Ariana | Blogger | X X

środa, 23 stycznia 2019

Od Iry CD Taehyunga

Czyszczenie sprzętu było tak samo nudnym zajęciem jak kiedyś. Ten zapach oleju do skóry tak strasznie drapał w szyję, że po krótkim czasie nawet nie miałam siły odkaszleć. Spędziłam tu dopiero tydzień. Ten strasznym tydzień. Nie wiem co dzieje się na zewnątrz, a dyrektor jak na razie nie dopuścił mnie do żadnego występu. Nie miał do tego zwierząt. Jak się okazało, od czasu kiedy uciekam nie zatrudnił nikogo na moje miejsce. Jakby wiedział, że z czasem wrócę. Pracował tu chłopiec, który na oko mógł mieć 15 lat i także uczył się tresury, ale jego podopieczny był zbyt mały by mógł brać udział nawet z najłatwiejszymi sztuczkami. 

Podniosłam wzrok, gdy usłyszałam, że wejście do namiotu się podniosło, a do środka wpadło zimne powietrze. 

- To tylko ja. Przeniosłem ci jedzenie, chyba dawno nic nie jadłaś, co? - Jack wszedł do środka, a jego szczupła sylwetka w świetle lamki wydawała się o wiele drobniejsza niż zwykle. Nadal nie powiedział mi skąd się tu wziął, lecz mogłam się domyśleć po wypukłym znaku, został naznaczony jak bydło. 

- Dzięki młody, ale nie jestem głodna. Możesz zjeść moją porcje, tobie bardziej się przyda. - znów zajęłam się czyszczeniem, odsuwając parę rzeczy z biurka by chłopak mógł usiąść. I tak wyglądała moja codzienność. Siedziałam w tym zakichanym namiocie, rozmawiając z młodym o różnych głupotach. Nawet nie wychodziłam by zobaczyć występy reszty trupy, nie miałam siły. Wciąż rozmyślałam. Co tam u Dakoty? Jak czuje się Tae? Czy dają sobie radę? Mogę mieć jedynie nadzieję, że tak. Muszę w to wierzyć. 

- Jesteś strasznie małomówna, bardziej to ty przypominasz mi tygrysa niż moja Mor!  - zaśmiał się, przyglądając się mojej pracy. Tylko raz straciłam kontrolę nad młodym. I owinęłam połykaczowi ognia bat wokół szyi, gdy jego ręką znalazła się na moim pośladku. Obleśny typ. 

- Każdy z czasem dziczeje i to od nas zależy w jakim stopniu. 

Odłożyłam wszystko na bok, wpatrując się w niego. Dlaczego on był taki szczęśliwy? Czyżby dyrektor tylko wobec mnie się tak zachowywał? 

- Ach, zapomniałem Ci powiedzieć! Dyrektor prosił byś wieczorem do niego przyszła, nie wiem o co chodzi - odparł z pełną buzią. Podałam mu chusteczki by mógł wyrzeć brudną twarz, a sama chwyciłam za grzebień by rozczesać włosy. Czuję, że to będzie trudny wieczór. 

~*~

Gdy weszłam do głównego namiotu, zatkało mnie. Mężczyźni w niebieskich strojach przetrząsali każdy skrawek, a szef siedział na ziemi, przykuty kajdankami do jednej z rur grzewczych. Nagle poczułam dotyk na ramieniu i gwałtownie odwróciłam się w stronę młodego mężczyzny. 

- Jesteś Ira, prawda? 

Kiwnęłam głową. 

- Ktoś zgłosił twoje zaginięcie, a tutaj znajdował się jedyny trop jaki znaleźliśmy. Nic ci nie jest? 

Zaprzeczyłam.

Jack stanął obok mnie, w tak samo wielkim szoku, rozglądał się wokół. Ruszyłam w stronę wyjaśnia z namiotu, by odetchnąć. Czy to koniec? Jestem wolna? Ale jeśli tak to mogę... 

Huk. Krzyk ludzi. Wystrzał. 

Wbiegłam z powrotem do namiotu. Jack leżał na ziemi ze złamanym karkiem, a obok niego leżał dyrektor z raną postrzałową w nodze. 

Martwe oczy, wpatrywały się we mnie. To tylko sen, prawda? 

~*~

Resztę pamiętam jak przez mgłę. Policjanci zaczęli zabierać zwierzęta transportetem, ale słysząc przestraszony pisk małej tygrysicy, zabrałam ją warcząc na wszystkich wokół. To była tygrysica Jacka. To on miał ją trenować i zbudować z nią więź. A już po chwili czekałam z nią, wtuloną w moją bluzę, na komisariacie, czekając na osobę, która zgłosiła moje zaginięcie. 

<Tae?? >

Słów : 548

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz