Minęło kilka dni, a wszystko, w pewnym stopniu, wróciło do normy i mogłam zająć się tylko sobą. Czerpałam radość z mojej pracy, choć spotykanie trupów i oglądanie sekcji zwłok nie jest najprzyjemniejsze, lecz mi to sprawia frajdę. Od czasu do czasu spotykałam się z Austinem lub znajomymi, lecz mało kiedy na jakiekolwiek imprezy. Nigdy za tym nie przepadałam i raczej nie zmienię zdania. Jednakże zdarzały się też te gorsze akcje, gdzie towarzyszył mi nawet Austin jako kryminalny. Jedną z nich było odbicie zakładników z japońskiej mafii, która dziwnym cudem dostała się w te rejony. Noszenie na sobie kamizelki kuloodpornej, sprzętu potrzebnego do włamywania się, skuwania przestępów oraz ogłuszania napastników, nie należało to najlżejszych, gdyż swoje ważyło. Nie byłam do tego przyzwyczajona, gdyż przeważnie przesiadywałam w biurze, gdzie mogłam rozwiązywać nierozwiązywalne, lecz tego dnia potrzebne było wsparcie każdego, kto ma uprawnienia policjanta. Czujnie kroczyłam u boku brata i Victora, a nasza trójka tworzyła mocno zgrany zespół. Nie potrzebne nam były słowa, aby się rozumieć, wystarczyło spojrzenie, choć Victor nie należy do likantropów i ma ludzkie zmysły.
Akacja przebiegła zgodnie z planem, więc udało nam się odnieść sukces, nie licząc dwóch rannych mundurowych, którzy przez swoje niedopatrzenie wpadli w pułapkę. Gdy ich zabrała karetka, a czterech ocalałych przestępców trafiło do więzienia, trzeba było zająć się resztą ciał, które wpakowaliśmy w czarne worki i zanosiliśmy do czarnego busa. Dalej trafią w odpowiednie ręce. Tego typu sytuację rzadko się zdarzają, szczególnie w profesji detektywa, lecz jak szef każe, to trzeba to robić.
Po pracy często zdarzało mi się odwiedzać stajnie, gdzie omijałam wszelkie obecne tam kobiety. Nigdy za nimi nie przepadałam i tego będę się trzymać. Siodłałam jednego z obecnych tam wierzchowców i razem z Marou przemierzaliśmy obecne tutaj lasy. Nie ma nic lepszego od kontaktu z naturą. Nawet jeśli jest to zima, a temperatura spada grubo poniżej zera. Skrzypienie śniegu pod kopytami i delikatne szczypanie mrozu w policzki, a po jeździe ciepła czekolada w pobliskiej kawiarence. W domu skupiałam się głównie na warzeniu nowych ziółek aromatycznych lub też leczniczych, które zamknięte próżniowo mogą wytrzymać lata. Jest to mój odpoczynek, może dla tego, że w ten sposób przeżyłam chyba większość życia - z naturą.
513 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz