Rodzinne spotkanie jednak nie mogło trwać wiecznie, gdyż już tydzień nie ma mnie w mieście. Ludzie uznali mnie za zaginionego, lecz uciszyli opcję śmierci. Pomogłem siostrze spakować niewielkie generator prądu do jej pojazdu oraz inne rzeczy w postaci ziół, liści i naczyń. Ogólnie posiada skromnego busa marki GMC, którego wnętrze przystosowane jest do życia. Widać, że dużo podróżuje. Gdy jednak wszystko było na swoim miejscu, mogliśmy oddalić się z zalesionego terenu i wrócić na główną drogę kierując się do miasta. W międzyczasie dużo rozmawialiśmy, gdyż jak widać, te dni minęły nam za szybko.
- Powiedz mi Austin, masz kogoś? - spytała brunetka sprawnie prowadząc swój pojazd.
- W sumie.. nie mam - odpowiedziałem - Ale jest pewna kobieta, która strasznie zaplątała mi w głowie - dodałem z lekka wzdychają - I w sumie boję się jej reakcji, gdy mnie zobaczy.
- Nie przesadzaj. Skoro Ty mnie nie zabiłeś po ponad roku rozłąki, to ona też nic Ci nie zrobi - odparła szybko - A jak się nazywa?
- Naomi - powiedziałem układając sobie w głowie jakieś logiczne zdania - Ale co ja jej powiem? Hey Naomi! Wróciłem z Hadesu i mam się dobrze? - zakpiłem.
- Dobry pomysł! - przytaknęła brunetka - A tak serio, nim coś powiesz, ona pewnie już będzie w Twoich rękach - dodała pewnie.
- Chyba z nożem w dłoniach - mruknąłem krótko - W sumie.. skąd wiedziałaś, że to akurat ja jechałem w tej karetce?
- Bo wiesz.. Gdy dowiedziałam się, że do Elmo przyjechał pewien dobry człowiek i ludzie opisywali Twój wizerunek, "czuwałam" nad Tobą..
- Czyli śledziłaś - zerknąłem na jej osobę.
- W pewnym sensie. Musiałam się upewnić, że to Ty, a nie jakiś podrabianiec - odparła z uśmiechem - I widziałam, że masz auto ojca - dodała zmieszana.
- Tak.. dbam o nią jak mogę - rzekłem zamyślając się - Teraz pewnie stoi przed domem i zarasta - dodałem wzdychając.
- Za niedługo się przekonamy - odparła brunetka przyspieszając busa.
W mieście byliśmy pod wieczór. Trochę nam się droga przeciągnęła, gdyż po kilku kilometrach zauważyliśmy, że jedziemy w złym kierunku. Tak to jest, gdy człowiek się zagada i robi postoje ze względu na napady śmiechu. Pierwszym i chyba najważniejszym miejscem był dom Victora, który niemalże zemdlał na mój widok. Wyjaśniłem mu wszystko i stwierdziłem, by zakończył to pseudo szukanie mojej osoby. Dla tego do niego pojechałem najpierw. Teraz czas na szpital, w którym zastałem żyjącego Davida oraz Lunę... zaś jej narzeczonego nie było. Im też powiedziałem co nie co i fakt, że Marco zginął, z lekka mnie przybił. Nie znałem za bardzo kolesia, ale jednak był kimś ważnym dla mojej przyjaciółki. Długo jednak nie mogłem z nimi rozmawiać, gdyż wybiła godzina zakazująca odwiedzin i zostałem zmuszony do opuszczenia sali. Minął tydzień, a oni nadal musieli siedzieć w tych klitkach. Ostatnim na dzisiaj miejscem był dom. Po zajechaniu pod jego mury, bawarki nie było na zewnątrz, a ktoś kulturalnie postawił ją do garażu. Nie wiem kto to był, ale stawiam tej osobie drinka za to. Zaś lokatorzy na mój widok z lekka zaniemówili i żądali wyjaśnień, gdyż Naomi popadła prawie w histerię. No cóż.. powiedziałem im to samo, co przyjaciołom. Zaś samej brunetki nie zastałem w jej pokoju, lecz dowiedziałem się, że wyszła z psem na spacer gdzieś do parku. O takiej godzinie? No Naomi, szalejesz. Przebrałem się szybko w swoje ubrania i wyszedłem.
- Idziesz się przejść? - spytałem Anny, która wygodnie siedziała w busie.
- Z wielką chęcią, ale niestety muszę ruszyć dalej w trasę - odpowiedziała z widocznym niezadowolenie i wysiadła z pojazdu - Jednak wrócę tutaj, za jakiś czas - dodała z lekkim uśmiechem i wtuliła się w moje ciało.
- W takim razie raz jeszcze dziękuję za pomoc - powiedziałem odwzajemniając uścisk - Szerokiej drogi - dodałem stając naprzeciwko niej.
Gdy Anna odjechała spod domku, ja skierowałem się w stronę parku, gdzie ponoć zastanę brunetkę. Czując nagle świeże powietrze i blask księżyca na ciele, wilczy gen zaczął wariować i wymusił na mnie przemianę. No super. Jeszcze brakowało mi tego, bym chodził sobie po parku w postaci czarnego basiora. Może dzięki temu szybciej znajdę ciemnowłosą. Ruszyłem więc przed siebie i łapałem wszystkie zapachy z okolicy. Po dłuższym czasie mój słuch zarejestrował dziwną rozmowę kilku osób i skomlenie małego psa. Wzrok od razu powędrował do źródła dźwięku, a łapy same mnie tam poprowadziły. A kogo tam zastałem? Naomi z mopsem, a wokół niej kilku kieszonkowców. A może by tak sprawdzić jak groźnie wyglądam? W razie czego ich pogryzę *szatański uśmiech spod byka*. Najeżyłem sierść na swoim ciele, obniżyłem z lekka łeb, a z gardła zaczął wydobywać się basowy, wilczy warkot. Nie mogło oczywiście zabraknąć świstu powietrza z płuc. Mężczyźni od razu zwrócili na mnie uwagę, lecz nie byłem do końca przekonany co do ich obecnych działań. W takim razie się zabawimy. Chód zmieniłem na trucht, a następnie na bieg, po czym powaliłem na ziemię jednego z nich. Ugryzłem jego przedramię, w którym prawdopodobnie złamała się kość. Peszek. Słysząc jego krzyk, puściłem go i wnet reszta zbirów rozbiegła się po wszystkich stronach parku. Naomi zaś stała niczym posąg, na rękach trzymała mopsa i patrzyła na mnie dość niepewnie. Uspokoiłem swoje oszalałe serce i rozejrzałem się po okolicy. Oprócz pobliskich lamp, które oświetlały tutejsze miejsce, nie widziałem żadnej innej duszy. Skupiłem się na ludzkiej formie i do takowej też powróciłem. Ciemnowłosa zakryła dłonią swoje usta i patrzyła prosto na mnie.
- Nie, nie widzisz ducha.. nie zwariowałaś - zacząłem lekko się stresując - Żyję, lecz czuję się źle z faktem, że zostawiłem Ciebie na tak długo - dodałem już normalniej ciągle trzymając z nią kontakt wzrokowy.
Wieczór, park, lekkie światło pobliskich lamp.. niemalże idealny moment na randkę.. i na scenę do taniego romansidła. Jednak teraz miałem nadzieję, że będę mógł jej to wszystko wyjaśnić.. na spokojnie.
Naomi? Fred.. Znaczy Austin się stęsknił ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz