Anthony Robbins powiedział kiedyś, że w życiu potrzeba inspiracji albo desperacji. Desperacja mogła przynieść nieoczekiwane skutki, jednak w tej chwili bardziej potrzebowałam inspiracji. Pisanie książek nie jest łatwe, zwłaszcza gdy nie ma się pojęcia o czym się tak naprawdę pisze. Ja przeżywałam właśnie taką sytuację. W mojej nowej książce nastał moment, w którym główny bohater musiał wyznać miłość swojej przyjaciółce, jednak ja w ogóle nie mogłam sobie tego wyobrazić. Co prawda czytałam romanse, oglądałam romanse, a nawet słuchałam przesyconych romantyzmem piosenek - na marne. Każdy fragment, który napisałam był traktowany przyciskiem Backspace, gdyż za każdym razem wydawał mi się albo zbyt wylewny, albo z drugiej strony zbyt oschły. Inspiracja została wypchnięta przez desperację do tego stopnia, że to krótkie wyznanie nie dawało mi spać, mimo iż nikt mnie nie poganiał, ani żaden wydawca nie czekał na książkę z zegarkiem na ręku. Wręcz przeciwnie, jednak moja artystyczna dusza nie pozwalała mi odpuścić. Coraz bardziej zaczęłam wątpić w swoje umiejętności literackie, co nie dawało zbyt dobrego skutku. Efekt? Za mną kilka nieprzespanych nocy, a książka jest dokładnie w tym samym miejscu, w którym była.
Tego dnia weszłam do kuchni już o siódmej rano. Mój organizm domagał się snu, a z racji iż ze snem mam problemy, postanowiłam zastąpić go napojem bogów, znanym inaczej jako kawa. Miałam nadzieję, iż Bruno jeszcze będzie spał, jednak myliłam się. Siedział już na swoimi miejscu przy stole, powoli sącząc herbatkę. Nawet nie chciałam myśleć o tym, jak bardzo źle wyglądałam. Wory pod oczami, potargane włosy, blada twarz... Na samą myśl współczułam Brunowi tego widoku. No cóż, skoro już tu weszłam, to głupio byłoby tak po prosu wyjść.
- Dzień dobry Gen! Ktoś tu chyba nie spał w nocy? - uśmiechnął się chłopak. Jasnowidz czy co?
- Dobry... - bąknęłam szukając kawy w szafce. W końcu znalazłam słoiczek z kawą parzoną. Wole rozpuszczalną, ale trudno, potrzebowałam jakiegoś kopa. Jakiegokolwiek! Zaparzyłam sobie małego szatana i usiadłam naprzeciwko rudego.
- Hej! Co cie dręczy? - spytał, patrząc na mnie z troską. Czy jeśli powiem mu o mojej pisarskiej rozterce to uzna mnie za wariatkę?
- Jak według ciebie wygląda idealne wyznanie miłosne? - mruknęłam, wpatrując się w stół.
Bruno? Jak według ciebie wygląda idealne wyznanie miłosne Tylko 358 słówek, ale wyciągniętych głęboko z serduszka ^-^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz