- No... Może odrobinę. - mruknąłem, po czym dodałem z uśmiechem, chwytając żonę za rękę: - Ale na pewno będą szczęśliwi.
- Też tak myślę... - odwzajemniła uśmiech.
- No, poza tym wypadałoby zawiadomić jeszcze Lizzie, Jake'a, i Jerry'ego. Już jestem ciekaw ich min, kiedy dowiedzą się o nadchodzącym, młodszym rodzeństwie... I już słyszę jak Lizzie wypytuje nas o wszystkie możliwe szczegóły, nawet te których może jeszcze nie znamy. - zaśmiałem się.
Maxi wybuchła śmiechem, i pokiwała głową.
- Mam nadzieję że nie będą zazdrośni... - mruknęła. - Chociaż w sumie, cała trójka jest już dorosła, mają przyjaciół, Jake ma dziewczynę...
- No właśnie, na pewno przyjmą to dobrze. - powiedziałem, gdy skręciliśmy na działkę rodziców.
Weszliśmy po małych schodkach, a ja nacisnąłem przycisk dzwonka. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanęła z szerokim uśmiechem moja mama.
- Już jesteście! To wspaniale, wchodźcie! - zaprosiła nas gestem ręki, i żwawym krokiem udała się do kuchni.
Puściłem Max przodem, i zamknąłem za nami drzwi. Od razu po zdjęciu butów i kurtek skierowaliśmy się do jednego z dwóch salonów, w którym stał duży stół. Czekał tam na nas mój tata.
- Aron, Maxine! Co tam u was? - uśmiechnął się, i podszedł do nas.
Sekundę po tym przyszła moja mama z talerzami i szklankami w rękach, i zaczęła je rozstawiać. Ze względu na to, że nie miałem pomysłu, jak zacząć rozmowę o dzieciach przy stole, sprytnie wykorzystałem ten moment.
- Co dziś zaserwujesz? - zapytałem.
- Kurczak z ziemniakami. A do picia kawa i lemoniada. - uśmiechnęła się szeroko.
- Ale... Kobiety w ciąży nie mogą pić kawy. - udałem rozczarowanie, i spojrzałem na Max.
Maxisiu? Daruj że badziewie, wreszcie coś jest XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz