Obudził mnie mocno nieprzyjemny chłód, który prawdopodobnie wydobywał się z uchylonego okna, lecz nie pamiętam, żebym któreś z nich otwierał. Odruchowo przetarłem twarz również chłodnymi dłońmi, lecz szybko wybudził mnie fakt, że nadal miałem na sobie ciemne ubrania, przy łóżku stoi broń, druga leży na biurku i nieźle nawyzywałem się z Naomi. Podniosłem się do siadu z ciężkim westchnięciem i zatrzymałem spojrzenie na osobie siedzącej przy wcześniej wspomnianym stole.
- Ostrzegałam, Jones - odparła kobieta, którą okazała się być Anna - Chociaż.. może gdybyś nie brał stymulanta, nie doszłoby do takiej afery - dodała odwracając na mnie, mrożący krew w żyłach, wzrok.
- Nie, wiedziałem, że tak to się potoczy.. - mruknąłem rozglądając się po pokoju - Z resztą skąd wiesz i gdzie są bronie? - spytałem powoli dochodząc do siebie.
- Jesteś po wielu szkoleniach i Ty nie wiedziałeś, że tak to się potoczy? - posłała złowrogi uśmiech - Ty to jesteś jednak debil, dupek i zawzięty buc - syknęła na swój spokojny sposób.
- Nasłuchałem się już tego.. Mów skąd o tym wszystkim wiesz. - zatrzymałem na nie wzrok.
- Mam swoje źródła informacji, zaś broń odwiozłam tam, skąd pożyczałeś - odpowiedziała wstając z obrotowego krzesła - A teraz szukaj sobie nowego domu. Lepiej żebyś nie sprawiał jej już więcej przykrości - dodała zakładając swój płaszcz na siebie, po czym wyszła bez słowa.
Miałem tak bardzo mieszane uczucia w sobie, że nie wiedziałem za co się najpierw zabrać. Czas jednak nie lubił stać w miejscu i pomimo, że czułem jakby minęło dopiero pół godziny, zleciało dobre drugie tyle, przez co na zegarku wyskoczyła dziewiąta rano. Wziąłem więc szybki prysznic i spakowałem wszystkie swoje rzeczy do walizek. W między czasie dostałem wiadomość od Anny z linkiem do kilku domków w Elmo oraz jego okolicy, zaś sam wybór nie należał do trudnych. Padło na White Sakura, domek dość podobny do mojego rodzinnego domu i nawet był w okazjonalnej cenie. Wybrałem numer do właściciela i umówiłem się z nim jeszcze na dzień dzisiejszy. Problem jednak wystąpił podczas pakowania walizek do bawarki, która nie należy do aut rodzinnych. Układanie rzeczy w bagażniku było niczym tetris, lecz po kilku minutach główkowania wszystko było wpakowane do pojazdu. Mniejsze przedmioty odłożyłem na tylnej kanapie, zaś miejsce pasażera pozostawiłem dla Argo. Zdążyłem zjeść ostatni posiłek w tym domostwie i upewniłem się, że w pokoju pozostawiłem ład i porządek, zabierając wszystko to, co zabrałem z rodzinnego domu. Cicho westchnąłem widząc zamknięte drzwi pokoju Naomi, lecz wiedziałem, że jej tam nie ma.. tak samo jak nie ma we mnie odwagi, by teraz tak o do niej podejść i przeprosić. Nie chcę jej już ranić, więc postanowiłem opuścić Zimowy Poranek. Stanąłem przed tablicą korkową zamieszczoną w kuchni i wykreśliłem siebie z zamieszkałych tutaj lokatorów. Zabrałem ze sobą towarzysza i opuściłem teren obecnej posiadłości. Czy było mi to ciężko uczynić? Nie. Zrobiłem to dla dobra oraz bezpieczeństwa Naomi.. Ja ją kocham, tylko szkoda, że zrobiłem z siebie idiotę.
Po podpisaniu umowy odnośnie domku White Sakura, dostałem klucze oraz ważne dokumenty posiadłości. Zrobiłem też częściowy przelew na konto sprzedającego i uzupełniłem wszystkie ważne informacje w tutejszym urzędzie. To jednak zajęło dość dużo czasu i dopiero koło szóstej wieczór mogłem na spokojnie wrócić do nowego domu. Rozpakowałem swoje rzeczy i upewniłem się co do obecnych tutaj zabezpieczeń, żebym rano nie napotkał jakiegoś nieproszonego gościa. Lecz to nie wszystko na dzisiaj, gdyż miałem w planach odebrać motocykl z rodzinnego domu. W końcu mam własny garaż, więc i taka maszyna może tam stać. Jako, że bawarka nie posiada haku, musiałem prosić o pomoc Victora, który z przyjemnością przyjechał pod dom. Wie, że mnie sprzedał, więc teraz będzie chciał rozgrzeszenia.
- Wiesz, gdzie jechać - mruknąłem zapinając pas w aucie.
- Aż tak źle? - spytał niepewnie i ruszył w drogę.
- Źle? Wyobraź sobie, że nie mam z nią już żadnego kontaktu - odpowiedziałem patrząc przed siebie - Jak mogłeś sprzedać im informację o mnie?
- Wiesz, że Anna ma swoje sposoby. Potrafi zmanipulować człowieka i dostać to, czego chce - odparł mężczyzna - Z resztą ona sama w policji siedzi i wiedziała od początku, że nie ma żadnych szkoleń - dodał tłumacząc się.
Odpowiedziałem mu cichym westchnięciem i w sumie przez resztę drogi słuchaliśmy muzyki z radia. Ja nie miałem ochoty na rozmowy, zaś Victor po prostu stał się bardziej zamknięty po śmierci swojej niedoszłej żony. Nie dziwię mu się i nawet go rozumiem.
Droga powrotna minęła znacznie lepiej, gdyż nawinęły nam się jakieś chore rematy do rozmów. Pomijaliśmy całkiem temat kobiet i prowadziliśmy dziwne rozkminy, czemu jest tak, a nie inaczej. Czasami jednak myślałem, co obecnie dzieje się z Naomi. Czy jest bezpieczna? Czy dobrze się czuje? Nie raz miałem ochotę do niej zadzwonić, lecz wiadomo, że nawet by nie odebrała.
Będąc już w domu, ostawiłem maszynę na odpowiedni stojak i postanowiłem przynajmniej raz wyspać się do pracy. Zjadłem coś lekkiego, a po prysznicu od razu skierowałem się do sypialni. Szybko udało mi się zasnąć, co było raczej dobrym znakiem.
Następnego dnia, będąc w pracy, spotkałem się z Anną podczas kilku minutowej przerwy na posiłek. Nie była ze mnie zadowolona ani dumna, lecz na pewno jest jej lżej wiedząc, że morderca naszych rodziców nie żyje, zaś ja czułem, że to nie koniec problemów z mafią.
- Jak nowy dom? - spytała brunetka popijając ciepłą kawę, która siedziała naprzeciwko mnie.
- Trudno przywyknąć do pustych pokoi i braku pięter - odpowiedziałem bawiąc się pustym kubkiem po herbacie - Lecz jest znacznie wygodniej i więcej miejsca do życia - dodałem lekko wzdychając.
- I duży garaż, który przekonał Ciebie do zakupu.
- Zdecydowanie - zaśmiałem się krótko, lecz uśmiech szybko zniknął.
- Nadal o niej myślisz.. - mruknęła kobieta i oparła się łokciami o stół przybliżając się do mnie.
- Nie zapomnę o niej. Nie potrafię - zerknąłem na siostrę - Czuję się źle z tym wszystkim..
- Spotkaj się z nią - rzuciła szybko.
- Żeby znów się pokłócić? Nie chce jej znów krzywdzić.. - opuściłem wzrok na papierowy kubek.
- Lecz tym razem nie jesteś po stymulancie - szepnęła próbując przekonać mnie do spotkania.
- Wiem i lepiej, żeby teraz nie wiedziała - wróciłem spojrzeniem na brunetkę - Jak będziesz z nią rozmawiać, nie mów jej tego.. Wolałbym z czasem sam jej to powiedzieć.
- Nic na ten temat jej nie powiem, a wiesz, że potrafię opowiadać wymijająco - posłała mi miły uśmiech i zerknęła na zegarek.
- Dzięki - odwzajemniłem gest - Teraz chyba czas zająć się pracą.. - dodałem widząc zaledwie kilka minut do zakończenia przerwy.
- Racja, idziemy - rzekła wstając i razem opuściliśmy pseudo stołówkę.
Dni mijały i każdy wyglądał tak samo. Pracę kończyło często późnym popołudniem lub nawet wieczorem, gdy sprawa tego wymagała, zaś w domu bywałem tylko w nocy, gdyż resztę dnia spędzałem na siłowni lub na placu szkoleniowym z Argo. Lecz w głowie miałam pełno pytań odnośnie Naomi, o którą nadal się martwiłem. Dość często się zdarzało, że w nerwach niszczyłem jakiś mebel, który oczywiście później naprawiałem lub wymieniałem, a na siłowni uszkadzałem worek treningowy, byleby nie wyżywać się na drugim człowieku. Nie tak wyobrażałem sobie życie.. Los jednak pokazał mi światełko nadziei i jakieś dwa tygodnie po przeprowadzce, zająłem się motocyklem, gdyż akurat wtedy przypadał mi dzień wolny. Pomimo zimy, pogoda od rana wyglądała na typowo wiosenną, co znacznie zachęciło mnie do pracy w garażu. Zrobiłem generalny przegląd jednośladu i jedyne co było do wymiany, to wszelkie ogumienia oraz uszczelki. Sama robocizna potrwała od dwóch do trzech godzin, więc wyrobiłem się z tym jeszcze przed południem. Zalałem benzynę do baku oraz uzupełniłem wszelkie płyny, po czym odpaliłem maszynę. Pracowała bezbłędnie i przyjemnie wkręcała się na wyższe obroty. Wtem zerknąłem na pogodę za oknem i grzechem byłoby nie przetestowanie motocyklu. Wróciłem się do garderoby i ubrałem ocieplany strój dostosowany do jazdy na jednośladach, tym bardziej w takich warunkach. Chwyciłem za czarny kask z równie czarnym wizjerem oraz rękawice, po czym wróciłem się do garażu. Zasiadłem za kierownicą maszyny i przygotowałem się do jazdy. Czując pracujący silnik pod sobą, przypomniałem sobie lata młodości, gdy to jeździłem na motorynce lub nawet małym motocyklu (minibike). Gdy byłem gotów, wyjechałem z garażu i poprzez pilot zamknąłem jego bramę. Faktycznie, nie było z ciepło, lecz przypływ adrenaliny zaczął z lekka mnie ogrzewać. Było przed południem, więc drogi były w większości spokojne, lecz czas było wyjechać po za miasto. Tam nie oszczędzałem maszyny i wyciągałem z niej jak najwięcej, co powodowało uśmiech na mojej twarzy.. oraz chłód na moim ciele. Po pewnym czasie skierowałem się do miasta i znacznie zmniejszyłem prędkość, aby nie wpaść zaraz na tył jakiegoś pojazdu. Dojeżdżając do centrum zatrzymałem się na czerwonym świetle, tak jak kilka aut za mną czy też naprzeciwko mnie. Wiedząc, że trochę sobie poczekam, wrzuciłem na bieg neutralny, oparłem się nogą o asfalt i wyprostowałem się, chcąc poczuć ulgę w plecach oraz rękach, gdyż podczas jazdy bywam lekko pochylony do przodu. Myślałem, że nic mnie dzisiaj nie zaskoczy, lecz byłem w błędzie. W tym samym momencie, przede mną, przechodziła Naomi.. nadal tak samo piękna i zabójcza jednocześnie. Ciągle trzymałem na niej wzrok, a dzięki ciemnemu wizjerowi, kobieta nie miała opcji rozpoznania mnie. Moje serce przyspieszyło, a w duszy miałem bardzo mieszane uczucie. Z jednej strony nerwy, z drugiej żal do samego siebie. Gdy ciemnowłosa zerknęła w moim kierunku, chciałem zniknąć, by nie sprawić jej przykrości, lecz to niemożliwe. Miałem jednak nadzieję, że nie rozpoznała mnie.. choć w sumie nie miała jak. Odprowadziłem ją wzrokiem na drugą stronę ulicy i pożegnałem krótkim uśmiechem, a widząc czerwone światło dla pieszych, przygotowałem się do ruszenia. Chciałem się odstresować i mając przed sobą długą prostą, ruszyłem z miejsca dość szybko i tak samo zniknąłem w obecnego skrzyżowania, zaś po kolejnej pół godzinie wróciłem dopiero do domu.
Naomi?
1700 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz