- Spokooojnie, o to się nie martw. Znam to miasto jak własną kieszeń. - Wyprostowała się dumnie.
Szłyśmy sobie wolnym spacerkiem omijając innych przechodniów pomiędzy sklepami i przeróżnymi alejkami. Skończyło się na tym, iż wygrzewałyśmy się w jednej z najbardziej uczęszczanych kawiarni w mieście popijając gorącą czekoladę z piankami i zajadając jabłecznikiem. Przynajmniej ja opychałam się plackiem, a Margaret tylko się śmiała, gdy jego spora część upadła mi na bluzkę i spodnie.
- Ćśśś, każdemu się zdarza! - Również się zaśmiałam.
Dopiero później to ja zanosiłam się gromkim śmiechem, gdy Margaret chcąc domówić sobie kawę w drodze powrotnej wpadła na jakiegoś randomowego typka i kulturalnie wylała połowę swojego wrzącego napoju wprost na jego koszulkę oraz spodnie.
- Cholera. - Zaklął.
Ojć.
- Co się śmiejesz? - warknął w moją stronę, na co podniosłam tylko ręce w geście kapitulacji.
- Nic, przepraszam. - Otarłam łezki z kącików oczu. - Może hmm... Pomogę jakoś? - Zbliżyłam się, lecz on odtrącił moje ręce.
Margaret wyglądała na dość skołowaną i zdenerwowaną. Czyżby zaraz miała rzucić w niego krzesłem? Przez chwilę nawet rozważałam taką opcję, ponieważ położyła kubek na stole i oparła się dłońmi o oparcie owego mebla. Wyciągać telefon żeby nagrywać czy jednak sobie odpuścić?
Hmm...
Moja nowa towarzyszka zmarszczyła brwi i wkrótce wykrztusiła z siebie ciche i lekceważące sorry. Nieznany chłopak zaczął się wykłócać i krzyczeć i ponownie mnie odepchnął, gdy próbowałam mu pomoc. Mimo to nie straciłam równowagi i podparłam się rękami o stół.
- Ej! - krzyknęła szatynka i momentalnie skoczyła na faceta.
Cooo tu się właśnie stało?
Niefortunnie owa dwójka wylądowała najpierw na stole przy okazji łamiąc go na pół na co mimowolnie parsknęłam śmiechem, choć nie powinnam. Z jednej strony resztkami sił powstrzymywałam się by nie zacząć nagrywać, ale to chyba było by nie w porządku zwłaszcza dla Margaret. Tak więc podbiegłam do nich w mgnieniu oka i usiłowałam jakoś rozdzielić walczącą dwójkę. W tamtym momencie to brunetka siedziała okrakiem na mężczyźnie i naparzała go pięściami, przypuszczam, że ten bał się uderzyć dziewczyny, przez co tylko się bronił i przyjmował ciosy na klatę przy okazji próbując ją odepchnąć.
- Przestańcie! - Krzyknęłam najgłośniej jak umiałam, a oni tylko na sekundę zamarli patrząc na mnie. Starałam się wyglądać groźnie, lecz nie zdało się to na nic. Dopiero gdy przyszła ekspedientka i zaczęła grozić ochroną oraz policją nieco się uspokoili.
Brunetka wstała i strzepała niewidzialny kurz z ubrań po czym wyciągnęła rękę do nieznajomego.
- No to ten... Sorki. - Podrapała się w kark. - Ale sam się o to prosiłeś no. - Wzruszyła ramionami.
Ten tylko prychnął i postukał się placem w czoło, na co Margaret o mało co znowu by się na niego nie rzuciła, lecz skutecznie ją powstrzymałam zamykając jej ramię w stalowym uścisku.
- Przepraszam za koleżankę, to więcej się nie powtórzy. - Uśmiechnęłam się zażenowana płacąc za napoje i zostawiając przy okazji trochę napiwku, jakby ktoś chciał pokryć koszty stołu i kilku krzeseł. - I ciebie też przepraszam. - Podałam mu kulturalnie rękę tak jak miałam w zwyczaju i zabrawszy swoją torbę szybko ulotniłam się z owego miejsca ciągnąc za sobą zdezorientowaną brunetkę.
Dopiero gdy znaleźliśmy się na świeżym powietrzu, roześmiałam się głośno tak, że nawet brzuch zaczął mnie boleć. Oczywiście byłam trochę zła na moją towarzyszkę, bo zapewne więcej już nie będę mogła się pojawić w tamtej kawiarni, aczkolwiek dla takiego widoku było warto, bowiem naprawdę było zabawnie. Nawet kilka łez spłynęło po moich policzkach, oczywiście wszystko przez nagły napad śmiechu. Przez chwilę Margaret patrzyła na mnie zdziwiona i zaskoczona, a później sama do mnie dołączyła i idąc w tylko sobie znanym kierunku rozmawiałyśmy na temat tego zdarzenia.
- A widziałaś jego minę wtedy? - Spojrzała na mnie dumnie.
- Widziałam, widziałam. Nawet chciałam to nagrać! A teraz, co ty na to żebyś wpadła do mnie na kawę? W końcu tamtej nie dopiliśmy, a tutaj jest dość blisko do mojego kochanego domku. - Uśmiechnęłam się zachęcająco.
Margaret? Co ty na to? *lenny*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz