Ariana | Blogger | X X

środa, 30 stycznia 2019

Od Taehyunga CD Iry

Nie mogłem znieść tego co się stało. Przecież ona nie zostawiłaby mnie w własnej woli, w końcu się... przyjaźniliśmy. Byłem wolny, media nie dowiedziały się o moim małym wybryku i krótkiej odsiadce. Mimo to miałem teraz pod swoją opieką wielkiego kota, który dodatkowo chyba mnie nie lubił.
Cholera, Ira gdzie jesteś?
Przeczytałem list, dokładnie i to kilka razy chcąc dokładnie zrozumieć przekaz i doszukać się drugiego dna (którego chyba tam nie było).
Rozważałem wszystkie za i przeciw a do mojej głowy coraz bardziej dochodziła myśl by wszystko to zgłosić.
Złe traktowanie ludzi, prawdopodobnie znęcanie się nad zwierzętami, możliwe też, że nielegalny transport... To już wystarczające zarzuty by iść siedzieć i to co najmniej na kilka lat.
W końcu zdrowy rozsądek wygrał, a ja po prostu nie mogłem tego nie zrobić i już następnego dnia z samego rana zgłosiłem zaginięcie. Oczywiście pan z komisariatu pamiętał mnie bardzo dobrze i widząc moją osobę skrzywił się nieznacznie.
 - Zaginęła... Moja przyjaciółka. - Bąknąłem bez żadnego zbędnego przywitania.
 - Nie wiem czy możemy panu zaufać.
 - Możecie. - prychnąłem. - Po prostu mi pomóżcie.
Opisałem dokładnie jej wygląd i sytuację w której zaginęła , oczywiście nagiąłem kilka faktów żeby nie wzięli mnie za wariata, ale już chwilę później obiecali mi, że jak najszybciej rozpoczną poszukiwania.
Wracając pieszo do domu w głowie ogarniałem wszystkie za i przeciw. Nie wiedząc co o tym myśleć. Miałem tylko nadzieję, iż wszystko pójdzie zgodnie z planem i nikt zbytnio na tym nie ucierpi, zwłaszcza moja urocza towarzyszka.
~*~*~*~*~
Gdy następnego dnia dostałem telefon, że brunetka jest na komisariacie, nawet urwałem się z treningu tłumacząc się nagłym przyjazdem ciotki, którą muszę odebrać z lotniska. W każdym razie pobiegłem tam zgarniając po drodze Dakotę, który na pewno też chciał zobaczyć swoją prawdziwą właścicielkę. 
Wszedłem bez pukania do tak zwanej sali przesłuchań i gdy ujrzałem bezpieczną Irę odetchnąłem z ulgą.
 - Ira! - krzyknąłem z radością
Zauważyłem, że była przygnębiona, prawie na granicach płaczu, a niedaleko niej spoczywało małe tygrysiątko. Zamieniłem kilka słów z policjantem i wróciłem do dziewczyny już w samotności chcąc porozmawiać.
 - Ira, ja... Nie wiem co się tam stało. - Uklęknąłem przed nią. - Przepraszam cię... Ale... Ja po prostu musiałem cię znaleźć... Tam nie byłaś bezpieczna. - Pogładziłem ją po policzku, a ona podniosła na mnie wzrok.

Ira? Pisane na informatyce, so jak coś to sorkiiii~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz