- Zabrałaś wszystko? - spytałem przerzucając sportową torbę przez ramię.
- Chyba... Chyba że nie? - mruknęła dziewczyna rozglądając się po szpitalnej sali. Zirytowany przewróciłem oczami.
- Nie mam zamiaru później zapie*dalać po szlafroczek, bo jaśnie pani zapomniała... - burknąłem wychodząc na korytarz. Brunetka syknęła, po czym ruszyła za mną. Ostatnie trzy dni spędziłem, na bieganiu w tę i z powrotem do szpitala, więc na prawdę miałem już dosyć trasy mieszkanie - szpital. W międzyczasie odbył się także pogrzeb ciotki, w którym poza mną uczestniczyło tylko kilku sąsiadów zmarłej oraz garstka starych znajomych. Na szczęście uroczystość odbyła się bez problemu i o dziwo przetrwałem ją lepiej niż myślałem W milczeniu przeszliśmy drogę ze szpitala na parking i wpakowaliśmy się do Mustanga. Tym razem Ford postanowił nie robić problemów i ruszyć za pierwszym podejściem. Cud! W akompaniamencie radia ruszyliśmy w trasę. Nie prowadziła ona ani do mojego mieszkania, ani tym bardziej do rudery panny Black. Otóż tak się złożyło, że przez te trzy dni nie było okazji, aby omówić sprawę spadku, a co za tym idzie domu dołączonego do kupy forsy na koncie. Poza tym kiedy nastanie lepsza okazja na obejrzenie rozsypującego się domku po ciotce?
- Mój dom jest w drugą stronę ciołku. - burknęła Riley, rozglądając się niepewnie po okolicy, w której aktualnie się znajdowaliśmy.
- Wiem dokąd jadę sieroto. - odparłem nie odrywając wzroku od drogi. - Zaufaj mi.
- Ostatnio gdy postanowiłam ci zaufać skończyłam z tobą w łózku. - bąknęła brunetka, zakładając ręce na piersi. Czasami zadziwiała mnie jej bezpośredniość, lecz bądź co bądź bardzo mi się to podobało.
- Czego wcale nie żałujesz. - dopowiedziałem, uśmiechając się na wspomnienie tamtej nocy.
- A co jeśli powiem, że żałuję? - mruknęła rzucając we mnie pełne satysfakcji spojrzenie. Czy ona myślała, że da radę zagiąć mnie jakimkolwiek tekstem. Błagam.
- Skłamałabyś. - powiedziałem bez żadnego wahania, bo tego akurat mogłem być pewny.
- Skąd ta pewność? - spytała, wciąż wlepiając we mnie pełen dumy wzrok.
- Bo jęczałaś moje imię. - zripostowałem, wywołując na twarzy dziewczyny zażenowanie, połączone jednocześnie z przykrym brakiem kontrargumentu. Gabriel 1 - 0 Riley.
- A co jeśli udawałam i tak na prawdę mnie nie zadowoliłeś. - palnęła brunetka. CO?
- Jeden, jesteś chu*ową aktorką. Dwa, czułem że ci się podobało. - odparłem ze stoickim spokojem.
- A co jeśli...
- Zdajesz sobie sprawę, jak żenująca i beznadziejna jest ta sprzeczka. - przerwałem, spoglądając na pannę Black wzrokiem pełnym litości. Dziewczyna fuknęła i odwróciła twarz do okna.
- Komuś zabrakło argumentów... - rzuciła złośliwym tonem głosu.
- Chyba tobie! Twoje argumenty są żałosne.
- Nie bardziej niż twoje.
- Idiotka.
- Gbur.
- Sierota.
- Przystojny debil.
- Seksowna ameba.
- Phi. - fuknęła Riley, a na jej twarzy pojawił się cień pobłażliwego uśmiechu.
- Ja ciebie też skarbie. - powiedziałem kręcąc głową. Ta kobieta to wku*wiający ideał czy może wku*wiający ideał? Nie mogę się zdecydować. Następne piętnaście minut spędziliśmy w milczeniu, wsłuchani w dźwięki muzyki. Do miejsca docelowego zostało jeszcze około 25 kilometrów, a ja wciąż nie wiedziałem jak mam wyjaśnić tą całą sytuację Riley. "Jak ciebie ktoś kaleczył w ciemnym zaułku, ja zostałem bogaczem" raczej nie było zbyt adekwatnym rozwiązaniem, ale z pewnością najbardziej treściwym. Ahh nigdy nie umiałem przekazywać informacji delikatnie. Czy to moja wina że nie cierpię owijania w bawełnę? Ta sytuacja z pewnością tego wymagała. Miałem tylko nadzieję, że Ril nie zapyta zbyt...
- To dokąd mnie ciągniesz? -... szybko. Zagryzłem dolną wargę, głęboko zastanawiając się jak to wyjaśnić. Taktyczna zmiana tematu lub zabawa w głuchego raczej nie wchodziła w grę.
- No bo... Pamiętasz... Kojarzysz... No ten... - zacząłem niepewnie.
- Mów do jasnej cholery. - warknęła brunetka, spoglądając na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Ciotka Francesca miała spory majątek, więc dostaliśmy w spadku sporo kasy i dom! - wyrzuciłem na jednym wdechu. A miałem nie być bezpośredni...
Riley? Wybacz że się kupy nie trzyma ale pisałam o 12 w nocy ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz