- Hmm... Pomyślmy... - mruknąłem, udając zamyślenie. - Dobrze, powiem.
- Zamieniam się w słuch. - uśmiechnęła się, i usiadła obok mnie.
- A więc tak... Jakiś czas po tym, jak wróciliśmy z ,,wycieczki'' po górach, rozmawialiśmy o tym, co tam przeżyliśmy. W końcu padł temat wodospadu w którym... W którym widzieliśmy swoje ludzkie formy... Oboje zechcieliśmy stać się ludźmi i... Poczułem dziwne uczucie, takie, które wtedy nie towarzyszyło mi jeszcze nigdy. Wyszedłem do innego pomieszczenia w mojej norze, do schowka na jedzenie, prosząc cię, abyś została w ,,salonie''. Zrobiłem to dlatego, że czułem, że za chwilę coś się stanie, o dziwo, coś dobrego. To było uczucie zbliżającej się pierwszej przemiany w człowieka, gdyż po chwili ,,dziwnie urosłem'', i stanąłem na dwóch kończynach. Na sobie miałem całe czarne, eleganckie ubranie. Czułem się bardzo dziwnie, jak nigdy wcześniej... Ale nie chcę się na temat przemiany rozpowiadać, a więc do sedna. - wziąłem głęboki wdech, i wydech. - Gdy wróciłem do ciebie, byłaś w ludzkiej postaci, ubrana w białe ubrania. Oboje postanowiliśmy przejść się do innych, aby sprawdzić, czy też się zamienili, albo czy mogą się zamieniać. Wszyscy początkowo się nas bali, więc udowodniliśmy że to my, zmieniając się w wilki. W tym dniu okazało się, że każde z nas jest w stanie się przemieniać. Po jakimś czasie przyzwyczailiśmy się już do życia w ludzkiej formie i...
- I?...
- Pewnego dnia trochę się pokłóciliśmy... A następnego dnia zniknęłaś, nikt nie wiedział gdzie. Szukałem cię wszędzie, gdzie tylko mogłem... Chodziłem nawet na granice z Hostis i Yenvan, aby zapytać ich o ciebie... Ale cię nie znalazłem... Nie wiem co się działo z tobą potem, ale co się działo przez ostatnie kilka dni, na pewno sama wiesz...
Nagle poczułem, że telefon znajdujący się w mojej kieszeni wibruje. No błagam, nie w takim momencie!
- Przepraszam, już wyłączam... - wyjąłem urządzenie z kieszeni, jednak gdy już miałem nacisnąć czerwoną słuchawkę, Bella złapała mnie za rękę.
- Odbierz. Może to coś ważnego... - uśmiechnęła się.
Westchnąłem więc, i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Rozmawiam z Jake'em Jacksonem? - zapytał od razu nieznany mi głos.
- Tak. O co chodzi?
- Otóż na obrzeżach miasta, w którym pan mieszka, doszło do śmiertelnego wypadku, w którym zginęły trzy osoby. Wypadek został spowodowany przez kierowcę pod wpływem alkoholu. - ciągnął mężczyzna. - Jak się okazuje, dwie pozostałe osoby, to Aron Jackson i Maxine Arancia. Z ich dokumentów wynika, że są pana przybranymi rodzicami. Informujemy pana jako pierwszego zaraz po ich biologicznych potomkach, gdyż jest pan ich najstarszym dzieckiem. Prosimy o przekazanie wiadomości dla reszty rodziny. Ciała są w zakładzie pogrzebowym ,,Game Over'', także prosimy też o zgłoszenie się tam, i zrobienia co trzeba. - po tych słowach rozłączył się.
Drżącą ręką schowałem telefon do kieszeni. Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem. Już nie mam zamiaru rozpowiadać się o tym, w jakim momencie się o tym dowiedziałem...
- Coś się stało? - zapytała nieco zdziwiona dziewczyna, na co pokiwałem głową.
- Moi rodzice, oni... - szepnąłem. - Nie żyją...
Bella? :3
Przepraszam że tak długo i prawie same dialogi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz