Rany, co za antypatyczny gbur. Że też nie ugryzłam się w język, kiedy postanowiłam poprosić o pomoc. No nic, trzeba będzie wziąć na niego poprawkę. Tia, bez wątpienia trafiłam na kolejnego idiotę, którego krótko mówiąc bawi wkurzanie wszystkich dookoła. Jak zwykle. Eh, jakbym mało problemów miała na głowie... Choć swoją drogą, przyznać trzeba, iż cała ta jego złośliwość miała w sobie taki dziwny, niezaprzeczalny urok... Riley, spokój! Dziewczyno, co ty wygadujesz?
Mężczyzna przycisnął mnie wściekły do maski samochodu, a kiedy już skończył prawić te swoje rozbudowane do granic możliwości kazania, odwrócił się na pięcie i pomaszerował między drzewa, znikając mi z oczu. Przez chwilę stałam nieruchomo, czekając aż oddali się na tyle, bym mogła powoli zsunąć dłonie z jego eleganckiego auta, któremu nieopatrznie przed chwilą zafundowałam ciekawe rysy. Coś czuję, że nie będzie tym widokiem zachwycony, ale cóż ja na to poradzę, że gdy ktoś mnie wkurzy nie jestem w stanie zapanować nad przemianą? A no właśnie, zapanowałam. Dziwne. Wcześniej nie byłam w stanie tego pohamować i ofiary awantur nie raz nie dwa oberwały przypadkowo pazurem. Właściwie to chyba powinnam była się stamtąd jak najszybciej zmyć, zważywszy na to, iż nowo poznany facet zdawał się nie być do końca normalny, jednak nie mogłam przecież zostawić walizek, które wciąż siedziały sobie grzecznie w bagażniku Mustanga, no i... Sama nie wiem czemu, jakoś tak nie miałam serca od tak sobie pójść. Może i jestem dziwna, a nawet naiwna. Zapewne się mylę, ale sam mężczyzna sprawiał wrażenie trochę zagubionego w tej całej sytuacji. A jeśli to zaplanował i od samego początku starał się wzbudzić moje zaufanie, by następnie zaserwować mi kolejną "niespodziankę"? Któż to wie... Dobra, mniejsza, tak czy owak chwilowo jestem skazana na siedzenie tutaj. Gdzie on mnie właściwie wywiózł? I po co w ogóle to zrobił? Czyżby w jego głowie tkwiły jakieś nikczemne zamiary? Zaiste, na żadne z tych pytań nie byłam w stanie sobie odpowiedzieć. No, może na ostatnie, tutaj można by wymyślać sporo barwnych historyjek...
Po dłuższej chwili wsunęłam dłoń do kieszeni, by wyciągnąć paczkę papierosów. Paskudny nałóg, ale na stres poniekąd pomaga. Tia, umysł spokojny, płuca zadymione. Cudownie. W zasadzie sam Gabriel zbytnio mnie nie przerażał, ale jego reakcja gdy zobaczy piękne zadrapania na swym drogocennym autku... Może być ciekawie.
Parę minut później dostrzegłam jego sylwetkę w oddali. Poczekałam chwilę aż podejdzie wystarczająco blisko i jakby nigdy nic wsiadłam z powrotem do samochodu, przy okazji wysuwając pytanie kiedy ruszymy w dalszą drogę. Chyba zdziwił go mój widok. Hah, nawet na pewno. Minę miał po prostu bezcenną. Nic tylko pstryknąć fotkę i dać na okładkę gazety, z taką twarzą to by zrobił karierę. Ciemnooki westchnął ciężko, również usadawiając się w fotelu. Czyżby mój widok był aż tak przytłaczający?
- Co jest? Chciałeś się mnie pozbyć? - uśmiechnęłam się złośliwie, przełożywszy ręce na odparcie siedzenia, na których następnie ulokowałam głowę. Nie widząc żadnej reakcji z jego strony, postanowiłam zadać kolejne pytanie (dobra, dolejmy oliwy do ognia, zobaczymy jak się tym razem zachowa) - Czy nie sądzisz, że powinniśmy wreszcie zacząć normalnie rozmawiać? Zdaje się, że trochę już poznałeś tutejsze miasteczko. Może moglibyśmy...
- Litości! Czy ty możesz choć na moment się zamknąć?! - wysyczał jeszcze bardziej wściekły niż przedtem.
- No sorry, taka moja natura. Nic nie poradzę - wzruszyłam ramionami, nie zważając na mordercze spojrzenie mężczyzny - Ja ci nie wytykam, że jesteś nadętym gburem, więc zachowajmy choć odrobinę kultury. Nikt ci nie kazał oferować mi pomocy, sam tak postanowiłeś, więc nie narzekaj.
Leith przewrócił ostentacyjnie oczyma, po czym przekręciwszy kluczyk odpalił samochód.
Gabriel? ^^ Teraz to serio zaczynam współczuć Gabrysiowi XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz