Ariana | Blogger | X X

niedziela, 11 listopada 2018

Od Austina CD Minervy

   Gdy wybiła godzina ósma rano, siedziałem już za biurkiem w pokoju śledczym, na nim zaś stał kubek chłodnej już kawy oraz sterta teczek z dokumentami. Towarzyszyło mi dwóch "doświadczonych" detektywów, którzy mieli pomóc w odgadnięciu przyczyny śmierci bezimiennej kobiety. Ci jednak nie bardzo wiedzieli za co się wziąć i czytali to, co sam wczoraj napisałem. Postanowiłem ich z lekka zignorować i notowałem wszystkie ważne informację, jednocześnie przyglądając się zdjęciom z sekcji zwłok. Praca kryminalnego jest bardzo przyjemna, naprawdę. To jednak przyniosło efekty i po godzinie mogłem zakończyć wszelkie poszukiwania. Zaskoczeni detektywi przyznali mi rację i mogłem z ulgą odłożyć teczki do metalowej szafy. Teraz miałem czas dla siebie, aż do kolejnego wezwania lub znacznych nudów. Wsiadłem więc do bawarki i zajechałem do pobliskiej restauracji na jakieś drugie śniadanie oraz naprawdę mocną kawę, która to ma serio postawić mnie na nogi. Na szczęście nie zastałem w lokalu wielu ludzi, gdyż w sumie każdy normalny człowiek o tej godzinie pracuje. Poprawiłem radio oraz broń przy pasie i zamówiłem jakiś lekki posiłek.
W połowie jedzenia dostałem wiadomość od sekretarki odnośnie odebrania Argo z komendy. Cóż, najwidoczniej czworonóg się już stęsknił. Dokończyłem szybko śniadanie i dopiłem ciepłą kawę, po czym wróciłem do auta i pojechałem do wcześniej wspomnianego miejsca. Pies na mój widok wystartował w moją stronę i przywitał się zostawiając trochę sierści na moich ciemnych spodniach. Pogłaskałem go i wpuściłem na siedzenie pasażera. Teraz to miałem zadanie - znaleźć sobie zajęcie. Postanowiłem więc zajechać do domu po jakiś dysk Argo, aby później udać się z nim do parku. Miasto jak zwykle o tej godzinie było trochę puste i dojechanie na miejsce było dość szybkie. Na miejscu jednak zastałem dość niecodzienną sytuację, gdyż przy głównym wejściu stała czarnowłosa kobieta, zaś obok niej również ciemny wierzchowiec. Nie chcąc spłoszyć zwierzęcia warkotem silnika, zajechałem od strony garażu i zatrzymałem tam pojazd. Wysiadłem z niego, a zaraz za mną czworonóg, który z daleka przyglądał się kopytnemu. Rzuciłem krótką komendę w kierunku psa, który podążył za mną, kierując się w stronę wejścia.
- Domyślam się, że potrzebujesz pomocy - odparłem wyjmując klucze od domu.
- Tak.. jestem nową lokatorką, Minerva. Potrzebuje wnieść bagaże do pokoju, ale nie mogę zostawić tutaj konia - wyjaśniła przy okazji się przedstawiając.
- Austin i rozumiem, pomogę Ci - otworzyłem drzwi i chwyciłem za walizki kobiety.
Nie musiałem jej długo słuchać by rozpoznać brytyjski akcent. Oczywiście nie mam nic do tego, a może nawet być ciekawie. Mało kiedy miałem kontakt z takimi osobami.
Gdy rzeczy Minervy znalazły się w jej pokoju, poszedłem do siebie i zabrałem ulubiony dysk psa.. Już w momencie trzymania zabawki w dłoni, Argo wiedział co go czeka i może nie było tego po nim widać, ale rozpierała go energia. Dumnie zszedł na dół i razem opuściliśmy posiadłość, przed którą nadal stała ciemnowłosa kobieta, lecz trochę dalej od wejścia. Gładziła swojego towarzysza po szyi i pomimo nie bycia znawcą, mogę przyznać, że jest to koń rasowy i wygląda naprawdę dobrze. A może by tak wrócić do siodła? Byłby to dobry pomysł, gdyby nie fakt, że nie zawsze mam czas.
- Dzięki za pomoc - rzuciła szybko kobieta dosiadając wierzchowca.
- Nie ma za co - rzekłem spokojnie, po czym czarnowłosa opuściła teren posiadłości.
Uczyniłem to samo i zaszedłem do parku lub też polany, niedaleko stajni. Jedno z najbezpieczniejszych miejsc do zabawy ze swoimi czworonogami. Zabawka Argo była w ciągłym ruchu unosząc się kilka metrów nad ziemią. Momentami pies łapał ją w powietrzu, co dla niego nie było wielkim problemem.
Popołudniu pogoda postanowiła się z lekka zepsuć i chłodny wiatr przerwał radosną zabawę połączoną z tresurą. Zagwizdałem na psa i skierowałem się w stronę głównej drogi, lecz po drodze zastałem nowo poznaną kobietę, która stała przy boksie swojego wierzchowca.
- Wygląda na zmęczonego - powiedziałem spokojnie trzymając wzrok na koniu - Z daleka pochodzisz? - spytałem zerkając na kobietę. Pytanie było trochę bezsensu, gdyż było słychać inny akcent u ciemnowłosej.. ah, nie ważne. Może nie uzna mnie za jakiegoś durnia.

Minerva? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz