- Ja proponuję ten nowy horror. Wiesz który. - puściłem jej oczko.
- Od kiedy to lubisz horrory? - uniosła brew, patrząc na mnie z rozbawieniem.
- A, od dzisiaj, tak jakoś. - wzruszyłem ramionami. - A co? Wolisz może coś innego?
- No... Może być.
- A, od dzisiaj, tak jakoś. - wzruszyłem ramionami. - A co? Wolisz może coś innego?
- No... Może być.
***
- BRUNOOO! - zapiszczała głośno dziewczyna, wbijając mi paznokcie w ręce.
- Hej, spokojnie. Tylko zagrzmiało i zabrali prąd. - powiedziałem na otuchę. - Zobacz, mój telefon jest podłączony do ładowania i się nie ładuje.
Mimo moich chęci uspokojenia Gen, ta wzięła kocyk i cała się nim okryła, tuląc się do mnie. Westchnąłem tylko, i objąłem ją ręką.
W pewnym momencie, dało się słyszeć piskliwe wycie, dobiegające gdzieś zza domu. Rudowłosa niemal podskoczyła...
- Pójdę sprawdzić, co albo kto tak wyje. Może nawet jakiemuś likantropowi coś się stało... W końcu jest burza.
- Zostawisz mnie samą? - zapytała z przerażeniem, a na jej twarzy malował się (ledwo widoczny w ciemności) strach.
- Tylko na chwilę, wiesz że nic się nie stanie. - stwierdziłem, podnosząc się z kanapy.
- Idę z tobą! - zerwała się z siedzenia z prędkością światła.
nałożyliśmy na siebie buty i płaszcze przeciwdeszczowe, po czym wyszliśmy z Po Bratersku. Dziewczyna cały czas ściskała moją dłoń, jakby coś zaraz miało wyskoczyć na nas jak w oglądanym wcześniej horrorze, i nam coś zrobić.
Kiedy dotarliśmy za dom, przy samej ścianie zauważyłem... Małego pieska.
- Gen, tutaj... - wskazałem palcem na stworzonko.
Podeszliśmy nieco bliżej, a ja kucnąłem przy zwierzaku powoli wystawiając do niego ręce. Dzięki wyostrzonym zmysłom mogłem dobrze dostrzec jego wygląd - mały szczeniak przypominający owczarka australijskiego, maści red merle. Miał lekko różowy nosek, niebieskie prawe oko, i jasnobrązowe lewe oko. Piesek był cały mokry, i się trząsł. Na łapce miał chyba nawet zaschniętą krew...
Ostrożnie podniosłem malucha na ręce. We trójkę udaliśmy się do domu.
Po zdjęciu butów i płaszczy, znaleźliśmy jakąś latarkę, stary ręcznik, plastikową miskę i kiełbasę. Latarki oczywiście używaliśmy, aby lepiej widzieć. W stary ręcznik owinęliśmy pieska (a dokładniej suczkę, jak się okazało), do plastikowej miski wlaliśmy wodę z butelki dla suczki, a kiełbasę daliśmy jej do zjedzenia.
- Jak światło wróci to umyjemy ją jeszcze samą wodą żeby nie była brudna, a jutro zawieziemy do weterynarza. Może tak być? - upewniłem się.
- No jasne, przecież szkoda takiego małego pieska. - uśmiechnęła się ruda, głaszcząc sunię po głowie.
Po kilku minutach ciszy, ponownie zadałem pytanie - A może ją przygarniemy, co?...
386 słów
Genuś? ^-^ Przyjmiemy nową osóbkę do rodzinki? ^-^
And sorry że nie odpisywałam tyle czasu... .-.
And sorry że nie odpisywałam tyle czasu... .-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz