Pff, od czasu kiedy jestem sama, i to w dodatku w ludzkiej postaci, wszystko jest jakieś inne... Gdyby ktoś był tu ze mną, na pewno byłoby lepiej... Nosz! Ciągle powtarzam że Lary wyjechał tylko do pracy, a i tak czuję się jakbym była skazana na wieczną samotność... Chociaż w sumie, słyszałam że tęsknota to dowód miłości... Tylko dlaczego miłość tak boli?
Może jest czymś, czego przez całe życie i tak nie pojmiemy? Może nawet, jeżeli weźmiesz wszystkie oddzielne fakty o niej do kupy, to i tak tego nie pojmiesz? Może nasze umysły nie potrafią tego pomieścić? Czy jest najbardziej bolesną rzeczą na świecie, czy też najszczęśliwszą? A może to i to?
Na żadne z tych pytań nie znam odpowiedzi, jednak wiem, że odpowiedź na chociaż jedno z nich tkwi w sercu każdego z nas... jednakże nikt jeszcze o tym nie wie.... Lub wie, jednak nie umie twgo obrać w słowa? To chyba najbardziej prawdopodobna opcja...
Aj, przydałoby się odejść od tego tematu... Może wyjście na czereśnie? Tak, najwyższa pora...
Wstałam z podłogi, i potrząsnęłam prawą nogą, aby niecą ją oosuszyć. To samo uczyniłam z lewą nogą. Włożyłam na nogi czarne japonki, z pastelowymi różowo-niebiesko-żółtymi paskami, na paskach (jakkolwiek źle to brzmi, nie wnikajmy...). Następnie opuściłam taras, zamykając drzwi do niego za sobą. Z kuchni wzięłam koszyk, i ruszyłam nazbierać czereśni.
***
Byłam już naprawdę bardzo nlisko sadu, gdy w pewnym momencie ktoś we mnie uderzył, a ja się przewróciłam.
Usłyszałam męski głos, mruczący do siebie ,,Au...". Rzecz jasna, skoro już wiedzialam, że nie była to kobieta, burknęłam oburzona.
- Patrz jak chodzisz! - powiedziałam wstając z ziemi, i otrzepując się z trawy.
Augustus? Troszku zuy początek znajomości... daruj xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz