Cóż... Chyba nie był zbyt zadowolony z mojej wizyty. Szczerze to nawet się nie dziwię.
Ja - Jimin Arancia ponownie wpakowałem się w cholerne kłopoty. Mam nadzieję, że policja mnie nie znajdzie. Jeśli rodzeństwo, albo chociaż Jerry, usłyszą, że znowu coś przeskrobałem, to przysięgam, iż jeszcze dzisiaj kopnę w kalendarz i skończę dwa metry pod ziemią. Nie powiem, ciekawa inicjatywa. Nie chciałem zbytnio zagłębiać się w rozmowie z nowym znajomym. Co jak co, ale wolałem otaczać się zaufanymi ludźmi. Mimo wszystko i tak mam u niego dług. Może kiedyś go spłacę, nie żebym się chwalił, ale miałem na koncie całkiem sporą sumkę pieniędzy. Jednak krążenie między gangami i dorabianie sobie na boku przynosi oczekiwane skutki. Rozejrzałem się po łazience. Mała, schludna i przejrzysta. W środku stał jedynie niewielki brodzik, a obok niego wanna, sedes i gdzieś w między czasie jeszcze zlew i lustro. Szczerze, to mógłbym tu zamieszkać. Lubię małe i czyste mieszkanka... Tymczasem ja zamieszkałem w czymś tak wielkim, że sam nie mam zielonego pojęcia gdzie powinienem się podziać...
Wybrałem tę szybszą opcję i rozebrawszy się, wszedłem prosto pod prysznic. Oczywiście jak to miałem w zwyczaju, ciuchy rzuciłem na podłogę. Krótko mówiąc umyłem całe swoje ciało oraz włosy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, iż w połowie tej czynności brunet dosłownie wbił do mojej łazienki.
Zapomniałem przekręcić klucza. Brawo ja!
- Przyniosłem ci ciuchy. - Powiedział beznamiętnie, tak jakby naturalną rzeczą było to, że wchodzi komuś do pomieszczenia, gdy ten bierze prysznic. Normalka!
Miałem ochotę się na niego wydrzeć i wygonić z łazienki, ale jakby nie patrzeć to powinienem być mu wdzięczny,że jeszcze mnie nie wygonił.
Gdy wychodziłem z brodzika chyba trochę zmoczyłem mu podłogę. Ojć, wybacz kochany. Możliwe też, iż zostawiłem wcale nieduży bałagan w jego szafce szukając ręczników. Może tak naprawdę nigdy się nie zorientuje, że to moja sprawka? Pozostało się tylko modlić.
Założyłem na siebie spodnie, gdyż Andrew nie dał mi żadnej koszulki. Super, skończyłem w domu nieznajomego fagasa w jego spodniach, plus chyba mnie nie polubił... Zresztą z wzajemnością. Ze względu na to iż również myłem włosy, to teraz kropelki wody spływały mi po nich i skapywały na nagą klatkę piersiową. Otworzyłem z buta drzwi nieco hałasując. Nie moja wina - wyglądał na tak znudzonego życiem, a ja wręcz musiałem zrobić mu na złość. Zresztą, trochę odmiany mu nie zaszkodzi. I tak już nad ranem zmyję się i nie mamy prawa ponownie się spotkać, zwłaszcza nie w tak wielkim mieście.
- Mógłbyś być ciszej? - wysyczał przez zęby. - Nie dość, że nawiedzasz mnie o trzeciej nad ranem to jeszcze błocisz w korytarzu i robisz syf z łazienki? Liczę, że to wszystko rano zostanie posprzątane. - Zdecydowanie moja obecność nie przypadła mu do gustu.
Przeczesałem dłonią wilgotne włosy i podszedłem do niego. Niestety pech chciał, iż byłem od niego o wiele niższy co zdecydowanie mi nie pasowało.
- Ogarnij się staruchu, do jutra wszystko będzie czyste. - Wyszczerzyłem się do niego i wyprostowałem by wyglądać na wyższego.
- Skąd pewność że jestem stary? - Uniósł brew w geście zdziwienia.
- Biorąc pod uwagę to jak wyglądasz to spokojnie dałbym ci dwadzieścia siedem lat. - Chyba miałem się z nim nie kłócić... Ojć, przepraszam?
Nie odpowiedział nic na moją zaczepkę, tylko prychnął coś pod nosem. Widać że był jeszcze większym leniem niż ja i stwierdził, że ta wymiana zdań jest bezsensowna. Czy to oznacza, że wygrałem?
Dosłownie rzuciłem się na rozłożoną kanapę, tak że aż zaskrzypiała pod moim naciskiem. Okryłem się szczelnie kocem i założyłem nogi na podłokietnik delektując się ciszą i spokojem. Westchnąłem głęboko i przymknąłem oczy.
- JIMIN! - Głośny krzyk wydobył się z łazienki. Czyżby odkrył mały bałagan, który po sobie zostawiłem?
*~*~*
Nie wiedzieć jakim cudem ja - Park Jimin skończyłem ze ścierą w dłoniach, jednorazowymi rękawiczkami i płynem do czyszczenia. Na kolanach szorowałem bałagan jaki po sobie zostawiłem.
Cholera! Żeby upaść tak nisko? Jeszcze się zemszczę na tym sukinsynie i mam gdzieś to, iż wybawił mnie z rąk tej psiarni. W głowie obmyślałem już niecny plan mojej zemsty, gdy ten idiota stał nade mną i wytykał mi moje błędy.
- Mówił ci ktoś że jesteś debilem? - Spytałem rzucając w niego ścierką, rękawiczkami i płynem gdy już skończyłem.
Andrew? Aż mi szkoda Jiminka normalnie :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz