Ariana | Blogger | X X

wtorek, 27 listopada 2018

Od Anny CD Levinn'a

   Przyglądałam się mężczyźnie dość uważnie, mimo iż był likantropem, czyli jeden z wilczej rodziny. Jak wiadomo, nie ufam pierwszemu lepszemu człowiekowi spotkanemu na drodze i wolę mieć tego ktosia na oku. Jak się okazało, jest to Pan Levinn, którego wcześniej tutaj nie widziałam, co jeszcze bardziej pobudziło moje wilcze zmysły. Gdy ten wsiadł za mną na wierzchowca, upewniłam się co do wspólnego bezpieczeństwa i gdy wszystko wyglądało na dobre, ruszyłam w kierunku stajni.
- A tak w zasadzie, czemu zamiast zamienić się w wilka użyłaś noża?- spytał mężczyzna trzymający się tylnej części siodła.
- Wyobraź sobie, że nagle atakuje Cię wataha, zostajesz nagle zrzucony z konia i nie myślisz tylko o swoim bezpieczeństwie, ale też o swoim wierzchowcu - objaśniłam spokojnym głosem, jakbym opowiadała jakąś straszną historię - Pewne jest to, że koń ucieknie na widok kolejnego wilka, a Ciebie zaatakuje reszta - podsumowałam swoją myśl - Za to później musisz szukać konia, który pewnie spadł z klifu, zostajesz obciążony kosztami i masz wierzchowca na sumieniu - dodałam zerkając na mojego słuchacza, który chyba wczuł się w tą myśl.
- Brzmi.. mądrze - odpowiedział Levinn kończąc lekkim westchnięciem - Choć z drugiej strony niebezpiecznie. Wilk mógł dobrać Ci się do gardła - dodał kontynuując rozmowę.
- Nie zdążyłby - odparłam krótko - Ale i tak dobrze, że się zjawiłeś. Nigdy nie wiadomo, jak zareagowałaby reszta wilków - dodałam udając, że nie wiem tak dużo o dzikich zwierzętach, jak jest naprawdę. Wolę takie informację trzymać dla siebie.
- Pewnie reszta postąpiłaby tak samo-zaatakowałyby, a wtedy byłoby ciężko - oznajmił spokojnie, na co lekko się uśmiechnęłam. Mało wiesz chłopcze.
- Możliwe. Po za tym, długo jesteś w Elmo? - spytałam zmieniając temat, który mógł doprowadzić do dość nieprzyjemnej rozmowy.
- Dość długo, o ile kilka dni można nazwać "długo" - odpowiedział mój rozmówca, który nie wyglądał na znudzonego czy zirytowanego konwersacją ze mną. A to dziwne.
Dzięki naszej rozmowie, droga do stajni przebiegła znacznie szybciej niż się spodziewałam. Zatrzymałam się przy boksach i pozwoliłam mężczyźnie spokojnie zejść z wierzchowca, który już nie mógł doczekać się rozsiodłania. Poklepałam go po szyi i zeskoczyłam na betonowe podłoże stajni, a stojący przy mnie Levinn wyglądał na żyrafę, serio. Był ode mnie znacznie wyższy, zaś przy świetle mogłam mu się bardziej przyjrzeć i stwierdziłam, że dobrze wygląda. W sumie jak mężczyzna. Pożegnałam się z nim i miałam zająć się wierzchowcem, lecz mój dobry znajomy mnie w tym wyręczył, gdyż jak stwierdził, szukał zajęcia. W sumie mi to pasowało, podziękowałam mu za to, zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się do auta. Po przekręcenia kluczyka w stacyjce, silnik hellcat'a przyjemnie warknął, zaś ja przygotowałam się do jazdy. Wyjechałam z terenu stajni i skierowałam w stronę miasta, lecz po drodzę zauważyłam idącego szybkim krokiem Levinn'a. Jak dobrze pamiętam, był on gdzieś spóźniony i wpadłam na pomysł, by się mu odwdzięczyć za uratowanie życia przy wilkach. Podjechałam do niego i opuściłam ciemną szybę pojazdu.
- Idąc pieszo będziesz jeszcze bardziej spóźniony - powiedziałam zerkając na bruneta - Wsiadaj - dodałam trzymając wzrok na mężczyźnie.
Ten spojrzał w moją stronę, a po chwili na drogę i znów na mnie. Cicho westchnął i wsiadł na miejsce pasażera obok mnie.
- Więc do klubu proszę - oznajmił zapinając pasy.
On szedłby pieszo znacznie dłużej, gdyż autem byliśmy na miejscu w przeciągu kilku minut. Nawet muzyka nie zdążyła się dobrze rozkręcić, a Levinn z podziękowaniem opuścił pojazd. Dobry uczynek zaliczony, choć to raczej zalicza się to odwdzięczenia. Nie ważne.
  W domu byłam dopiero po jakiejś godzinie, gdyż brat zabrał mnie na przejażdżkę po okolicy. Gdzie nie gdzie mały wyścig, spacerek i tym podobne. Jednak jedyne co mnie teraz mogło zrelaksować, to ciepła kąpiel. Przy okazji zamówiłam jakieś dobre jedzenie przez internet, a gdy po kilu minutach przyszło powiadomienie o przygotowaniu posiłku, opuściłam łazienkę ubierając się w jakieś luźne ciuchy. Późnym wieczorem, a w sumie prawie nocą, siadłam przy laptopie i zaczęłam przeszukiwać bazę danych, aby znaleźć mojego dzisiejszego rozmówcę. Szczerze, nie było to trudne, gdyż mężczyzna miał na koncie kilka mandatów za przekroczenie prędkości autem jak i jednośladem. A jakby go tak podpuścić do wyścigu? Dobry plan na przyszłość, jakby koleżka odwalił coś głupiego. W sumie to wiedziałam prawie wszystko co możliwe o brunecie. Ile ma lat, jaką skończył szkołę czy skąd pochodzi oraz obecny stan rodziców, których za bardzo nie ma. Przynajmniej wiem, jakich tematów przy nim unikać, a szczególnie tematu mojej pracy. Z resztą, jestem stajenną, tak? No właśnie i tego się trzymajmy. Nikt nie musi od razu wiedzieć, że jestem detektywem.
   Dzisiaj przypadał ten dzień, gdy miałam wolne i mogłam obudzić się o takiej ósmej, a nie piątej nad ranem. Jednak nie oznacza to leniuchowania, gdyż zjadłam lekkie śniadanie i ruszyłam na poranny trening. Dupa sama się nie zrobi. Muszę przyznać, że odkąd zamieszkałam w domu, mam pecha do tutejszych wilków.. gdyż po pół godzinie biegania napotkałam chyba tą samą watahę co wczoraj. Znów zostałam otoczona, lecz bardziej się tego spodziewałam i mogłam od początku zadbać o mój spokój. Wilczy warkot dochodził do moich uszu,  zaś moje spojrzenie lustrowało każdego z nich. Było ich pięciu, ja jedna, lecz żaden jeszcze nie zaatakował. W pewnym momencie szarawy basior opuścił łeb, a zanim reszta uczyniła to samo, po czym jakby ustąpili. Cicho odetchnęłam i opuściłam wilcze koło, a żeby być na pewno bezpieczną, przybrałam postać białej wadery i ruszyłam w stronę rzeki. Mimo tego, nadal czułam obecność jakiegoś wilka, lecz tym razem likantropa. Przy wodzie wróciłam do ludzkiej postaci i siadłam na dużym kamieniu, aby choć trochę odpocząć. Poprawiłam dresową bluzę i nasłuchiwałam zbliżających się kroków w moją stronę. Nie musiałam się obracać, gdyż dobrze wiedziałam kto to idzie.
- Widzisz? Nie zawsze kończy się atakiem - rzekłam spokojnie i zerknęłam na mężczyznę - Spacerek czy trening? - spytałam chcąc jakoś nawiązać nową znajomość, gdyż żyrafa wygląda na ciekawą, a zarazem tajemniczą osobę.

Levinn? :v

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz