A cóż to w ogóle za przedziwne pytanie? W odpowiedzi na propozycję kuzynki, zaserwowałam jej wyjątkowo szeroki (nawet jak na moją wiecznie szczerzącą się jadaczkę) uśmiech, który dopełniły słowa:
- No pewnie! Z wielką chęcią. Przecież wiesz, że uwielbiam konie - sięgnąwszy do torebki wygrzebałam z niej potłuczony do granic możliwości telefon, który mimo licznych rys, w tym aż dwóch pęknięć na ekranie; wciąż działał całkiem nieźle. No, czasem niby włączały mu się jakieś dziwne funkcje, ale w sumie nie ma się co dziwić. Ileż niefortunnych upadków to nieożywione urządzenie w swoim życiu doświadczyło... Ale odejdźmy już od tematu nieszczęsnej, zmasakrowanej komórki. Dylematy związane z prawami ochrony telefonów zagrożonych wyginięciem lepiej pozostawić specjalistom.
- Popatrz - zaczepiłam palec na fotografii zamieszczonej w jednym z ogłoszeń dotyczących sprzedaży zwierząt.
- Hm, ładniutka - Clau zerknęła na mnie z chytrym uśmieszkiem - Zgaduję, że już sobie wszystko dokładnie zaplanowałaś, nieprawdaż?
- Nie. Niestety nie - westchnęłam oparłszy twarz na dłoni - Póki co o drugim zwierzaku, a już szczególnie wierzchowcu, mogę sobie co najwyżej pomarzyć. Chwilowo ledwie starcza mi na utrzymanie samej siebie i wiecznie głodnej Ruby, która je za trzech... Jeszcze przyjdzie pora na powiększenie zwierzyńca. - po tym zdaniu komórka z powrotem wylądowała w otchłaniach czarnej torby, a nasze spojrzenia ponownie powędrowały na malownicze widoki za oknem.
~•~●~•~
- Na którym koniu chciałabyś pojechać? - zwróciła się do mnie ciemnooka, kończąc już czyszczenie kopyt Sky.
Obróciwszy się, szybko przeskanowałam wzrokiem wierzchowce znajdujące się w pobliskich boksach.
- A którego polecasz?
Dziewczyna zamyśliła się przez chwilę.
- Queen jest jest nawet spokojna... - stwierdziła wskazując na bułaną klacz stojącą za ścianką oznaczoną złotym numerkiem 4 - Ale Santiago też nie powinien sprawiać większych problemów.
- Skoro tak mówisz... - uśmiechnęłam się, nie odrywając wzroku od dostojnej hanowerki - Myślę, że wezmę Queen, wygląda sympatycznie.
Tak więc oporządziwszy kopytniaki wyprowadziłyśmy je na pobliską polanę, skąd pogalopowałyśmy wydeptaną, piaszczystą trasą przez las.
- Co powiesz na mały wyścig nad brzeg morza? - zaproponowała przyjaciółka, gdy znalazłyśmy się nieopodal sosnowego boru.
- To wyzwanie?
- A jeśli nawet, to co?
- To przegracie z kretesem! - roześmiałam się triumfalnie, klepnąwszy zad bułeczki, która w jednej chwili ruszyła dzikim cwałem przed siebie, nie zważając na napotykane przeszkody, w tym liczne krzewy, których gałęzie oczywiście nokautowały również mnie, przez co byłyśmy zmuszone trochę zwolnić. Korzystając z okazji, Claudia i jej wierna kompanka bardzo szybko nas wyprzedziły i w efekcie już po kilku sekundach znalazły się hen daleko przed nami, nie pozostawiając nawet cienia szansy na wygraną. Dotarłyśmy do plaży niecałe dwie minuty po nich.
- Wow, niezła jest! - wysapałam spoglądając z podziwem na Sky spokojnie przeżuwającą kawałek marchwi.
- Prawda? - pogładziwszy pupilkę po głowie, Claudia zgrabnie zsunęła się z siodła, po czym nie czekając na pozwolenie zdjęła szybko buty i pobiegła w stronę morza - Co z wami? Chodźcie! - zachęciła gestem ręki, będąc już po kolana w słonej wodzie.
W obawie o swą właścicielkę, która najwyraźniej zdaniem biednej Sky mogła utonąć; Inde bez chwili wahania pognała jej na ratunek.
Claudia? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz