- Odpuśćmy sobie dziś tego notariusza. Jedźmy gdziekolwiek... - zasugerował z szerokim (przynajmniej jak na niego) uśmiechem mężczyzna, a w jego ciemnych, głębokich oczach zawitała jakby iskra... Hm, nadziei?
- Kusząca propozycja ale... - chciałam coś powiedzieć, lecz Gabriel skutecznie mi to uniemożliwił, składając na mych ustach ciepły pocałunek.
- Ale? - wyszczerzył się triumfalnie, jakby już wiedział, że i tak nie będę w stanie mu odmówić. No nie! Chyba najwyższa pora popracować nad odpornością na jego urok, bo jak tak dalej pójdzie, to nie będę mieć w tym związku już niczego do gadania. Dobra, dziś jeszcze zrobię wyjątek.
- Tak łatwo się nie wykręcisz, załatwimy tę sprawę jutro. - zadecydowałam kładąc dłoń na jego policzku, na co brunet uniósł brwi ku górze udając zamyślenie.
- Niech ci będzie. Ale teraz pora na jakąś rozrywkę! - po tych słowach chwycił mnie za rękę kierując się czym prędzej w stronę wyjścia. Co on znowu kombinuje?
~•~●~•~
- Ha! Wiedziałam! - zaśmiałam się, widząc szyld klubu Gold Stars wyłaniający się zza zakrętu.
- Czyżby? - ukochany przewrócił zabawnie oczyma, zatrzymując motocykl przed samym wejściem.
Wszedłszy do środka usadowiliśmy się przy ladzie i zamówiliśmy drinki. Nie minęło nawet pięć minut, a już znalazł się jakiś dobry znajomy Gabriela. Z racji tego, że rozgadali się jakby nie widzieli się całe wieki, postanowiłam im nie przeszkadzać i zaraz po opróżnieniu zawartości kieliszka pomknęłam na parkiet.
- Zaraz wracam - zakomunikowałam, choć zajęty rozmową Leith chyba nawet tego nie usłyszał.
Gdzieś tam, wśród skaczących w rytm muzyki ludzi udało mi się dostrzec... Wendy. Oczywiście, jej nie ominie żadna impreza!
- Hej, Wendy! - pomachałam do dziewczyny.
- Sama jesteś? - zagaiła w pewnej chwili przyjaciółka dopijając kolejne już martini.
- Nie, przyszłam z Gabrielem, ale zagadał się teraz z kumplem. Chodź, przedstawię was sobie - z uśmiechem pociągnęłam ją za sobą w tabun roztańczonych ludzi, którzy skutecznie odcięli nam drogę, przez co byłyśmy zmuszone biec na około.
- To jest właa... - zaniemówiłam powoli opuszczając dłoń, którą wcześniej miałam zamiar wskazać chłopaka. Ku memu zaskoczeniu wcale nie siedział obok niego kolega tylko... jakaś kobieta. Mało tego, nie siedziała, ale obejmowała dłońmi jego twarz, co dosłownie mnie zmroziło (a może wręcz obrzydziło?).
Spojrzałam zdezorientowana na dziewczynę, która najwyraźniej nie przejęła się zbytnio mą obecnością, wręcz przeciwnie - chyba cieszyła ją satysfakcja, iż mogę zobaczyć to wszystko na własne oczy. Była taka... ładna. Dużo ładniejsza ode mnie. Piękne blond włosy sięgające do ramion, jasne oczy, twarz niczym u modelki, pokaźny biust, kształtna sylwetka, długie nogi - innymi słowy ideał, kobiecość w czystej postaci. Tak, na moje nieszczęście te właśnie słowa oddawały w pełni jej urodę, jakkolwiek miałoby to zabrzmieć.
Wraz z chwilą gdy kobieta wpiła się namiętnie w usta Asha, poczułam jakby coś rozdarło mi serce, a do oczu mimowolnie zaczęły napływać łzy, jednak złość skutecznie zdołała je odpędzić.- Czyżby? - ukochany przewrócił zabawnie oczyma, zatrzymując motocykl przed samym wejściem.
Wszedłszy do środka usadowiliśmy się przy ladzie i zamówiliśmy drinki. Nie minęło nawet pięć minut, a już znalazł się jakiś dobry znajomy Gabriela. Z racji tego, że rozgadali się jakby nie widzieli się całe wieki, postanowiłam im nie przeszkadzać i zaraz po opróżnieniu zawartości kieliszka pomknęłam na parkiet.
- Zaraz wracam - zakomunikowałam, choć zajęty rozmową Leith chyba nawet tego nie usłyszał.
Gdzieś tam, wśród skaczących w rytm muzyki ludzi udało mi się dostrzec... Wendy. Oczywiście, jej nie ominie żadna impreza!
- Hej, Wendy! - pomachałam do dziewczyny.
~•~Kilka minut później~•~
- Nie, przyszłam z Gabrielem, ale zagadał się teraz z kumplem. Chodź, przedstawię was sobie - z uśmiechem pociągnęłam ją za sobą w tabun roztańczonych ludzi, którzy skutecznie odcięli nam drogę, przez co byłyśmy zmuszone biec na około.
- To jest właa... - zaniemówiłam powoli opuszczając dłoń, którą wcześniej miałam zamiar wskazać chłopaka. Ku memu zaskoczeniu wcale nie siedział obok niego kolega tylko... jakaś kobieta. Mało tego, nie siedziała, ale obejmowała dłońmi jego twarz, co dosłownie mnie zmroziło (a może wręcz obrzydziło?).
Spojrzałam zdezorientowana na dziewczynę, która najwyraźniej nie przejęła się zbytnio mą obecnością, wręcz przeciwnie - chyba cieszyła ją satysfakcja, iż mogę zobaczyć to wszystko na własne oczy. Była taka... ładna. Dużo ładniejsza ode mnie. Piękne blond włosy sięgające do ramion, jasne oczy, twarz niczym u modelki, pokaźny biust, kształtna sylwetka, długie nogi - innymi słowy ideał, kobiecość w czystej postaci. Tak, na moje nieszczęście te właśnie słowa oddawały w pełni jej urodę, jakkolwiek miałoby to zabrzmieć.
- Ty... Ty draniu!
- Riley! - odsunąwszy od siebie blondynkę, chłopak zerwał się z miejsca, wymijając rozproszonych po całej sali ludzi - Riley, poczekaj!
- Zostaw mnie!
- Nie rozumiesz... Wszystko ci wytłumaczę! Posłuchaj mnie chociaż przez chwilę!
- Nie mam zamiaru, to nic nie zmieni - warknęłam nawet nie odwracając się w jego stronę. Po prostu nie mogłam. Coś głęboko w środku kazało mi się natychmiast wycofać, nim sprawy naprawdę wymkną się spod kontroli. Nie, nie mówię tu o związku z Gabrielem, który właśnie przeszedł do historii, ale o pazurach, które miałam ochotę wbić głęboko w chudy gardziel tej s*ki, jednak świadomość, że jestem w miejscu publicznym jakimś niewytłumaczalnym cudem mnie od owej myśli odwiodła.
Już byłam przy samym wyjściu, kiedy nieoczekiwanie poczułam mocne szarpnięcie za kaptur bluzy. Chwyciwszy mnie za ramię Leith odwrócił mnie w swoją stronę, jednak spuściłam wzrok, licząc na rozstąpienie się ziemi, która mogłaby mnie teraz wciągnąć.
- Uwierz mi, do niczego nie doszło. Spójrz na mnie...
- Dość! - huknęłam na całe gardło odepchnąwszy od siebie bruneta tak mocno jak tylko mogłam, co wyjątkowo wyszło mi lepiej niż zwykle, bo w chwili obecnej władał mną wyłącznie gniew, de facto byłam znacznie silniejsza i niezamierzenie prawie dopuściłam do przemiany. Cała rozpacz chwilowo wyparowała. - Nie chcę cię nigdy więcej widzieć, rozumiesz? To koniec. - po tych słowach opuściłam budynek, kierując się w stronę najbliższego przystanku.
~•~Po powrocie do domu~•~
Usiadłam na podłodze i oparłszy się plecami o ścianę przymknęłam oczy, z których powoli zaczęły spływać łzy. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się tak strasznie. Dopiero teraz, gdy Gabriela nie ma już obok, zdałam sobie sprawę jak bardzo mi na nim zależało (Ba! Nadal zależy, tylko szkoda, że to nie ma już żadnego znaczenia) i jak głupia byłam myśląc, że nasz związek może mieć jakąkolwiek przyszłość.
Gabryś? Takie drama wyszło, że normalnie szok XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz