Ariana | Blogger | X X

niedziela, 2 czerwca 2019

Od Gabriela CD Riley

- Wybacz sieroto, że nie zapewniłem ci rozrywki, ale póki nie przyjedzie właściciel z kluczami, musimy tu czekać. Możesz popatrzeć na naszą przyszłą chałupę z innej perspektywy. - bąknąłem, przewracając oczyma.
- Póki co jestem zmuszona gapić się na twój tyłek. - odparła, wierzgając nogami.
- Ja bym nie narzekał. - mruknąłem, przytrzymując jej nogi, którym niebezpiecznie blisko było do mojej twarzy.
- Dalej, postaw mnie debilu! Co pomyślą nasi przyszli sąsiedzi, hę? - burknęła zbulwersowanym głosem. Prychnąłem głośno, jednak niczym rasowy żołnierz postąpiłem zgodnie z rozkazem i przywróciłem mojej ukochanej grunt pod nogami. Niech zna łaskę pana.
- Ciekawe, od kiedy interesuje cię zdanie innych. - założyłem ręce na piersi i ignorując jej oburzone spojrzenie, oparłem się o drzwi Mustanga, analizując każdy element domu. Duże okna sprawiały, że dom wydawał się bardzo przytulny, a jednocześnie jasny i ciepły, ze względu na ilość wpadającego przez nie słońca. Oczywiście, dopóki nie trzeba było ich umyć... Klimat, w jakim utrzymane było to miejsce, z bliżej nieokreślonych przyczyn bardzo mi odpowiadał. Dodatkowo dom był całkiem spory.
- Pomyśl tylko, ile dzieci zdoła pomieścić... - wyrwało mi się nieświadomie, co zaowocowało piorunującym spojrzeniem, które atakowało mnie od strony mojej ukochanej. Kiedyś jej spojrzenie wypali dziury w moim biednym, niewinnym ciele.
- Jeszcze jedno zdanie o dzieciach, a ci przyłożę. - zagroziła, dając mi zapobiegawczego kuksańca w ramię. Teatralnie skrzywiłem się i złapałem miejsce, w które padł cios.
- Czy ty właśnie stosujesz na mnie przemoc domową? Co pomyślą nasi przyszli sąsiedzi, hę? - sparodiowałem jej głos, przez co dwa razy więcej piorunów pofrunęło w moją stronę, a Riley zapewne obmyśliła już co najmniej dziesięć opcji na unieszkodliwienie mnie w mało podejrzany sposób, dzięki któremu mogłaby zgarnąć mój majątek. W każdym razie to byłoby do niej podobne i to bardzo. Pewnie jeszcze wzięłaby sobie Claudię do pomocy i obróciła Hadesa przeciwko mnie... Wiedźma jedna!
Wciąż irytował mnie fakt, z jakim zdenerwowaniem brunetka reagowała na każdą, nawet najbardziej subtelną wzmiankę o dzieciach. Pragnąłem potomstwa bardziej niż czegokolwiek innego na świecie, choć kompletnie nie wpasowywało się to w mój wizerunek pozbawionego uczuć i empatii palanta. Z całym szacunkiem do mojej skromnej osoby, oczywiście... Może i to głupie, ale myśl o małym łobuziaku, będącym moją wierną, małą kopią, bądź też małej anielicy, będącej totalnym przeciwieństwem swoich diabolicznych rodziców sprawiała, że w moim sercu gościło przyjemne uczucie ciepła. I przysięgam, że dorobię się potomstwa, choćbym miał sam je sobie urodzić, nawet jeśli biologicznie jest to równie prawdopodobne, co nienaruszone storczyki w towarzystwie Ruby.
Po około dziesięciu minutach, przepełnionych narzekaniem i sprzeczkami, wymieszanych z konkluzjami na temat domostwa zjawił się właściciel. Nareszcie! Okazał się to być facet mniej więcej w moim wieku, o włosach barwy miodowego blondu, z rudawymi refleksami, a do tego z całkiem imponującą muskulaturą. Swoją drogą, kiedy poznałem tak wymyślne określenia, jak "miodowy blond" i "rudawe refleksy"? Za dużo towarzystwa bab, ewentualnie zbyt wiele wolnego czasu, poświęcanego na oglądanie programów o fryzjerstwie, kulinariach i Subaru wie czym! Dawno nie gadałem z Subaru, przydałoby się go odwiedzić.
- To pan do mnie dzwonił? - spytał, a jego głos emanował dziwną radością, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że typ jest książkowym przykładem człowieka, którego wszędzie jest pełno, a który irytuje swoim sposobem bycia do horrendalnego stopnia. Swoją drogą głupie pytanie. Jak gdyby facet miał ofert na pęczki, co przy stanie i cenie domu jest raczej nieprawdopodobne, ale co ja tam mogę wiedzieć o handlu nieruchomościami.
- Owszem. - odparłem, wyciągając do niego dłoń, aby się przywitać. W dalszym ciągu dziwi mnie, dlaczego ludzie to robią... Ani to higieniczne, ani przyjemne. Riley stojąca dotychczas kilka kroków za mną również uścisnęła dłoń blondyna, a on zmierzywszy ją wzrokiem, posłał jej promienny uśmiech, prawdopodobnie przeznaczony na podryw, który brunetka, ku mojemu niezadowoleniu odwzajemniła. Z niemałym zakłopotaniem obserwowałem tę podejrzaną wymianę spojrzeń, którą przerwałem szybko rzuconą sugestią dotyczącą przejścia do domu. Riley pokręciła lekko głową, jak gdyby chciała się otrząsnąć z natrętnych myśli, co sprawiło, że przez chwilę miałem wrażenie, jakbym wybudził ją z dziwnego, niemoralnego transu. I bardzo dobrze! Właściciel, otworzywszy drzwi, gestem ręki zaprosił moją ukochaną do środka, a następnie nie czekając na mnie, wkroczył do mieszkania tuż za nią, przez co dopadło mnie niewyraźne wrażenie, że zrobił to tylko po to, by móc bezkarnie gapić się na jej tyłek. Na parterze obejrzeliśmy kuchnię, salon, jadalnię, niewielką łazienkę oraz mały pokoik, przeznaczony zapewne dla gości. Wszystkie pomieszczenia utrzymane były w jednym stylu, z przewagą drewnianych faktur, zmieszanych często z kamiennymi motywami, co szczerze mówiąc, bardzo mi się podobało. Właściciel bezustannie wymieniał zalety owych pomieszczeń, posyłając ukradkiem zalotne spojrzenia mojej bądź co bądź partnerce, która o zgrozo je oddawała, uśmiechając się do niego w ten sam sposób, jaki ja mam zaszczyt oglądać tylko chwilach, gdy ciemnooka czegoś ode mnie chce. Niekiedy miałem wrażenie, że blondyn wręcz rozbiera ją wzrokiem, jednak nie odzywałem się. Nieco zdenerwowany zacisnąłem zęby i ruszyłem po schodach na piętro, oczywiście na samym końcu ekipy.
- Jak państwo widzą, dom jest bardzo duży. - powiedział, pnąc się po stromych, drewnianych jak prawie wszystko w tym mieszkaniu schodach.
- To prawda. - przytaknąłem natychmiast. - Idealny dla nas i gromadki dzieci, prawda kochanie? - zwróciłem się do Riley, która zdążyła już wspiąć się na piętro. Podszedłem do niej i znacząco spojrzałem na jej brzuch, kładąc na nim dłoń, co zaowocowało pytającym, pełnym irytacji spojrzeniem panny Black, lecz nie przejąłem się nim zbytnio i dalej brnąłem w to przedstawienie.
- Dobrze się czujesz skarbie? Na pewno nie chcesz wymiotować? Junior w nocy dał ci nieźle popalić. - ciągnąłem pretensjonalnym tonem głosu. Właściciel domu uniósł jedną brew w geście zdziwienia.
- Nie, jest już dużo lepiej. - wycedziła przez zęby, siląc się na jak najmniej sztuczny ton, jednocześnie ostentacyjnie kładąc dłoń na brzuchu.
- P... Pani jest w ciąży? - wydukał chłopak, wlepiając w nas zdumione spojrzenie.
- Nie widać, prawda? - rozpromieniłem się, widząc, że chłopak wierzy w każde słowo. - To dopiero pierwszy trymestr, ale czuję, że wyrośnie nam mały łobuz. To na pewno będzie chłopiec! - mówiłem rozradowany, nie zwracając nawet uwagi, jakie głupstwa wypływają z moich ust. Ach, chciałbym, żeby to była prawda.
- Dobrze... Więc może chodźmy dalej? - zasugerował mężczyzna, gdy otrząsnął się ze swego rodzaju szoku. Pozostały czas spędzony w tym domu mijał mi, w cudownie wspaniałym humorze, ale jak wiadomo, nic nie trwa wiecznie. Sielanka trwała niedługo, bo zaledwie do czasu, gdy zostałem z Riley sam na sam... Oko w oko z rozwścieczoną samicą.

 1029 słów
Riley? Teraz mogą gwałcić się w samochodzie duhh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz