Po jakimś czasie szarpaniny basior stracił już siły, i padł na ziemię. Ten drań, który mnie uderzył... Zapłaci za swoje.
Nagle z nikąd pojawił się jakiś inny wilk. Aby uniknąć wtrącenia się w jeszcze większe kłopoty, oraz walki z resztą, pognaliśmy hen przed siebie. Wilk, który się wtedy pojawił, początkowo nie pobiegł za nami, jednak po chwili ruszył wolniutkim biegiem. No, mamy szczęście... Nie trafił się nikt szybki...
***
Gwałtownie zachamowałam, zmuszając przyjaciela do tego samego. Cali byliśmy spoceni, zdyszani, i obolali, a w dodatku wciąż ścigała nas grupka wilków z gangu.- Clau, dom już blisko, a oni się zbliżają... - odezwał się cichym, minimalnie drżącym z wyczerpania głosem.
- Musimy ich jakoś wykiwać, przynajmniej na razie... - zamyśliłam się.
Ucieczka nie da nic, prędzej czy później padniemy ze zmęczenia, lub od razu zostaniemy złapani. Kryjówka... Znajdą nas po zapachu... Zaraz! Pole kwiatów! To zamaskuje większą część zapachu, i zgubi ich z tropu!
- Szybciej! - burknął szeptem.
- Wiem! Za mną! - wykorzystałam resztkę sił, i pognałam przed siebie.
Po jakiejś chwili biegu dotarliśmy na łąkę pełną różnych kwiatów i ziół. Od stokrotek, mleczy, bratków, mięty, rumianków, tulipanów, i melisy, przez maki, aksamitki, róże, bazylię, trawę cytrynową, dalie, storczyki, i lilie, do rozmarynu, lawendy, fiołków, oregano, hortensje, irysy i hryzantemy. Rzecz jasna to tylko niektóre z gatunków...
Oboje wbiegliąmy na łąkę i zaczęliśmy cali tarzać się w kwiatach. W końcu sama poczułam się, jakbym straciła węch. Ha! Gdy nasze ślady i zapach doprowadzą ich tu, i gdy zaczną węszyć... Ich węch na jakiś czas się pogorszy, i nie będą w stanie nas wyczuć. W dodatku jezeli wyczują gdzieś dalej kwiaty, nie dowiedzą się, że to my!
***
Przeskoczylismy przez krzaki, i padliśmy na ziemi, przed wodospadami. Z wielkim trudem podczołgaliśmy się blizej wody, i zaczęliśmy pić. Po chwili usłyszelismy przyjemny, kobiecy głos:- Bogowie! Claudia! I Jerry! - wykrzyknęła mama, podbiegajac do nas.
Już po chwili poczułam jej delikatny uscisk na sobie. Była tam... Tak samo jak prawie cała reszta watahy...
- Co się stało? Gdzie byliście? - zaczęla nas wypytywać Anaria.
- Opowiem... Ci... Później... - wydyszałam. - Najpierw... Musimy... Wygonić... Tych dupków... Z gangu...
- Są na... Terenach watahy... - wysapał Jerry.
Anaria i Riley spojrzały na siebie porozumiewawczo.
- Bella, Jake, Bruno, Genevieve, Lizzie, wy zostajecie tu, aby w razie co pomóc nam się bronić. Alecia, Gabriel, Kylie, Lucas, Jimin, Courtney, Charles, Taehyung, Andrew, Sebastian, Leandre, Anastasia, Aubrey, Siergiej, Ira, Syanna, i Augustus, wy spróbujcie ich znaleźć, i przegonić z naszych terenów. - wydała rozkaz Riley.
Zastanawialo mnie tylko... Dlaczego prawie cała wataha tu była, ale nie było Maxine i Arona?...
Jerruś?^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz