- Już myślałem, że was porwali - zażartował mężczyzna i wszedł do środka za moim pozwoleniem.
- Oczywiście - odparłem zamykając za nim drzwi, po czym podskoczyłem do drzwi sypialni, które również zasunąłem. Wolałem żeby nie widział Naomi w takim stanie. - Coś się stało, że przyszedłeś? - spytałem próbując się jakoś dobudzić.
- Sprawdzam, czy wszystko w porządku - odpowiedział rozglądając się - Victoria mówiła, że czasami kręcą się tutaj dziwni ludzie - dodał zatrzymując na mnie wzrok.
- Czekaj, czekaj.. kto ? - zmrużyłem lekko oczy z uśmiechem.
- Taka jedna.. - odparł uciekając wzrokiem - Poznałem ją kilka lat temu i.. spodobała mi się, lecz miała wtedy męża, a nasz kontakt się urwał. Spotkałem ją w restauracji i jakoś tak wyszło, że teraz siedzi w moim pokoju - wyjaśnił kończąc westchnięciem.
- To brawo, kiedy ślub? - spytałem z wrednym uśmiechem przypominając sobie, jak to on zadał mi takie samo pytanie.
- Oj jak najszybciej - zaśmiał się i wnet zerknął na telefon - Musze już iść. Trzymaj się - rzucił szybko i skierował się do wyjścia.
Pożegnałem go i zamknąłem za nim drzwi, po czym postanowiłem się w końcu ogarnąć. Wyjąłem z szafy normalne ubrania i wskoczyłem do łazienki, a szczególnie do obecnej tutaj wanny. Odprężenie, relaks i uspokojenie umysłu, tego mi brakowało. W sumie to jeszcze przydałby się masaż, no ale to z czasem.
Gdy oby dwoje byliśmy już najedzeni i gotowi do wyjścia, ruszyliśmy zwiedzać Miasto Aniołów. Niby już tutaj byłem, lecz bez tak pokręconej osoby jak Naomi. Przy niej wszystko było takie inne, takie ciekawsze i zachęcające do zwiedzania. My bawiliśmy się dobrze, a ludzie patrzyli na nas jak na dzieci lub dwójkę kretynów, co jeszcze bardziej nakręcało nas do wygłupów. Przez to dzień zleciał nam bardzo szybko i znów nastał wieczór, lecz i na taką porę miałem pomysł. Gdy brunetka odniosła swoją zdobycz do pokoju, zaproponowałem wypad do największego klubu w LA i nawet się zgodziła. Widząc przed hotelem jednego z naszych kierowców, poprosiłem go, aby nas tam podrzucił. Z uśmiechem wskazał na auto i gdy wsiedliśmy do jego środka, od razu skierował się do celu. Przygrywała nam taneczna muzyka, przez co nie brakowało śmiechów w pojeździe i tyle dobrego, że trafił nam się wyluzowany kierowca i nie miał pretensji odnośnie zachowania.
Po kilku minutach, kierujący zatrzymał się w wyznaczonym miejscu i nim wysiedliśmy, dał nam dwie karty, które upoważniają nas do darmowego wejścia do klubu. No tak, wszystko jest opłacone przez górę. Przyjąłem podarunek i wraz z brunetką poszliśmy do wielkiego budynku. Jego wygłuszenie było na tyle dobre, że nie było słychać grającej w środku muzyki, lecz gdy tylko minęliśmy jego próg, wpadliśmy w rytm imprezowej nuty. Dym, lasery, bar, kobiety.. ale to pomińmy, no i oczywiście DJ, który puszczał nawet dobre składanki.
Jako, że oby dwoje zeszłego wieczoru przesadziliśmy z alkoholem, dzisiaj skończyło się na dwóch szotach, tak na rozluźnienie. Nie potrzebowaliśmy większej ilości procentów, gdyż bez tego bawiliśmy się świetnie. W pewnym momencie zainteresowany godziną zerknąłem na zegarek i zauważyłem tylko trzy cyferki, gdyż było grubo po drugiej w nocy. No nieźle. Wspomniałem o tym brunetce, gdyż jutro mamy powrót do domu. Przyjęła fakt do siebie i skierowaliśmy się w stronę łazienek, by choć trochę pozbierać myśli oraz załatwić swoje potrzeby. Trudno było nam opuścić klub, gdyż póki człowiek młody, to ma ochotę się bawić, więc usiedliśmy przy barze i obserwowaliśmy ludzi delektując się zwykłymi sokami bez procentów. Padały dziwne komentarze, przez co znów mieliśmy głupawkę, a zarazem własną zabawę. Przyznam, że nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłem. Jednak chyba nikt nie spodziewał się tego, co po chwili nastąpiło. Nagły wybuch przy konsoli, stłumiony pisk w mojej głowie i panikujący ludzie szukający wyjścia, zaś ludzie siedzący przy barze znajdowali się powaleni na podłodze.. w tym ja z Naomi. Podniosłem się najszybciej jak mogłem i lekko chwiejnym krokiem podbiegłem do brunetki, która o dziwo znajdowała się nieco dalej ode mnie. Była przytomna, lecz trochę oszołomiona.
- Nao.. wstawaj - powiedziałem szybko pomagając jej wstać.
- Co się właśnie stało..? - rozglądnęła się po klubie.
- Sam chciałby to wiedzieć - mruknąłem i rozglądnąłem się za wyjściem, przy którym nie było tak wielu ludzi - Chodź stąd - dodałem pośpieszając nas w stronę drzwi bocznych.
Zdążyłem zauważyć, że główne wejścia zostały zablokowane, a właśnie tam pchali się ludzi. Szybko dało się wyczuć swąd spalenizny oraz ciemny dym unoszący się znad konsoli DJ'a. Jednak nie była to wadliwa elektronika, a raczej jakiś ładunek. Przez zapach palonych kabli przedzierał się proch oraz siarka, co świadczy o obecnym tutaj ładunku. Nagle nastąpił drugi wybuch przy głównych drzwiach. Nie chciałem się nawet przyglądać ofiarom i własnym ciałem wyważyłem obecne przed nami drzwi boczne. Z daleka dało się usłyszeć dźwięk służb pomocy, a sam dym zaczął uciekać przez okna i drzwi, zaś ludzie którzy przeżyli, uciekali przed siebie.
Przed nami była boczna uliczka, która prowadziła do głównej drogi, więc żeby nie zostać ofiarą kolejnego wybuchu, zaczęliśmy biec przez jej długość. Jednak jak wiadomo, wraz z Nao lubimy plątać się w jakieś głupie sytuację i tym razem nie było inaczej. Świst z cichej broni i nagłe ukłucie w moje lewe ramie. Ból szybko przybrał na sile, a intuicja kazała mi sięgnąć za źródło bólu. Zaraz w dłoni trzymałem czerwoną strzałkę, którą to poluje się na dzikie zwierzęta, by te zostały uśpione. Nie spodobało mi się to ani trochę. Zwolniłem bieg i mimowolnie osunąłem się na kolana opierając się rękoma o ziemię.
- Austin, co jest..? - zatrzymała się obok mnie brunetka.
- Uciekaj Nao - mruknąłem walcząc z uczuciem snu - Uciekaj! - rzuciłem czerwona strzałkę pod nogi ciemnowłosej.
- Nie..
- Uciekaj, kurwa..! - warknąłem padając całkiem na ziemię.
Nao jak to Nao, nie lubi słuchać się rozkazów i zamiast uciekać, stała przy mnie czekając na zbawienie, które i tak nie nastąpiło. W tym czasie usłyszałem drugi świst, lecz tym razem strzałka trafiła w moją towarzyszkę, która zaraz osunęła się obok mnie.
- Likantrop! - usłyszałem krzyk mężczyzny, która prawdopodobnie do nas strzelał.
Będą w połowie przytomny, słyszałem kroki kilku osób oraz podjeżdżające do nas auto. Jednak moją uwagę przykuł rosyjski akcent, co już mi się nie spodobało. Próbowałem jakoś wstać, zareagować, lecz jedna dawka skutecznie mnie obezwładniła. Byłem zły na siebie, lecz jeszcze bardziej na Naomi, która miała czas na ucieczkę. Gdy mężczyźni byli już przy nas, oberwałem dość mocno w twarz z kolby karabinu...
***
Poczułem zimno. Syberyjski chłód wdarł się do mojego nosa i uświadomił mnie, że nie jestem w ciepłym Los Angeles czy bezludnym Elmo. Czułem uwiązania na moich rękach oraz nogach, co znaczyło porwanie, uwięzienie. Otaczała mnie ciemność, pustka, a może nawet nicość. Wszelki dźwięk stłumiony i niezrozumiały dla zmęczonego organizmu. Dopiero po kilku minutach oddech się uspokoił, a wilcze zmysły zaczęły w pewnym stopniu funkcjonować. Zdałem sobie sprawę, że nie jestem w ciemni, lecz moje oczy były związane jakąś szmatą, zaś usta były skutecznie zakneblowane. Ciało uświadomiło mnie o bólu, który objąłem całego mnie. Siedziałem na betonie, oparty o betonową ścianę, a jedyne co czułem w powietrzu to strach i śmierć. Ręce miałem za sobą, więc pozbyłem się opaski z oczu kolanami, które podciągnąłem do siebie. Jedna lampka wisząca na środku betonowego pomieszczenia, która oświetlała to coś.. Zaś obok mnie siedziała nieprzytomna Naomi. Nie miałem nawet siły na reakcję..Naomi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz