Ariana | Blogger | X X

sobota, 25 sierpnia 2018

Od Holly - ,,Porwana''

Pustka... Nic tylko pustka... Wszędzie, nie ważne ile rzeczy by tam stało, zawsze widziałam pustkę... Pff, nawet czułam pustkę... Już chyba nic nie byłoby w stanie wypełnić mojego zimnego serca... Miłość? Zapewne gdybym tylko się zakochała, ktoś złamałby mi serce... W końcu, kto mógłby pokochać jakąś odmienną, dziwną, bardzo brzydką dziewczynę, która w dodatku jest adoptowana i ma za sobą jakąś okropną historię? No właśnie, NIKT... Calutkiej tej pustki nie wypełni nawet Toffie... Nawet jeżeli zaprzyjaźniłabym się z Alecią, co jest chyba praktycznie nie możliwe, to też nie wypełniałoby tej całej pustki... Na pewno jakąś część, ale nie całą pustkę... Poza tym, to i tak i tak cała pustka nie wypełni się, dopóki ludzie nie zaczną spoglądać na mnie jak na zwykłego, normalnego człowieka... No, wiedziałam, że nigdy nikim takim nie będę, ze względu na moją wilczą naturę, ale no! Dlaczego nikt nie może tak na mnie patrzeć, tak jak na innych? Codziennie widzę tylko krzywe spojrzenia skierowane na mnie, a wśród dziewczyn słyszę (dzięki wyostrzonemu słuchowi wilkołaka) szepty, w stylu:
,,- Patrz jaki ryj!
- Noo! A jakie brzydkie włosy!
- Pewnie jakaś głupia dziewczyna ze wsi, co nie?
- Noo! A może to chłopak, gej? Nawet nie ma cycków!". Może i to nie powinno być zbyt dokuczliwe, aczkolwiek po prostu czuję, że to prawda. Ba! Nawet nie mogę się przez to rozpłakać. Po prostu czuję pustkę... Ogromną, bolącą, okrutną pustkę. Co ja zrobiłam, że zasłużyłam na taką karę? Aaa... No tak... W pewnym sensie zabiłam własną matkę... Pomyśleć, że gdyby nie moja szczenięca wtedy głupota na zabawy z łosiem, mama wciąż by żyła... No, niby wtedy nie byłabym spokrewniona z Crystal, Dylanem, Shine, Anarią, Claudią, Bellą, Brunem, i resztą, ale... Ale jednak moja matka by żyła, a ja nie miałabym takich wyrzutów sumienia, i nie byłabym tym, kim jestem. To wszystko moja wina! Moja chole*na wina!
Właśnie wtedy zdałam sobie sprawy z tego, że po mojej sierści spłynęła pojedyńcza łza. No proszę... Czyli gdzieś tam mam uczucia! Szkoda tylko, że aż tak głęboko.
- Holly? Co ty tu robisz, w Dolinie Sun? - zapytała Kora. Uniosłam wzrok na nią.
- Spaceruję... - mruknęłam. Chciałabym komuś powiedzieć ,,Nie wiem co zrobić ze swoim życiem, tracę nadzieję na wszystko... Pomóż mi, proszę!", ale po prostu nie mogłam. Nagle moją uwagę przykuł obiekt znajdujący się za Korą, gdzieś w krzakach. Człowiek, z czymś w rodzaju strzelby... Doskonale wiedziałam, że miał w niej pocisk usypiający.
- Kora... Uciekaj jak najdalej, już. - nałożyłam nacisk na ostatnie słowo.
- Ale...
- Już! - krzyknęłam, przez cały zaś nie odrywając wzroku od mężczyzny. Nawet nie celował w Korę... Celował we mnie... Mimo to nie chciałam, by jej coś zrobił. Ona nie była niczemu winna... A ja tak. Moje życie i tak było pozbawione sensu, także...
Usłyszałam ciche kliknięcie, a po chwili poczułam też, że mam wbitą w łapę igłę. Stałam spokojnie, wpatrując się w ludzi. Po jakimś czasie zrobiłam się senna... W końcu zamknęłam oczy i padłam na ziemię.
Jeszcze zanim całkowicie opadłam z sił, usłyszałam głos mężczyzny.
- Ha! Nie mamy tej białej, którą z dziesięć lat temu tu złapaliśmy, ale za to mamy tą tutaj. - zaśmiał się złowieszczo.
Białej, złapanej dziesięć lat temu?... Czy... Shine wróciła?!... Z resztą, teraz to nie ważne... I tak jej teraz nie zobaczę...

Możecie płakać... Holkę porwali!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz