Przeprowadziłem się do Chatki na Wodzie. Uwielbiałem jeziora więc pasowało mi to. Nikogo z Watahy jeszcze nie znałem. Bałem się najgorszego, że nie wpasuje się. Wybrałem swoją sypialnie była mała. Po rozpakowaniu rzeczy do szafy zszedłem po schodach na dół. Rozejrzałem się po kuchni i salonie. Po chwili usłyszałem jęki. Spojrzałem na zewnątrz. Była to Sarabi. Moja ukochana tygryska. Wyszedłem do niej na dwór.
- Wiesz że nie mogę cie wpuścić - odparłem głaszcząc się
Spojrzała na mnie swoimi dużymi pięknymi oczami. Chodź była urocza nie mogłem jej wpuścić. Mogła by coś zepsuć. Musiała zostać na dworze.
- Tu masz świeże powietrze i dużo przestrzeni na pewno ci się spodoba okolica- odparłem- tylko za daleko nie odchodź.
Popatrzyła w stronę lasu potem na mnie. Uśmiechnąłem się i zabrałem ją na spacer. Szliśmy wzdłuż ścieżki w lesie. Była piękna pogoda. Słońce prześwitywało przez świerki zostawiając na ziemi lekkie promyki słońca. Nagle Sarabi popędziła do przodu. Zacząłem biec za nią. Nie wiedziałem co usłyszała. Nagle zobaczyłem most. Malutki mostek nad biegnącą pod nim strumykiem. Sarabi od razu napiła się wody i weszła po swojemu oczywiście na most. Usiadłem na moście i wsłuchiwałem się w szum wody. Trudno było się skupić jak obok ciebie wariuje duży tygrys. Po paru godzinach zasnąłem w pozycji siedzącej. Obudziła mnie Sarabi która postanowiła wylizać mi twarz. Zobaczyłem że słońce już zachodzi. Wstałem więc i razem z Sarabi wróciliśmy do domu. Ona musiała zostać na zewnątrz. Ja wszedłem do domu i wyciągnąłem się.
-Jutro ciężki dzień - spojrzałem do lodówki - będę musiał zrobić zakupy oraz kupić jedzenie dla Sarabi.
Poszedłem się umyć. Później od razu wskoczyłem do łózka. Zasnąłem momentalnie. Rano obudził mnie budzik o 6.30. Wstałem ubrałem strój roboczy. To był mój pierwszy dzień w pracy jako ochroniarz. Wyszedłem i wsiadłem do auta, które stało przed domem. Sarabi jeszcze spała. Odpaliłem auto i ruszyłem do miasta. Znalazłem miasto łatwo ale teraz szukać gdzie jest klub. Gdy znalazłem ,zaparkowałem z tyłu klubu i poszedłem do właściciela. Porozmawiałem z nim i od razu szykowałem się do pracy. Skończyłem około 17 godziny. Gdy zamykano już klub. Poszedłem od razu do sklepu spożywczego by kupić coś dla mnie. Potem zaniosłem to do auta i tym razem poszedłem do mięsnego. Kupiłem dużo mięsa. Które zmieściło się jakimś cudem w bagażniku. Zamknąłem auto i postanowiłem się przejść po mieście.
Ktoś?
384 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz