Noc w klubie minęła spokojnie i nawet przyjemnie. Oprócz muzyki typu trzaskania patelnią o blachę, znalazł się również spokojny rytm, który nieco uspokoił roztańczone dusze. To w tym momencie zapatrzyłem się na brunetkę, która siedziała w gronie przyjaciół i przyjaźnie się uśmiechała. Oczywiście przez to doszło do zbicia jednej ze szklanek, bo czemu by nie. Lubiłem czasem upuszczać naczynia, taki fetysz, wiesz. Lecz czas zleciał tak szybko, że nie zauważyłem kiedy ciemnowłosa opuściła lokal.. Halo, Austin, tylko się nie zakochaj.. Cicho westchnąłem i gdy wybiła moja godzina, poszedłem się przebrać i swoje ciuchy. Po wyjściu na zewnątrz zostałem przywitany przez nocny chłód, za którym nie przepadałem. Schowałem dłonie w kieszenie i ruszyłem szybkim krokiem do auta, które stało kilka metrów stąd.
Dzień pierwszy.
Znów spałem jakieś pięć godzin, bo David oczywiście zażyczył sobie mnie w warsztacie. Zabije go kiedyś.. znaczy i tak tego nie zrobię, bo to mój przyjaciel. Oczywiście też wspomnę, że to nie koncert życzeń, no ale i tak powinienem się tam wstawić.
Na miejscu byłem po jakiejś godzinie, może dwóch. Bez gadania wziąłem się do pracy, gdyż na dwóch podnośnikach były auta klientów, które raczej trzeb dzisiaj skończyć. Lecz sam nie dam rady, a znając Davida, ucieknie od roboty tłumacząc się papierkową robotą. Nie wiem skąd ja biorę tyle cierpliwości, ale coś czuję, że dzisiaj ta się skończyła..
Wieczór tego samego dnia.
- Mówiłem, żebyś zajął się drugim autem - powiedziałem podnosząc naprawiony wóz, który i tak do odebrania jest jutro - Ale Ty jak zwykle wolałeś uciec od brudnej roboty - dodałem kierując spojrzenie na mężczyznę.
- Papiery również są ważne i trzeba je regularnie wypełniać..
- Ale to tylko jakieś pół godziny! - przerwałem mu rzucając w nerwach kluczem płaskim - Szczerze? Pie*dolę taką robotę z Tobą - powiedziałem pół szeptem i oddaliłem się do szatni.
Po przebraniu się i wyczyszczeniu ze wszelkich olei, skierowałem się do auta, przy którym czekał również wkurzony mężczyzna.
- Jutro rano masz się tutaj zjawić - odparł pewnie.
- Już mnie widziałeś.. Szukaj lepiej nowego pracownika - mruknąłem wsiadając do bawarki.
Czułem jak cała złość we mnie krążyła, a żyły pulsowały jakby miały zaraz wybuchnąć. Gdy opuściłem podjazd warsztatu, usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Umieściłem go w uchwycie i odebrałem połączenie od bliskiej przyjaciółki. Jej głos był załamany i wszystkie słowa wypowiadała przez łzy. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, od razu skierowałem się w kierunku jej domu. Mówiła coś o swoim narzeczonym, że pokłóciła się z nim jakieś trzy dni temu i do tej pory nie wrócił. Po dotarciu do jej miejsca zamieszkania, wyjaśniła mi wiele więcej. Kłótnia była zwykła, jak to w związkach bywa. Ponoć nigdy nie wychodził z domu na tak długo, a wracał nawet po godzinie.. ale nie teraz.
- Lunka, spokojnie - powiedziałem przyjmując jej wszelki łzy w moje ramie i chyba nie zamierzała mnie puścić - Mam teraz wolny wieczór, pojeżdżę po mieście i go poszukam - dodałem spokojnie.
- Pojadę z Tobą - spojrzała na mnie szybko ocierając łzy z policzka.
- Jeśli ma to Ci pomóc - lekko się uśmiechnąłem.
Była już północ, a faceta ni widu ni słychu. Nie wiem czy był to dobry pomysł z tymi poszukiwaniami. Zaproponowałem, że odwiozę ją do jej rodziców, lecz stanowczo odmówiła i stwierdziła, że może dzisiaj wróci do domu. Nie będę jej zmuszać, ale ona sama w domu.. zły pomysł. Sam w domu byłem koło pierwszej w nocy i po prysznicu padłem jak małe dziecko
Dzień drugi.
Po przebudzeniu się około ósmej, wykonałem telefon do Luny, która jak na złość nie odbierała. Zjadłem coś w biegu, ogarnąłem się i podjechałem do jej domu. Może wyszła i zapomniała telefonu? Byłoby to prawdopodobne, gdyby nie fakt, że drzwi nie były zamknięte, a jej oraz jej faceta nie było w środku. Obcy zapach unosił się w powietrzu, lecz zanikał przy głównym wejściu. Że ta kobieta była zawsze wtedy, kiedy inni mieli mnie gdzieś, zacząłem się martwić. Pojechałem nawet do jej rodziców, lecz Ci jej nie widzieli, a nie chciałem też mówić, że Hey, wasza córka oraz zięciu wyparowali z domu, to byłoby złe. Z udawanym uśmiechem opuściłem ich miejsce zamieszkania i zająłem się swoimi rzeczami.
Dzień trzeci.
Szczerze? Znudziłem się nie odwiedzając warsztatu i nie widząc się z tym cepem Davidem. Kłótnie kłótnią, zdarzają się wszędzie i jest sytuacją ludzką. Tak więc koło południa, gdy załatwiłem swoje prywatne sprawy, zajechałem pod wcześniej wspomniane miejsce. Brak jego auta i zamknięta brama nie znaczyła nic dobrego, lecz przynajmniej oddał pojazdy klientom, gdyż nie widziałem ich przez okienko. Wróciłem do bawarki i zadzwoniłem raz, drugi.. piąty. Cisza. Przy okazji zadzwoniłem do Luny, ale jej telefon nadal był głuchy. Do jej rodziców nawet nie miałem zamiaru telefonować, bo jeszcze zaczęliby się martwić.
Dzień czwarty.
Powoli dostawałem na głowę, gdy to dwóch najlepszych przyjaciół nagle ucichło. Żeby firma Davida nie splajtowała, zatrudniłem dwóch mechaników i sekretarkę, którzy będą trzymać siedzibę w całości. A rodzice Luny? No cóż, nadal nic nie widzą i lepiej żeby tak zostało. Jedynym uspokojeniem myśli było jakieś zajęcie, więc od wieczora po całą noc siedziałem w klubie. Rozmawiałem z ludźmi i bawiłem się przygotowaniami drinków, jak dziecko zabawkami. Czas jednak się nie zatrzymuję i koło czwartej wracałem już do domu.
Dzień piąty.
Standardowo po przebudzeniu się wykonałem dwa wiadome telefony, który nadal były głuche. Urządzenie wylądowało z hukiem na ścianie, ale że jest ono idioto odporne, nie uległo zniszczeniu. Dobra Austin, czas się uspokoić. Skoczyłem pod chłodny prysznic i rzuciłem coś sytego na ząb, po czym zaszyłem się w swoim pokoju. Nie chciałem zgłaszać zaginięć na policję, więc postanowiłem sam się tym zająć. W końcu miałem tego trochę na studiach. Kartka, długopis i jazda..
Marco - narzeczony Luny zaginął jako pierwszy znajomy.
Luna - przyjaciółka zaginęła jako następna.
David - przyjaciel z warsztatu zaginął tuż po kobiecie.
Nic ich nie łączyło.. nie, nie dam rady. Odłożyłem nerwowo długopis na biurko i wyszedłem z pokoju po kilku godzinach. Zszedłem do salonu, gdzie spotkałem, kogo? No Neomi czy tam Naomi, jeden kij. Może kiedyś nauczę się jej imienia. Kiedyś. Między nami nie nastąpiła miła konwersacja, gdyż nie byłem chętny do rozmów. Nalałem sobie kawy z ekspresu i wróciłem do swoich czterech ścian. Stanąłem zamyślony nad biurkiem i upiłem dwa łyki ciepłego napoju. Gdy mój umysł mnie oświecił, odłożyłem kubek i sięgnąłem za mapę miasta. Oznaczyłem miejsca zamieszkania oraz miejsca pracy zaginionych osób.. ale i one nie miały żadnego powiązania. Przekląłem pod nosem i nagle do pokoju weszła brunetka.
- W czymś problem..? - zerknąłem na nią gdy zamknęła za sobą drzwi.
- Nie, przyszłam się czegoś dowiedzieć - odparła rozglądając się po pomieszczeniu.
- Więc mów - westchnąłem przyglądając się mapie.
- Pamiętasz tą rudą, co siedziała ze mną w klubie, nie? - zaczęła, zbliżając się do mnie.
- Trudno nie zapomnieć - mruknąłem - Co.. też zaginęła..? - zaśmiałem się bardziej nerwowo niż żartobliwie.
- Coś wiesz o tym? - zbliżyła się znacznie bliżej.
- Co? Nie...
- Mów! - przyparła mnie mocno do ściany. Uroczy krasnalek.
- Hey! - warknąłem dość nieświadomie i wykonałem sprawną dźwignię na kobiecie, przez co jej twarz była skierowana do ściany, a obie ręce trzymałem przy jej plecach - Sam się nad tym wszystkim zastanawiam - zacisnąłem bardziej uścisk na jej nadgarstkach i przyparłem bardziej do ściany. Cicho syknęła. Traciłem kontrolę - Przestań więc mnie o cokolwiek podejrzewać - powiedziałem bardziej szeptem bliżej jej ucha. Austin, obudź się!
Szybko puściłem brunetkę i tak też się od niej odsunąłem. Tym razem mojito już nie pomoże, ale.. po części miałem prawo do takiej reakcji.
- Poniosło mnie. Przepraszam.. - powiedziałem nawet nie nawiązując kontaktu wzrokowego z kobietą - Pomogę Ci w szukaniu Twojej przyjaciółki.. przy okazji może znajdzie się pozostała trójka - dodałem stając przed oknem, aby choć trochę ochłonąć.
Naomi? Łapaj za lupę ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz