Ariana | Blogger | X X

czwartek, 22 listopada 2018

Od Riley CD Gabriela

- Może i jesteś impotentem... - zatopiłam opuszki palców w jego ramieniu, patrząc mu głęboko w oczy - ... ale cholernie słodkim.
Słysząc to mężczyzna popatrzył na mnie z wyraźnym oburzeniem, by po chwili jednym zdecydowanym ruchem znów przycisnąć mnie do ściany. Chyba nie spodobał mu się ten komentarz.
- "Słodkim"? - wycedził przez zęby z pełnym współczucia spojrzeniem.
Pokiwałam głową z rozbawionym uśmiechem, odgarniając za ucho wpadające mu do oczu mokre kosmyki włosów - Zwłaszcza gdy jesteś wściekły, a potem robisz taką minę jak teraz - nim zdążył zrobić cokolwiek przyciągnęłam go do siebie. Czułam bijące od niego ciepło. Nie wiedziałam tylko, czego się po nim spodziewać - większej irytacji, czy może wręcz przeciwnie? Obstawiałabym bardziej to pierwsze.
Wpiłam się w usta Gabriela kończąc pocałunek lekkim nadgryzieniem jego wargi, z której wypłynął cienki strumyczek krwi, przez cały czas nieudolnie starając się wyzwolić ciało od jego dłoni, lecz ten wcale nie zamierzał odpuścić, zaciskając ręce coraz mocniej.
- Ostrzegałem żebyś mnie tak nie nazywała! - wyszczerzył się złośliwie znów przerzucając mnie przez ramię, przy czym przez ułamek sekundy zawirowało mi w głowie, choć nie przejęłam się tym zbytnio.
- Udowodnij - rzuciłam przybierając obojętny wyraz twarzy, co jeszcze bardziej wkurzyło Gabriela i zanim się obejrzałam rzucił mnie na łóżko. To tyle? Myślałam, że stać go na więcej...
Brunet nachylił się nade mną bez słowa poczynając kolejne kroki, by tym razem przejąć inicjatywę. Przysunąwszy się jeszcze bliżej złączył nasze usta w pełnym pasji, gorącym pocałunku, podczas gdy jego dłonie nieubłaganie zbliżały się do coraz to niższych partii mego ciała. Oplotłam nogi na torsie Asha, zmysłowo zataczając koła na jego umięśnionej klatce piersiowej. Zaczyna się robić ciekawie...
~•~●~•~
Z cichym, ledwie słyszalnym jękiem przekręciłam się na drugi bok, w nadziei, że ktoś jeszcze będzie tak miły i wyłączy słońce, ale niestety nie zapowiadało się aby me modły zostały wysłuchane. Po dłuższej chwili wlepiania wzroku w bury, gdzieniegdzie popękany sufit, zerknęłam kątem oka na leżącego obok Asha. Hm, czyli jednak to zrobiliśmy, bezczeszcząc pamięć biednej madame Leith. Jakież to smutne... No nic, niech kobita spoczywa w spokoju. Swoją drogą, nawet nie sądziłam, że kolejna wspólna noc może być równie przyjemna (a może nawet lepsza?) od pierwszej. Chociaż? Nie no, może nie znowu lepsza ale... dobra, mniejsza z tym.
Ziewnęłam wciąż nieco zaspana, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu swoich ubrań, jednak gdy tylko ogarnęłam, że moja ulubiona, piękna koszula leży sobie w strzępach gdzieś daleko za drzwiami od łazienki, momentalnie się we mnie zagotowało i nie minęły nawet dwie minuty jak partner w akcie zemsty dostał eleganckiego kuksańca.
- Kur*a! Co jest?! - otworzył oczy półprzytomny, po czym podniósłszy wzrok popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Możesz mi powiedzieć w co ja mam się teraz ubrać? - skrzyżowałam dłonie na piersiach.
- Tylko mi nie mów, że znowu żałujesz. Sama tego chciałaś. - zaznaczył zakładając chwilę temu podniesione z podłogi spodnie - Wiem, że to też ci się podobało - dorzucił z pokerową twarzą, spoglądając na ciemnoróżowe ślady na mej szyi.
- To nie malinki tylko siniaki, palancie! Wkładasz w to za dużo siły, a za mało serca - pokazałam mu język, w zasadzie zaprzeczając podświadomie samej sobie, jednak perspektywa ponownego doprowadzenia mężczyzny do szału była po prostu zbyt kusząca.
- Było się nie kaleczyć nożem, to nie byłabyś taka wydelikacona.
Wydelikacona? No nie! Dość tego!
- Odwołaj to ty... - nie dokończyłam wskakując na plecy chłopaka, zdzielając go tym, co aktualnie znalazło się w zasięgu ręki (czytaj: czarnym, koronkowym biustonoszem, bo przecież powszechnie wiadomo, iż stanowi on jedną z najskuteczniejszych broni).
Pomińmy fakt, że w tej całej głupawce nieopatrznie zrzuciliśmy lampę z szafki, która z głośnym trzaskiem rozbiła się na drewnianej posadzce. Kurde, raptem jedna noc i kilka minut poranka, a już za naszą sprawą przez dom przechodzi armagedon.
- Rozumiem, że to też było w spadku? - uniosłam kąciki ust w niewesołym uśmiechu.
- Pewnie tak - wzruszył ramionami odstawiając mnie na ziemię.

Gabryś? ♡

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz