- To jak, Anaria coś mówiła? - zapytała Ril.
- Nie wiele... Powiedziała tylko żebyśmy nie robiły nic co wymaga wysiłku, i takie tam... - mruknęłam.
Między nami zapanowała cisza. Ja osobiście lubiłam spędzać czas z Riley, nawet w ciszy, jednakże tym razem cisza wydawała się być dziwnie niezręczna. Trudno się dziwić, skoro mamy świeże wspomnienia walki, i narażenie większości watahy na niebezpieczeństwo... Lepiej - całej watahy, przecież mogła wybuchnąć wojna...
- Wiem, że to chyba nieodpowiedni moment na to pytanie, ale chcesz dziś jechać ze mną do Sky? O 12 wyjeżdżam tam razem z mamą.
- Jasne, czemu nie. - Riley wysiliła się na lekki uśmiech.
- Jasne, czemu nie. - Riley wysiliła się na lekki uśmiech.
***
Razem z Ril usiadłyśmy z tyłu. Początkowo nie byłyśmy zbyt chętne do rozmowy, podobnie jak mama. Wsłuchałam się w piosenkę Diamonds, wykonania Rihanny. Jak zwykle, wraz z tą piosenką przyszły do mnie marzenia. Oczami wyobraźni widziałam obraz jakiegoś wzgórza, w chyba najcudowniejszym możliwym zachodzie słońca. Przytulałam jakiegoś mężczyznę (moja głowa znajdowała się na jego klatce piersiowej, a nic powyżej jego ramion nie widziałam). Czułam ciepło wyobrażonej sytuacji, czułam bijące od wyobrażenia fale szczęścia. Moje rozmyślania przerwał dopiero koniec piosenki, i głos mamy, zerkającej na mnie kątem oka.
- Co się tak uśmiechasz, co? - zaśmiała się.
- Ja... Nic takiego... Myślę sobie tylko, wiesz, o czymś wesołym... - mruknęłam.
Zerknęłam na Riley. Patrzyła przez okno, i była totalnie pogrążona gdzieś w swoim świecie. Nie chciałam wyrywać jej ze stanu zamyślenia (z którego i siebie nie umiałam do końca wyrwać, ciągle śpiewając w myślach utwór), jednakże zdecydowałam się na to.
- Ril, właściwie, to gdy poczujemy się lepiej, chcesz pojechać ze mną w tren? Mogłabyś za zgodą wziąć konia stajennego, lub pojechać ze mną na Sky...
Riluś? Nudnawo... ale jeszcze tu coś ożywię.... B) XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz