Za prośbą dziewczyny zająłem się ciałem tak, jak każdym innym. Nie chcę wiedzieć ile już trupów leży na dnie tego kanionu...
Podczas, niestety dosyć burzliwego powrotu, auto Anny trochę ucierpiało. Cóż, lepiej ono, niż my. Skończyło się na tym że dziewczyna odjechała z jakimś mężczyzną, a ja postanowiłem się jeszcze przejść. No, może nie być to spacer krajoznawczy, a raczej poszukiwanie jakiś śladów po zabiegach. Niedaleko miejsca zamieszkania dziewczyny, były dosyć wyraźne ślady ucieczki. Połamane gałęzie, powgniatane krzaki, zadarta ściółka... Jednak nic co mogłoby być wystarczającym dowodem czy czymś innym. Na szczęście, zanim wyrzuciłem ciało, wziąłem broń, jak miałem nadzieję, z odciskami palców. Mimo iż brunetka zgodziła się na nasz układ, nie byłem w 100 procentach pewny co do jej zaufania. Dla tego jej o tym nie powiedziałem. Walther P99 AS był mi znany, głównie z pracy na komendzie. Teraz, nieco mina mi zrzedła. Niestety w mej kieszeni w której znajduje rzeczy jakie nie powinny się tam znaleźć, nie było folii do zabezpieczenia dowodów więc posłużyłem się zwykłą bluzą.
Po powrocie do domu, zastałem Owena grzebiącego w swoim laptopie.
- Gdzie byłeś? - spytał, nie unosząc nawet na mnie wzroku. Zdawało mi się że wiedział gdzie, a raczej z kim byłem.
- nie pytaj jeśli wiesz że odpowiedź ci się nie spodoba.- Podzieliłem się z nim moim spostrzeżeniem, kierując się do swojego pokoju. Odłożyłem bluzę do szafki i wróciłem do salonu, zajmując miejsce na fotelu. Głęboko odetchnąłem.
- Racja. - Mruknął, kręcąc głową.- Tylko pamiętaj, uważaj.
- Co ty nie powiesz.- Udałem zaskoczenie, na co odpowiedział głośnym westchnieniem. - Spokojnie, nie mam zamiaru paplać przy niej co mi na język wejdzie.- Nie, żebym już tego nie zrobił...
- Zwątpiłeś w jej intencje?- uniósł brew z lekkim uśmiechem.
- Nie. - prychnąłem, na chwilę się zamyślając.-...ale zawsze warto być ostrożnym. A właśnie, sprawa jest.- po ostatnim zdaniu, oczy mu się jakby bardziej zabłyszczały.
- Nie mów mi że się w coś wplątałeś...
- Daj spokój, po prostu mi pomóż, potrzebuje się dostać do bazy danych.
- A co za to dostanę? - uniósł kącik ust.
- Jedyne co ode mnie możesz dostać to wpier*ol kochanie.- Odparłem słodkim głosem, robiąc na końcu "dziubek". Owen zrobił zniesmaczona minę i machnął ręką.
- Jezu przestań. O co dokładnie chodzi?
- Mam sobie pistolet, na pewno już taki widziałeś. No i na nim są ślady palców...
- Stój.- Przerwał mi.- Jaka broń i jakie ślady, skąd to masz i po co ci te informacje.
- Owen... Potrzebne. Potem powiem Ci więcej. Pasuje? - mężczyzna nie był zadowolony z mojego pomysłu, co było zrozumiałe.
- Jeśli to dla NIEJ, to nie licz na mnie.- Powiedział szybko, zamykając laptop.
- Owen, nie chodzi tylko o nią. Sprawa może być większa...to tylko jedna mała przysługa.
- Nie zliczę ile już Ci takich przysług załatwiłem. Wszystko, ale to?
- Tylko to, o nic więcej już Cię nie poproszę!- Położyłem ręce na stolik, robiąc proszącą minę. Chwilę się zastanowił.
-No dobra pasożycie. Ale później. I masz mi wszystko po kolei wytłumaczyć po co i dla czego, jasne? - upewnił się, na co energicznie przytaknąłem.- I żebym tego nie żałował.
-...oby... - mruknąłem cicho, czego jednak nie usłyszał. Na szczęście.
Resztę dnia siedzieliśmy w salonie, robiąc to co zazwyczaj- wyzywając się i prowadząc dziwne, nieco psychopatyczne dialogi. Na szczęście Owen rozumiał moje poczucie humoru. W końcu jednak coś nam przerwało. Późnym wieczorem usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Ja zostałem na swoim miejscu, a brunet poszedł otworzyć. Głos mundurowego sprawił że na moim karku pojawiły się ciarki. Niezauważony przemieściłem się do pokoju, szybko ukrywając pistolet o którym sobie szybko przypomniałem.
Podczas przeszukania, oboje z Owenem patrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem. Nie byłem pewien o co chodzi... Jednak z tyłu głowy miałem jedną osobę która może mieć z tym coś wspólnego.
Kiedy antyterroryści wyprowadzali mojego współlokatora, próbowałem im przeszkodzić, dowiedzieć się o co dokładnie chodzi. Z początku zostałem złapany przez kilku z nich, lecz kierujący akcją kazał im mnie puścić. Ta sytuacja była bardzo dziwna, a kiedy dobiegła końca i zostałem sam na podjeździe, w mojej głowie panowała pustka. Zarekwirowali bronie... Z tego co pamiętałem, takich Owen nie posiadał w swoim arsenale...ale bandyci których zastałem u Anny tak. Czy to możliwe że jest zamieszany w tą akcję? Nie lubił Anny, to fakt, ale nie posunął by się do czegoś tak głupiego. Nie miałem niestety szansy na wyjaśnienie tego z nim, ponieważ został zabrany. Przed tym powiedział, żebym czegoś się dowiedział na ten temat. Coś tu było nie tak i oboje o tym dobrze wiedzieliśmy.
Dodatkowym zdziwieniem był znajomy warkot silnika który obił mi się o uszy. Złudzająco przypominał silnik Hellcat'a brunetki. Trzeba będzie ją odwiedzić.
[Rano]
Z samego rana wziąłem broń skonfiskowaną zwłokom i udałem się do mojego celu-domu Anny. W zasadzie całą noc nie spałem, próbując się czegoś dowiedzieć i wahałem się by tu przyjść. Zmęczenie i złość to złe połączenie, zwłaszcza w takiej sytuacji.
Dziewczyna otworzyła po dłuższej chwili i wpuściła mnie do środka, nie wiedząc co mnie tak z rana sprowadza. Na jej twarzy widać było nawet cień zaskoczenia...jeśli coś ukrywa, to dobrze jej to wychodzi.
- Co wczoraj robiłaś? Pod wieczór?- Spytałem bez żadnych emocji na twarzy. Jedyne co było słychać to złość w głosie.
- Co masz na myśli?- Przymrużyła oczy i złapała za filiżanki wypełnione kawą. Nie miałem jednak ochoty by pić ani jeść. Odsunąłem więc naczynie i czekałem aż rozmówczyni usiądzie. Zajłea miejsce dosyć blisko mnie, zakładając nogę na nogę. Mój "męski" instynkt sam poprowadził moje oczy w te rejony, lecz szybko się otrząsnąłem.
- Zwykłe pytanie.- Zacisnąłem jedną z rąk w pięść, by się lepiej skupić na mowie jej ciała. Była nieco spięta ale spokojna.- Więc?
- Zwykła robota. Mają przywieźć nowego konia, chcieli bym zobaczyła jego papiery.- Wytłumaczyła z zadziwiającą łatwością.
- Konia?- Dopytałem.- nic o tym nie słyszałem.
- Bo nie jesteś stajennym.- Zauważyła.
- Owen jest.- Uniosłem w górę kącik ust, rozsiadając się wygodniej.- A w nocy? Jakieś małe wycieczki?
- Przesłuchanie mi robisz?- Spytała z nutką zarzutu w głosie.- Nie wiem do czego zmierzasz.- Po tym moja złość tylko rosła, więc by ją trochę zdusić upiłem łyk gorącej kawy, który palił mój przełyk, czego nie dałem po sobie poznać.
- Kojarzysz to? - Wyjąłem pistolet, oczywiście przez materiał koszulki.- Nie mów, że nie.- Mruknąłem z irytacją, przybliżając go do niej. Wlepiła w niego wzrok, w którym dojrzałem zdziwienie. Trwało to mniej niż sekundę.
- Nie, skąd to masz? I po co Ci to?
- Wiesz co to jest i po co mi to.- Syknąłem, zaciskając zęby co obudziło czujność towarzysza dziewczyny.
- Grzeczniej.- Uśmiechnęła się lekko, podnosząc swój napój.
- Anna, to jest poważna sprawa. Powiem wprost. Maczałaś palce w aresztowaniu Owena?- Znacznie się nad nią pochyliłem, przez co zmuszona była nieco się cofnąć.
- Aresztowali Owena? Czemu?- Spojrzała mi prosto w oczy, podgryzając swoją wargę. To nieco zbiło mnie z tropu, więc wróciłem do wcześniejszej pozycji.
- Albo dobrze udajesz albo serio nic nie wiesz. Wydaje mi się że to pierwsze. Widziałaś te bronie, mieli je Ci bandyci.
- Levinn, one są powszechne, zwłaszcza na policji. Może twój przyjaciel coś zmalował i ktoś na niego na kablował. Nie lubi mnie, z wzajemnością oczywiście, więc może...
- Przestań.- Przerwałem.- Nie znasz go, a ja tak. Wiem że by czegoś takiego nie zrobił, w końcu jest byłym policjantem. Zauważyłbym gdyby nagle zmienił profesję na bandytę ale tak nie jest. Jeszcze raz Ci mówię, znam go i wiem jaki jest. Powiedz szczerze, masz z tym coś wspólnego?- Powtórzyłem pytanie, oczekując że w końcu czegoś się dowiem. Ta jednak pokręciła spokojnie głową
- Levi, myślisz że zrobiłabym Ci coś takiego?- Uśmiechnęła się z współczuciem, po czym upiła łyk kawy, spoglądając na mnie spode łba. Kropla spłynęła po jej brodzie na szyję i dekolt, co mimowolnie sprawiło że zagryzłem dolną wargę. Czując na sobie jej wzrok, szybko wróciłem na ziemię, na chwilę zapominając o swoim celu. Ty stary durniu, tylko jedno Ci w głowie.- Widziałeś jak reaguję na zwłoki, to chyba wystarczający dowód.- Poprawiła się, ścierając ciemną stróżkę i wyprostowała się nieco. Czułem że igra z moim instynktem, ale nic na to poradzić nie mogłem. Złość trochę się rozluźniła, to był jedyny plus tej sytuacji. Nie chciałem w to dalej brnąć, więc spojrzałem na nią krótko po czym odwróciłem wzrok.
- Wybacz, po prostu wiem że on nie ma z tym nic wspólnego a byłaś jedyną osobą która mogła coś wiedzieć.- Skłamałem. Chciałem powiedzieć, że słyszałem jej auto, w tedy kiedy mundurowi odjeżdżali, ale z tego zrezygnowałem. Kiedy indziej się ją przyciśnie, jeśli oczywiście ma z tym coś wspólnego.- Czas na mnie.- wzruszyłem ramionami i w szybkim tempie opuściłem dom.
- Gdzie idziesz?- Spytała, wystawiając głowę na zewnątrz.
- Odwiedzić Owena.- Odpowiedziałem nie odwracając się.
- Podwieźć Cię?
- Nie trzeba, nie zgubię się.
[Na komendzie]
Po tym jak zażądałem widzenia się z brunetem, kazali mi chwilę poczekać. Nie myślałem, że kiedyś będę odwiedzał przyjaciela w takich warunkach. On, skuty kajdankami po drugiej stronie szarego, ciężkiego stołu, pusty, przyciemniony pokój i policjant w kącie.
- Jak się czujesz po tej stronie, hm?- Zaśmiałem się cicho. Pewnie gdyby mógł, walnął by mnie w ramię.
- Nie zgrywaj się, nie na to pora. Dowiedziałeś się czegoś?- Dopytał, opierając się o krzesełko.
- Gadałem z Anną.- Kiedy wypowiedziałem jej imię, przekręcił z irytacją oczami.- ja...słyszałem wczoraj jej Hellcat'a, ale wypiera się i mówi że nic nie wie.- Tutaj przyciszyłem głos, by policjant nie słyszał zbyt dokładnie co mówiłem. Jak najciszej potrafiłem powiedziałem mu o włamaniu do owej "podejrzanej", bo mundurowy akurat wymieniał zdania ze swoim współpracownikiem po drugiej stronie drzwi z siateczką zamiast okienka. Mężczyzna wydawał się zaskoczony tym, co właśnie mu powiedziałem.- Więc nie miałeś z tym nic wspólnego?- Zmarszczyłem brwi.
- Nie! Coś ty. To że jej nie lubię nie znaczy, że chciałem coś jej zrobić.
- Więc co myślisz?- Rozłożyłem w niewiedzy ręce.
- Dowiedz się jeszcze czegoś, może pobądź z nią trochę. Musimy wiedzieć kto to zrobił, kto nam te bronie podrzucił. Jak czegoś się dowiesz, daj mi znać. Bóg wie ile będą mnie tu trzymać.
- Załatwione.- Wystawiłem rękę do wykonania "żółwika".- A no tak, kajdanki.- Zaśmiałem się wrednie, co ten odwzajemnił. Nasza rozmowa dobiegła końca a gdy wychodziłem, zobaczyłem przez okno siedzącą w aucie Annę. Zdziwiony podszedłem do opuszczonego okna.- Co tu robisz?
Anneł?