- Ojca? Nie wspominałeś nic o ojcu... - mruknąłem będąc już odprężony i zataczając różnorakie kształty palcem na klatce piersiowej mężczyzny.
Tak, dalej byliśmy prawie, że nadzy.
- To bardzo długa historia...
- Możesz opowiedzieć... Em... Jeśli chcesz... - Powiedziałem nieco skrępowany.
- Po prostu zostawił moją matkę, gdy dowiedział się, że była ze mną w ciąży, w sumie nigdy go nie widziałem na oczy... Nie wiem jak wygląda, kim jest, czym się zajmuje...
- I to jest ta długa historia? - Uniosłem brew do góry i roześmiałem się chwilowo za co dostałem kuksańca w bok. - Już, dobra, przestaję. - Odchrząknąłem.
- Tak to jest ta długa historia. - Bąknął naburmuszony chyba nieco żałując że się nią ze mną podzielił.
W geście przeprosin obdarzyłem jego szczękę motylimi pocałunkami i powoli przeniosłem się na jego szyję robiąc to samo. Ten tylko mruknął cicho zadowolony i przymknął powieki głośno wzdychając.
- Może... Powinieneś z nim pogadać? Poznać go? Może nie jest taki zły jak się wydaje... Może miał swoje powody?
- Co ty możesz o tym wiedzieć, miałeś normalną rodzinę. - sarknął.
- Em... Nie do końca, ale tę rozmowę zostawimy na kiedy indziej, zresztą pewnie cię to nie interesuje... W każdym razie, zadzwoń do niego i spotkaj się z nim, jak ci się nie spodoba to więcej się nie zobaczycie. - Wzruszyłem ramionami.
- Nie mam telefonu.
- Co?! Jak nie masz?
- Jak do ciebie zadzwoniłem to rozwaliłem go o ścianę.
- Jak bardzo ułomny jesteś? W życiu nie byłoby mnie stać na takie cudo a ty to od tak sobie psujesz. - Prychnąłem.
- Na szczęście teraz możesz kupić sobie z dziesięć takich bo twoje konto pęka w szwach. - Cmoknął mnie w usta. - Zbieraj się jedziemy do galerii. - Odparł podnosząc się z łóżka.
- Co?
- Potrzebuję telefonu tak? Masz pięć minut bo inaczej jadę sam.
- Głupek. - Prychnąłem zrywając się z łóżka.
Musiał to być komiczny widok, gdy on jak gdyby nigdy nic siedział sobie na kuchennym krześle, a ja usiłowałem chociaż w miarę się ogarnąć.
~*~*~*~*~*~
Będąc na miejscu nie dość, że kupił sobie najdroższy telefon jaki był na wystawie to odwiedził jeszcze kilka sklepów które ceniły się niezmiernie wysoko. Między innymi nabył nowy garnitur od Armaniego, bo stwierdził że mu brakuje jakiegoś nowego. Namówiłem go by już na miejscu przełożył kartkę ze starego urządzenia i skontaktował się z ojcem. Zasiedliśmy więc w jednej z kawiarenek, gdzie zamówiliśmy po kawie.
- Halo? - Zaczął rozmowę szatyn. - Przemyślałem to co powiedziałeś, przepraszam za moją reakcję. Nie, to wcale nie było przyjemne. Obiad? Rodzinny? Po co tam ja? Będę o 16... Mam... Kogoś zabrać? - Spojrzał na mnie wymownym spojrzeniem. - Tylko wiesz... Ja... Hm, mam chłopaka. Oh, jak miło. Prześlij mi dokładny adres, zjawimy się w sobotę. - Cała ta rozmowa była niezwykle sztywna i szorstka co mnie w sumie nie zdziwiło.
- Masz chłopaka? Nigdy o nim nie wspominałeś... - Bąknąłem bez namysłu.
- Będziesz udawać mojego chłopaka w sobotę debilu. Przecież nie pójdę z jakąś nieznajomą laską. - Puknął się w czoło, a ja teatralnie wywróciłem oczami. - Nie planuj sobie nic na sobotę.
- Ale... Impreza...
- Płacę podwójną stawkę.
- Stoi. - Uśmiechnąłem się niczym rasowy zboczeniec.
Andrew?
Słowa: 554
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz