Na miejscu, gdzie przed chwilą zwierze ,,zaorało'' kawałek ziemi kopytami, stanęła zdyszana wadera.
- Nie widziałam jeszcze, żeby wilki skakały po drzewach, i lądowały przed łaniami. - wydyszała, i się uśmiechnęła, co wyglądało, jakby chciała się zaśmiać, ale nie miała na to tchu (co było bardzo prawdopodobne).
- Ja też tego nie widziałam... Ja to zrobiłam. - wyszczerzyłam się tryumfalnie, unosząc głowę ku górze, wypinając pierś, i merdając ogonem.
*bardzo długi timeskip, bo nie chce mi się opisywać nudnego powracania i sprzątania bosku Sky*
Wzięłam telefon z szafki, odblokowałam, weszłam w kontakty, i zaczęłam pisać.
Camzie: Riluuuś! Idziesz dziś o 19 do klubu? Wiesz, wypić drinka, pogadać?
Rilcio :): No spoko, dziś akurat mam wolny wieczór.
Camzie: No to... Widzimy się o 19 w klubie :)
Od razu schowałam telefon do swojej czarnej torebki, i pobiegłam ubrać się w jakąś ładną sukienkę.
***
- No, jesteś wreszcie! - zaśmiałam się. - A już miałam do ciebie dzwonić!
- Wybacz... - mruknęła. - Musiałam coś załatwić. Ale nie ważne, pogadajmy o czym innym! - zaśmiała się.
Riluuuś? Po pierwsze przepraszam za to, że opek to taki gniot, i że musiałaś tak długo czekać... A po drugie, nazwa kontaktu Rilki wzięta z reala X'D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz