Coś zmusiło mnie do tego, aby się położyć. Zmęczenie? Smutek? Nie wiem...
Niebo miało pastelowe, brzoskwiniowo-różowo-niebieskie barwy, a chmury nie było na nim ani jednej. Śpiewy ptaków rozbrzmiewały dookoła, tworząc przy tym idealne warunki do przymknięcia powiek i rozmarzenia się. Zamknęłam więc oczy, biorąc głęboki wdech. Jeden z najpiękniejszych zapachów na świecie, to zapach letniego poranka nad jeziorem; właśnie taki zapach teraz czułam. Identyczny.
Wszystko zmuszało mnie do odpłynięcia w marzenia... Senne marzenia...
~Stałam nad brzegiem morza, wsłuchując się w szum fal. Trzymałam za rękę Larego, którego uśmiech ocieplał dla mnie wszystko dookoła. Moimi włosami targał lekki, przyjemny wiatr. Czułam się taka wolna... Jak ten biały gołąb, który właśnie przed chwilą wystartował w powietrze. Jak ten wiatr, który cały ten czas targał nam włosy. Jak niewielkie fale morza, nawilżające co chwila kawałek brzegu. Jak...~
- Ciociu, nic ci nie jest? - zapytała Riley. - Zauważyłam że leżysz tu i się nie ruszasz...
- Nie, nic mi nie jest... Musiałam przysnąć. - powiedziałam podnosząc się do siadu, i siląc na lekkie uniesienie kącików ust.- Ale miło, że cię to zainteresowało... Skoro już tu jesteś, napijesz się może czegoś?
Riluś? X3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz