- No widzisz... Zaraz. Nigdy nie miałaś chłopaka?
- No tak jakoś wyszło, że wszystkich zbywałam. - Zaśmiałam się nieco zażenowana.
- Ty zły człowieku. - Powiedziała z udawanym strachem. - Moja krew normalnie! Przybij piątkę. - I takim oto sposobem chociaż w minimalnym stopniu poprawiłyśmy sobie humor.
Później zrobiłam nam pyszną herbatkę i przy okazji dałam Margaret jakieś tabletki, bowiem ból głowy niemiłosiernie przeszkadzał jej w funkcjonowaniu. Na sam koniec jeszcze upichciłam mini przekąskę.
- Co ty na to żeby pójść na spacer? Może świeże powietrze dobrze ci zrobi? - zaproponowałam chcąc zmienić otoczenie.
- Przepraszam, jestem zmęczona, chyba pójdę do domu. - Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Nie... Jasne w porządku. - Starałam się ukryć lekki zawód pod maską szczęśliwego uśmiechu.
- To... Hm... Do zobaczenia? - spytałam niepewnie.
- Tak, do następnego. - Zwlekła się z łóżka i pomachała na pożegnanie zamykając przy okazji za sobą drzwi.
Dobra, to nie było to czego się spodziewałam. Przede wszystkim mogłam chyba jej tego nie mówić...
Ale cóż mogłam poradzić? Nie byłam w życiu zakochana i szczerze nie chciałam być. Te wszystkie rozstania, odczuwalny smutek i ranienie siebie nawzajem - oto czym była miłość, a ja chciałam za wszelką cenę tego uniknąć. Nie umiałam czuć, nie potrafiłam płakać i kompletnie obce były mi jakiekolwiek relacje międzyludzkie.
- Przepraszam. - Szepnęłam jedynie sama do siebie i bez większych skrupułów wyciągnęłam jakiś większy plecak z mojej szafy.
Zwinęłam kilka najważniejszych rzeczy i wykonałam krótki telefon do babci, bowiem nie chciałam odwiedzać rodziców, a jednocześnie potrzebowałam już odpocząć od zgiełku miasta. Ogarnęłam najbliższy pociąg do małego miasteczka i wyruszyłam w małą podróż informując moich współlokatorów o wyjeździe.
Westchnęłam ostatni raz i założyłam plecak na plecy po czym uśmiechnęłam się niewesoło i wyszłam z mieszkania.
- Krótki odpoczynek jeszcze nikomu nie zaszkodził... - mruknęłam sama do siebie.
Margaret? hyhy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz