Ariana | Blogger | X X

czwartek, 24 grudnia 2020

Od Andrewa CD Jimina

 Gdy tylko ujrzałem tę idealną, niemalże białą skórę, wręcz proszącą się o dobrą opiekę, temat pierścionka stał się nieistotny. Szczerze to mógł mi nawet zgnić razem z palcem, dopóki ten chłopiec był w zasięgu mojego pragnienia, dopóty nie liczyło się dla mnie nic innego. Zaśmiałem się w duchu, choć dla oczu Jimina ograniczyłem się jedynie do triumfalnego uśmieszku. A więc mnie pragnął... Nie chciał tego przyznać i skutecznie mnie zwodził, lecz ostatecznie nie mógł zaprzeczyć, że wbrew wszystkim słowom był więźniem swej pokusy, zupełnie tak jak ja. 
Nie ruszyłem się jednak o krok. Napawałem się tym widokiem, by jak najlepiej go zapamiętać, bo okazja równa tej mogłaby nie zdarzyć się zbyt szybko. Blondyn sunął delikatnymi dłońmi po swym boskim ciele, uwodząc mnie spojrzeniem. Wręcz pożerałem go wzrokiem, dobrze wiedząc, że właśnie taki jest jego cel.
- Pozwolisz, bym się rozmyślił? - mruknął uwodzicielsko, przeszywając mnie wręcz swym prowokującym wzrokiem. Byłem w tym momencie dla niego niczym boska pokusa, więc jak mógłbym odmówić. Ruszyłem z wolna w jego kierunku, nie kwapiąc się nawet, by wcześniej zamknąć dokładnie drzwi. Szum wody i gardłowe jęki skutecznie zniechęcą potencjalnych gości. Gdy tylko przekroczyłem próg prysznica, blondyn z miejsca zamknął moje usta w pocałunku. Zdziwiło mnie to, zwłaszcza, iż nie było to typowe dla niego zachowanie, jednakże jak mógłbym na to narzekać. Szczerze mi tego brakowało. Zniecierpliwiony od razu podążył dłońmi w kierunku mojego krocza, co niezmiernie mnie rozbawiło, jednak powstrzymałem go w połowie drogi. Miałem zupełnie inny plan. Jeśli takowe sytuacje miały zdarzać się tak rzadko, to musiałem zadbać o to, by Jimin jak najlepiej to zapamiętał i mimowolnie wracał do tego wspomnienia. Schowawszy dumę do kieszeni, zdecydowałem zaserwować mu niezapomniane wrażenia. Popchnąłem go delikatnie, by rozpalonymi plecami oparł się o zimne kafelki na ścianie, a jego drobne nadgarstki przytwierdziłem dłonią do ściany. Ustami przylgnąłem do jego wilgotnej szyi, zostawiając na niej purpurowe ślady, a słodki zapach jego skóry odurzył mnie bardziej, niż pite zeszłej nocy whiskey. Ciche westchnięcie, które wówczas wyrwało się z jego piers,i było dla mnie najlepszą możliwą zachętą. Wolną dłonią objąłem jego na wpół pobudzone przyrodzenie, pieszcząc je posuwistymi ruchami. Zdziwiony otworzył szeroko oczy, zaskoczony takim obrotem sprawy, który bądź co bądź nie zdarzał się często, lecz kilka sekund później zmrużył je pod wpływem podniecenia, którego nieskromnie mówiąc, byłem powodem. Jednakże owa, grzeszna czynność, była tylko wstępem do niespodzianki, jaką planowałem mu zaserwować. Kilka chwil wystarczyło, bym doprowadził chłopaka do stanu pełnej gotowości, co zresztą wcale mnie nie dziwiło. Gdy tylko poczułem satysfakcjonującą twardość wewnątrz mej dłoni, przeniosłem pocałunki niżej, stopniowo wzdłuż torsu, ostatecznie klękając przed nim, wpatrując się w jego oczy wzrokiem przepełnionym grzesznym pożądaniem. Osłupienie, w jakie wprawiłem go owym aktem, było niemalże nie do opisania, co wywołało we mnie nieme poczucie zwycięstwa. W końcu blondyn, wiedząc, co go czeka, odrzucił głowę w tył, zagryzając delikatnie wargę, pozwalając tym samym by ciepły, drobniutki deszcz prysznicowych kropel spływał po jego słodkiej buźce. Z triumfalnym uśmiechem, obserwowałem tę reakcję i zniecierpliwienie na twarzy chłopaka. W końcu litościwie oblizałem wargi i bez zbędnych ceregieli objąłem główkę jego członka gorącymi ustami. Jęk, którym wówczas mnie zaszczycił, wart był więcej, niż jakiekolwiek puste słowa. Zachłannie sunąłem ustami po jego męskości, kreśląc językiem drobne kółka i drażniąc tym samym wszystkie wrażliwe punkty, rozkoszując się brzmieniem cichszych jak i głośniejszych westchnięć, w akompaniamencie szumu wody oraz rytmu jego przyśpieszonego oddechu. Blondyn w akcie bezsilności wplótł palce w moje włosy, lecz jak na grzeczną dziwkę, którą oczywiście nie był, przystało, nie próbował nade mną zapanować, bym dalej miał kontrolę nad jego filigranowym ciałkiem. Wiedział, jak głupie by to było. Jednakże wraz z każdym ruchem drobna dłoń zaciskała się coraz bardziej na ciemnych kosmykach, co w fazie końcowej dość boleśnie odczułem, choć była to raczej słodka tortura, niby hołd dla moich starań. W końcu gdy poczułem, jak każdy mięsień Jimina spina się zwiastując orgazm, wepchnąłem całe przyrodzenie, najgłębiej jak się dało, by po paru sekundach poczuć jego spermę zalewającą moje gardło. Fakt, że doszedł z moim imieniem na ustach, trafił wprost do mojej męskości, która od samego wejścia pod prysznic domagała się uwagi. 
- Chyba pora na rewanż, prawda? - rzuciłem. oblizując usta.
- Należy ci się jak nigdy dotąd. - odparł cicho, wciąż desperacko łapiąc oddech, by przywrócić swoje wszelkie czynności życiowe do prawidłowego stanu. 

time skip prosiaczki

- To było... - westchnął Jimin wychodząc spod prysznica, gdy jego głos w końcu zaczął z nim współpracować. 
- Niesamowite? Genialne? Najlepsze w twoim życiu? Obezwładniające? Absolutnie idealne? - zasugerowałem, opatulając go w puszysty ręcznik. Blondyn uniósł lekko brew, zdziwiony nagłym aktem troski z mojej strony, lecz po tym co zdarzyło się przed chwilą, już raczej nic nie powinno być dla niego zaskoczeniem. 
- Niezłe. - dokończył krótko. - A najlepsza była wizualizacja liczby zer na moim koncie, gdy ta cała szopka się skończy. - uniósł drwiąco jeden kącik ust. To krótkie, puste stwierdzenie sprawiło, że uśmiech natychmiast spłynął mi z twarzy, a to wszechogarniające poczucie satysfakcji uleciało w niebyt. Jak mógłbym zapomnieć. Która z naiwnych, bardziej ludzkich części mnie pozwoliła mi wierzyć, że w tym całym teatrzyku, choć ta scena była prawdziwa. Nawet w filmach zdarzają się sceny, w których aktorzy nie muszą udawać, lecz moje życie filmem nie było i to pod żadnym pierdolonym aspektem. 
- Już niedługo, a potem będziesz mógł iść w pizdu, byle z dala ode mnie. - burknąłem, a każde przepełnione kłamstwem słowo rozchodziło się echem po moim ciele, niczym trujący jad. - A im bardziej niszczysz każdą chwilę, która mogłaby choćby udawać normalność, utwierdza mnie to jedynie w przekonaniu, że im prędzej się pożegnamy, tym lepiej. - dodałem, przyjmując kamienny wyraz twarzy. I czemu choć wiedziałem, że oba zdania są jak najbardziej prawdziwe, a nawet adekwatne do naszej relacji, tak bardzo nie chciałem ich zaakceptować. Nagle ciszę przerwało ciche skrzypnięcie podłogi w sypialni. Nie byliśmy sami. 
W biegu okryłem się ręcznikiem i w trzech krokach pokonałem odległość dzielącą mnie od drzwi. 
- Maze... - mruknąłem, co zresztą nie zabrzmiało zbyt elokwentnie. Cholera, jest źle. - Jak długo tu jesteś? - spytałem, modląc się, by okazało się, że weszła przed sekundą, jednak wyraz jej twarzy mówił coś zupełnie innego. 
- Jakoś od momentu "Och Andy" aż do "iść w pizdu". - odpowiedziała, przeszywając mnie wzrokiem wyrażającym głęboki szok. Wbiłem spojrzenie w sufit, błagając, by na mnie spadł, kończąc mą egzystencję, pełną życiowych porażek. 
- Cokolwiek się między wami dzieje, jest ze mną bezpieczne, ojciec się nie dowie, ale czy możecie mi do cholery jasnej powiedzieć o chuj chodzi?! - rzuciła stanowczo. - I nie radzę kłamać gołąbeczki, bo już nie dam się nabrać. - dodała drwiąco, ciskając oczyma pioruny. No to mamy przejebane.


Jimin?

środa, 9 grudnia 2020

Od Jimina do Andrewa

 Gdy mężczyzna wszedł pod prysznic, ja w tym czasie runąłem na jego łóżko unosząc rękę ku sufitowi i uważnie przyglądając się wręcz idealnie pasującej obrączce. Kiedyś (gdy jeszcze żyłem na własnym utrzymaniu) lubiłem nosić sygnety i zakładałem je dość często, bo dodawały mi powagi. Plus dzięki nim często miałem większe branie niż zwykle. Cóż, diabeł tkwi w szczegółach, prawda?

 - Jak to nie możesz tego zdjąć pajacu? - warknąłem w odpowiedzi na jego krzyk. 

Uniosłem się leniwie z idealnie pościelonego łóżka i wstałem wyraźnie niezadowolony po czym łaskawie skierowałem swoje kroki do łazienki szatyna. 

 - Mógłbyś się ubrać? - spytałem unosząc brwi ku górze gdy tylko zauważyłem jego nagie ciało.

Wróć. Jego perfekcyjne nagie ciało. Prawda była taka, że kręcił mnie jak cholera, miałem to szczęście, iż mój sponsor był przystojny i spełniał wszystkie moje wymagania. W końcu nie zrobiłbym z siebie dziwki dla jakiegoś ohydnego starucha. Nawet ja posiadałem resztki moralności i zahamowań. Andrew był szczupły, aczkolwiek widać było lekki zarys mięśni. Do tego bardzo wysoki, a kruczoczarne włosy odznaczały się na tle bladej skóry. Lepiej trafić nie mogłem. Oblizałem się lustrując go wzrokiem od góry do dołu.

 - Nie mógłbym, bo wtedy pozbawiłbym cię tego pięknego widoku. - Podszedł bliżej i na ułamek sekundy chwycił mój podbródek tak bym patrzył się mu prosto w oczy.

- Nie jest mi on do niczego potrzebny wyobraź sobie. - Odepchnąłem go od siebie, a on odsunął się aczkolwiek zapewne dla tego, że sam tak postanowił aniżeli pod wpływem mojej siły, bo tak naprawdę jej nie miałem.

Delikatnie chwyciłem jego dłoń, na której znajdował się zakupiony nie tak dawno pierścionek i przyjrzałem mu się uważnie. On również wydawał się wręcz idealnie leżeć na palcu mężczyzny przez co nie powinno być żadnych problemów ze ściągnięciem go. Nie uciskał ale nie był też luźny. Jakby wykonany idealnie na zamówienie z dokładnością co do milimetra. Przejechałem opuszkiem po obrączce, a następnie chwyciłem chcąc ściągnąć ją jednym płynnym ruchem. Z rozczarowaniem doszedłem jednak do wniosku, że nic to nie działo. Zamyśliłem się na chwilę próbując wszelkich sposobów - kręcąc nim na boki, czy ciągnąć jeszcze mocniej.

 - Cholera. - zakląłem cicho nie wiedząc co zrobić. - Mój się zdejmuje normalnie. Patrz. - Powiedziałem chcąc na potwierdzenie swoich słów właśnie to wykonać, aczkolwiek również z marnym skutkiem.

 - No co jest... - Zaczął Andrew przyglądając się moim nieudolnym próbom zrobienia czegokolwiek. - Nie wiem dlaczego to nie działa...

Zacząłem przyglądać się własnej dłoni niczym dzieciak, który pierwszy raz w życiu zobaczył biedronkę i koniecznie musi obejrzeć ją z każdej strony, a następnie dotknąć i dokładnie zbadać. 
Przez myśl przemknęło mi, że może powinienem po prostu wygooglować w internecie co nieco i znaleźć jakiś sposób na zdjęcie tego cholernego pierścionka. Wtedy będę mógł pochwalić się Andy'emu i patrzeć jak ten męczy się ze zlikwidowaniem własnego problemu. Uśmiechnąłem się zadziornie sam do siebie.

 - Idź się umyć. A ja coś jeszcze pomyślę. - Dodałem po chwili przybierając przy tym obojętny ton głosu.

 - Tobie też by się przydało nie sądzisz? - Dobrze wiedziałem co ma w planach zaproponować i musiałem przyznać, iż propozycja sama w sobie była dość kusząca zwłaszcza, że ostatnio nie miałem okazji i czasu (ani ochoty) poczuć jego dotyku na sobie. Mimo to pociąg fizyczny czasami nade mną wygrywał, a nędzni chłopcy w klubie czy dobrze obdarzone przez naturę dziewczyny przy barze nie mogli się nawet równać z jego szatynem. Wręcz nie dorastali mu do pięt. 

Zastanowiłem się dłuższą chwilę zanim podjąłem decyzję i niedługo pozbawiłem się swojej ciut przydużej koszuli odpinając przy niej guzik po guziku. Doskonale widziałem jak mężczyzna śledzi wzrokiem ruch moich dłoni i przyznam szczerze, że napawałem się tym widokiem jak tylko mogłem.
 - To, że w tym momencie to zrobię, nie oznacza, że nie jestem zły. Dalej uważam cię za dupka i skończonego debila. - Powiedziałem twardo i rozebrany już podszedłem do niego palcem wskazującym dźgając go w tors by ten usunął się z drogi.

Pełnym gracji krokiem (a przynajmniej w moim odczuciu) wszedłem pod prysznic i spojrzałem na niego wymownie czekając, aż ten łaskawie zrobi to samo.
 - Zamierzasz tu przyjść czy potrzebujesz zaproszenia? - Uniosłem brwi ku górze i zasunąłem szklane drzwiczki od prysznica, a następnie odkręciłem wodę tak że w chwili stałem się cały mokry. 
Oczywiście wszystko to robiłem przodem do niego czując się jak jakaś rasowa dziwka, ale to tylko mały szczegół.

Andrew?

środa, 9 grudnia 2020

Zmiany w administracji bloga

Witajcie moi mili. Długo biłam się z myślami co powinnam zrobić w związku z naszym małym wilczym blogiem i szczerze powiedziawszy wahałam się z tą decyzją aż do momentu, gdy właścicielki Anette, Jerry'ego i Claudii zapytały czy chcemy dać mu drugiej szansy. W pierwszej chwili poczułam gwałtowne uderzenie w środku, ponieważ powrót do lat, kiedy godziny spędzało się na pisaniu opowiadań i kreowaniu swych postaci, zdawał mi się być czymś niesamowitym. Niestety na całym sentymencie się zakończyło, bo mimo ogromnych chęci nie jestem w stanie pogodzić pracy, nauki i opieki nad stadem zwierząt z blogiem, mimo iż początkowo miałam na to ogromną nadzieję, naprawdę. Pomińmy już fakt, że chyba wypaliłam się jako bloggerka, nie mam nawet pomysłu jak poprowadzić dalej historię mojej ułomnej emocjonalnie wariatki, a bez tego raczej wskóram tu niewiele. Ale dobra, darujmy sobie już te wywody, bo jak zwykle się rozpisuję.

Czystym egoizmem z mojej strony byłoby pozwolić ZN odejść w czeluści zapomnienia, wiedząc, że ludzie, którzy go ze mną tworzyli wciąż chcą by istniał, dlatego też po przemyśleniu wszystkiego, zdecydowałam się na czas swojej nieobecności oddać bloga w ręce trzech pozostałych administratorek. Dziewczyny, wierzę, że zajmiecie się nim jak należy.

No cóż, to tyle ode mnie. Trzymajcie się ciepło!

~Riley