Przez cały dzień zajmowałem się jakimiś pierdołami, takimi jak mycie auta czy układanie narzędzi w garażu. Niby pierdoły, lecz póki mam czas, trzeba jakoś go wykorzystać, a może kiedyś to ułożenie narzędzi pomoże mi w szybszej naprawie lub znalezieniu odpowiedniego klucza. Jakoś późnym popołudniem udałem się do stajni, gdzie musiałem odprężyć się przed pracą i wybrałem się na małą przejażdżkę po okolicy. Pomimo zmienny profesji z policjanta na coś znacznie innego, nadal mam nawyk obserwacji i sprawdzania bezpieczeństwa. A nuż pomogę jakiejś ładniej Pani i zostanę bohaterem bez peleryny. Ostatnio myślałem też nad Sonneillon, z którą przenieśliśmy się właśnie do Elmo. Gdy mafia staje się rodziną, nie ma już z niej wyjścia, choć nawet o tym nie myślę. Zbyt wiele razy zostałem odrzucony i dosłownie zniszczony psychicznie, by teraz zostawać sam na lodzie. Mam tylko nadzieję, że policja się do nas nie doczepi. Nie chcę wojny w takim małym mieście, które mogłoby na tym znacznie ucierpieć.
Gdy wybiła konkretna godzina, popędziłem siwą klacz do galopu i skierowałem się do stajni, pokonując długie łąki i ścieżki między drzewami lasu. Może na pierwszy rzut oka wygląda to dziwnie, że ja taki czarny charakter relaksuje się przy innych zwierzętach, lecz to jest jedna z nielicznych czynności, która faktycznie działa.
Ze względu na jesień, słońce już dawno się schowało, a na niebie zawitała piękna pełnia księżyca. Jego blask oświetlał pobliską okolicę oraz drogę do klubu, przy którym obecnie stałem. Wysiadłem z raptora i skierowałem się do budynku, aby przygotować się do dzisiejszej pracy. Ponoć klub robi dzisiaj dzień kobiet, przez pięknie panie mają napoje za darmo, a dzięki temu, będzie więcej ładnych pań.. i pełno facetów szukających łatwej sztuki na noc. Upewniłem się co do broni w kaburze, paralizatora po drugiej stronie pasa oraz gazu pieprzowego, które w sumie nigdy nie używałem.
Mijały godziny, a przez główne wejście przewijało się setki ludzi.. a przy tym pełno obcych zapachów. Mój umysł dawno nie miał takiego zawirowania jak teraz, lecz z czasem na pewno się przyzwyczaję lub trafię do wariatkowa i zamkną w białym pokoju.
W pewnym momencie dostrzegłem ciemnowłosą kobietę, która pewnym krokiem szła w kierunku wejścia do klubu. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że miała na sobie raczej sportowe ubrania niż wizytowe. Oczywiście zatrzymałem ją, starając się być delikatnym, po czy zwróciłem je uwagę. Brunetka oczywiście próbowała się z tego wyjaśnić i rzuciła tekst odnośnie gry w butelkę oraz koleżanek, lecz problem tkwił w tym, że nie przypominam jej sobie.
- Widzę Cię pierwszy raz.. nie mogłaś być tutaj wcześniej - odparłem trzymając wzrok na jej pewnym spojrzeniu. Lecz jej zapach był dość mocno charakterystyczny - Z resztą.. wchodź, tylko staraj się nie rzucać w oczy - dodałem i puściłem ciemnowłosą, która zaraz zniknęła w tłumie ludzi.
Moja praca znacznie szybciej dobiegła końca, gdyż przybył jakiś młody praktykant, który będzie szkolony przez doświadczonego kolegę. W sumie ja bym nie wytrzymał na tłumaczeniu i pilnowaniu młodego chłopaka, który wyglądał, jakby ubierał się w damskim sklepie. Cóż, nie wnikam w to. Ubrałem swoją skórzaną kurtkę i skierowałem się do auta, które stało za klubem. Miejsce niewyglądające za dobrze i będące raczej niebezpieczne, lecz wieczorem trudno znaleźć tutaj normalne miejsce parkingowe. Otworzyłem raptora poprzez pilot i miałem już do niego wsiąść, gdy do moich uszu dobiegła dziwna rozmowa. Bardziej zrozumiały był głos kobiety, a jej słowa kazały zostawić ją w spokoju, mężczyźni zaś nic sobie z tego nie robili. Skierowałem spojrzenie w kierunku rozmów i jeśli dobrze zrozumiałem, ci nie chcieli dać jej spokoju. Postanowiłem zareagować i pewnym krokiem się do nich zbliżyłem.
- W czymś pomóc? - spytałem chowając klucze od auta do tylnej kieszeni spodni.
- Nie trzeba - odpowiedział jeden z mężczyzn.
- Pytanie nie było skierowane do Ciebie - rzucił ironiczny uśmiech - Radziłbym się rozejść i zostawić tą panią w spokoju - powiedziałem i widziałem kątem oka, jak blond włosa kobieta przysuwa się do mojej osoby.
- Ona jest nasza - rzekł kolejny i wyjął z kieszeni niewielki scyzoryk.
Wiedząc, że skończy się to bójką, cicho westchnąłem i przystąpiłem do obrony delikatnej kobiety, gdyż na taką wyglądała. Nim zdążyli zrobić odwrót, cała czwórka zwijała się z bólu. Zadowolony z tego zerknąłem na blondynkę, która z uśmiechem mi podziękowała i szybkim krokiem odeszła do stojącej przy drodze taksówki.
Około godziny ósmej rano obudził mnie telefon ze stajni, że uciekł jeden młody ogier i potrzebni są ludzie do poszukiwania, gdyż ten jest bardzo ważny dla placówki. Nie miałem innego wyboru i przyjąłem zgłoszenie. Ogarnąłem się i podczas drogi na miejsce, zjadłem coś na szybko. Szczerze mówiąc, byłem z lekka zaspany, lecz mam nadzieję, że podczas poszukiwań się dobudzę.
Osiodłałem mojego ulubionego wierzchowca, a dokładnie wałacha mieszanej rasy. Wysoki i dobrze zbudowany, zaś siedząc w siodle, ma się uczucie, jakby siedziało się w fotelu. Przez ramie miałem przełożoną linę i stanąłem na zbiórce, gdzie stał dyrektor stajni. Słuchając jego wskazówek, rozglądnąłem się po jeźdźcach i moją uwagę przykuła ciemnowłosa kobieta, która wyglądała mi dość znajomo. Gdy dyrektor zakończył wykład, skierował nas w odpowiednie rejony i sam wsiadł na konia, aby sprawdzić inne miejsca. Zbliżyłem się do wcześniej wspomnianej kobiety, która samotnie kierowała się do lasu i wyrównałem z nią tępo.
- Dobrze się bawiłaś podczas wczorajszej ruletki? - rzuciłem spokojnie chcąc choć trochę poznać tutejszych ludzi i wyrobić sobie dobre zdanie.. tak na przyszłość.
Minerva? Czas na zabawę w detektywów :p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz