Ariana | Blogger | X X

niedziela, 29 grudnia 2019

Od Jimina cd Andrewa

Gdy Andrew przekroczył próg hotelu wynajętego przez Woosunga, dosłownie runąłem na kanapę i schowałem twarz w dłoniach. Białowłosy po prostu usiadł obok mnie i po prostu pogładził mnie po plecach.
 - Cieszę się, że cię mam. - Wyszeptałem w końcu.
 - Do usług! Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. - Oczami wyobraźni widziałem jak uśmiecha się nikle.
 - Jak to się w ogóle stało, że się tu znalazłeś? - spytałem w końcu chcąc odwrócić swoje myśli od postaci mojego pseudo sponsora.
 - Em... Długa historia... Ostatnimi dniami trochę zbyt często balowałem tak jakby... A później poznałem piękną rudowłosą laskę o niesamowicie długich nogach, która mnie urzekła. Trochę gadaliśmy, kilka razy się umówiliśmy na imprezach iii tak jakoś wyszło, nie pytaj jak, że będąc nie do końca w pełni świadomym co robię, kupiłem nam bilety do Los Angeles, bo to tutaj mieszka. Pożyliśmy jeden dzień nie wychodząc z łóżka, a później złamała mi serduszko i musiałem szukać hotelu, a że przypomniałem sobie o twoim istnieniu to postanowiłem napisać. Koniec. - Westchnął zrozpaczony. - Normalnie jak z jakiejś telenoweli. - Dodał jeszcze na zakończenie.
 - Wow, nie spodziewałem się, że masz aż takie branie. - Usiłowałem zażartować, ale chyba coś mi nie wyszło.
 - Hmm... Twoja historia wydawała się bardziej dramatyczna.
 - Normalnie powiedziałbym żebyśmy się napili, albo zapalili, aczkolwiek po tym co mnie spotkało jeszcze wczoraj chyba mi starczy na jakiś czas.
 - Zobaczymy na jak długo haha
 - Zapewne do jutra. Nie zdziw się jak pójdę do monopolowego i wrócę z najdroższym winem chcąc opijać to jak bardzo chujowa jest miłość. - Westchnąłem ciężko.
 - Serio go kochasz?
 - Nie wiem. Wiesz jak się skończyła moja ostatnia miłosna przygoda. A jakby nie patrzeć to robię jedynie za jego seks zabawkę, bo on nie jest mną zainteresowany w ten sposób. Po prostu głupio zrobiłem sobie nadzieję, na coś co nie ma prawa bytu - tyle. - Wzruszyłem barkami podnosząc wzrok.
 - Myślę, że nie jesteś mu całkowicie obojętny, bo inaczej nie zabrałby cię z tego klubu, nie telefonował do mnie z 20 razy i nie siedziałby tu od południa czekając na ciebie.
 - Ou... Aż tak długo?
 - Wiesz, przyprawiłeś nam niemałego stresa, nie było z tobą kompletnie kontaktu od sms-a rano aż do teraz. - Powiedział z lekkim wyrzutem.
 - Przepraszam ale... Musiałem to wszystko przemyśleć. W końcu wyznałem miłość kolesiowi bez serca, który był moim sugar daddy. Czy to mogło zabrzmieć gorzej? - jęknąłem przeciągle.
 - Teoretycznie mogłeś wylecieć z prawie nieznajomą kobietą kilkaset kilometrów od domu i zostać porzuconym.
 - Teoretycznie... A teraz wybacz, chyba się położę bo dosłownie umieram.
Woosung rzucił jedynie krótkie dobranoc, rzucił mi dwa grube koce oraz poduszkę i poszedł do swojej sypialni. Ja natomiast jeszcze przez długi czas nie potrafiłem zasnąć.
Przewracałem się z boku na bok nie dając moim myślom odbiec od szatyna. Nie chciałem jednak budzić przyjaciela, gdyż i tak już wystarczająco bardzo na nim pasożytowałem. Po czasie włączyłem telefon i gdy uciążliwy spam wiadomości, nieodebranych połączeń oraz snapów przeminął, a na ekranie pojawiła się godzina coś we mnie pękło.
Dokładnie 3:27. 
Mrugnąłem kilka razy, przetarłem zmęczone oczy i na palcach udałem się do kuchni bo zostawić krótki list mojemu współlokatorowi.

        ,,Idę to wszystko wyjaśnić i ogarnąć swoje upośledzone życie. Wrócę przed 1900, nie martw się o mnie! See ya! <3''

Chwała Bogu, że LA to cholernie nowoczesne miasto i metra, pociągi i tramwaje działają ZAWSZE. Plus warto wspomnieć, że to miasto nawet w nocy nie umiera. Wszędzie słychać huk głośnych imprez, pijanych ludzi, szczęśliwych nastolatków szwędających się grupkami po mieście...
Po niecałych 30 minutach stałem już przed hotelem. Zapamiętawszy dokładny numerek pokoju i piętro - po prostu wbiegłem do windy. Minęła zaledwie chwila, a ja już stałem pod odpowiednimi drzwiami.
Odchrząknąłem by dodać sobie odwagi i zapukałem. Minęło dość sporo czasu i już powoli się rozmyślałem chcąc opuścić ciemny korytarz, aczkolwiek w ostatniej chwili usłyszałem otwieranie drzwi, a w ich progu stanął Andrew Purdy we własnej osobie.
 - Em... Mogę wejść? - Cóż, jego wzrok wyglądał jakby co najmniej właśnie ujrzał bóstwo.
Mężczyzna nawet nie odpowiedział, więc korzystając z faktu, że jestem dość niskim osobnikiem to przecisnąłem się pod jego ręką, którą oparł się o framugę i czekałem na rozwój sytuacji.
 - J...Jimin - pijackie czknięcie. - Skarbie... Ja... Ja wiedziałem, żeee... - kolejne czknięcie. - Że do mnie... wróóócisz. - Wyszczerzył się widocznie dumny z siebie.
  - Ile wypiłeś? - Starałem się zachować beznamiętny ton głosu i przy okazji się nie roześmiać.
 - Hmm - Położył palec na brodzie w geście zamyślenia. - N...ie wjemm. - Pokracznie wzruszył ramionami.
 - Chodź! N...apijesz sję zee mną! -
 - Nie, chodź do łóżka, za dużo na dziś.
 - Coo? Nje! Nie... chcę.
 - Dobrze, że przynajmniej stać cię na jakieś lepsze alkohole niż jakieś najtańsze ścierwa. - Bąknąłem pod nosem.
Cóż, nawet on nie stoczył się tak nisko jak ja. - odezwała się moja podświadomość.
Wziąłem go pod rękę i usiłowałem dotargać do wielkiego, małżeńskiego łoża. Po drodze usłyszałem kilka przekleństw oraz pijackiego bełkotu.
 - A... co ty zrobisz? - spytał widząc, że gaszę światło i zgarniam swoją kurtkę z wieszaka.
 - Idę do domu. Miałem w planach z tobą pogadać ale patrząc na fakt, że jesteś nawalony w trzy dupy, to raczej nic z tego nie wyjdzie - Westchnąłem.
 - Masz. Zostać! - Powiedział władczym tonem. - Proszę... - Dodał po chwili o wiele ciszej.
 - Po co?
 - Bo... Hmm... Bo cię ko...cham..
 - Co?
 - Eeee nic.
Przez chwilę mnie wmurowało, a później myślałem, że się przesłyszałem i w sumie dalej nie jestem do końca pewien czy sobie to ubzdurałem czy naprawdę tak powiedział. W każdym razie, odwiesiłem kurtkę i westchnąłem.
 - Zostanę. - bąknąłem.
Mężczyzna posunął się i zrobił mi miejsce na łóżku obok siebie, a ja tylko się zaśmiałem.
 - Nie myśl sobie, że będę obok ciebie spał. Jesteś najebany i masz mnie za dziwkę, więc podziękuję.- posłałem m cyniczny uśmiech. - Jeśli myślisz, że jestem  na każde twoje słowo i zawołanie to się po prostu mylisz, a to że tu z tobą siedzę to jedynie dobra wola.
 - Ja... Nic nie ocze...kuje - i tutaj znowu czknięcie. - Od ciebie... Ja... Ja... Chciałem żebyś - chwilowa przerwa. - Ze mną był.
 - Chyba przegapiłeś swoją szansę na to. - powiedziałem sam do siebie, na tyle cicho by nie mógł usłyszeć. - A teraz śpij. - Zgasiłem światło i usadowiłem się na fotelu obok łóżka obserwując jak mężczyzna powoli zamyka oczy i oddaje się w objęcia Morfeusza.

Andy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz