Spacerek z Tobym to była nasza codzienna tradycja. Już od godziny 9 byłam na wylocie i spacerowałam parkowymi alejkami. W końcu jednak aby dać się wybiegać mojemu mopsowi - odpięłam mu smycz i po prostu maszerowałam za nim próbując przy okazji dotrzymać mu tępa.
Oczywiście psiak nie byłby sobą, gdyby nie zaczął szwędać się po jakichś krzakach i przy okazji przeszkadzać wszystkim wokół.
- Toby, nie chodź po krzakach! - warknęłam zirytowana musząc iść tam razem z nim.
Trafiliśmy tam na mężczyznę który leżał sobie w cieniu drzewa. Mops porwał jedną z jego kartek na której znajdował się jakiś rysunek i chyba troszkę ją nadgryzł... Miejmy na dzieję, że kolega obok nie będzie miał mi tego za złe. Oddałam mu kartkę i przy okazji dosiadłam się nie pytając o pozwolenie.
- Przepraszam za niego... Lubi rozrabiać. - Zaśmiałam się zażenowana.
- Spokojnie, słodki jest. - Zapatrzył się na niego.
Nieco mnie to ucieszyło.
Przez chwilę trwaliśmy w ciszy ciesząc się nadchodzącą wiosną, a później pogrążyliśmy się w miłej pogawędce.
- Mogę go narysować? - spytał nagle.
- Kogo? Toby'ego? Przecież to coś jest tak nie proporcjonalne że aż śmieszne. - Parsknęłam śmiechem.
- Oj, zdziwiłabyś się. - Zaśmiał się.
- Mogę ci go nawet oddać na zawsze hah, będziesz mógł się na niego patrzeć do woli. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Zobaczymy, a teraz mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
- A mianowicie?
- Dasz zaprosić się na kawę?
- Hmm... Niech no pomyślę... Okej! - wykrzyknęłam. - Tylko musimy wpaść na chwilę do mnie do domu, żeby zostawić Toby'ego.
Tak więc on zebrał przybory do rysowania i odprowadził mnie pod same drzwi, tak więc zadowolona zostawiłam mojego maluszka w domu, po czym udaliśmy się do mojej ulubionej kawiarni.
Harvi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz