Ariana | Blogger | X X

piątek, 29 czerwca 2018

Od Jerry'ego CD Claudii

 - Można tak powiedzieć. Ostatnio często tutaj bywam. - bąknąłem bez namysłu.
Chociaż ostatnio większość czasu spędzam w klubach... - dodałem w myślach. Ah, pieprzona podświadomość.
Już miałem otwierać buzię by coś jeszcze dodać, lecz wtedy mój telefon zadzwonił.
 - Przepraszam. - Powiedziałem szybko i odebrałem połączenie od Gabriela.
 - Jerry! Gdzie cię do cholery nosi?! To już któryś dzień z rzędu, kiedy ot tak uciekasz sobie w nocy i nikt nie wie gdzie się podziewasz. Myślisz, że to w porządku względem nas? O tej godzinie kręci się tu od cholery podejrzanych typków. - Podniósł głos.
 - Wybacz, nie chciałem żebyście się martwili... Po prostu... - urwałem.
 - Żadne po prostu, chcę widzieć cię w domu za kilka minut. Czekam. - I właśnie po tym słowie rozłączył się.
Ciche westchnienie opuściło moje usta. Spojrzałem przepraszająco na moją towarzyszkę.
 - Wybacz. Muszę już iść... - mruknąłem. - Odprowadziłbym cię ale dzwonił znajomy i...
 - Jasne, nie musisz się tłumaczyć. - Uśmiechnęła się... smutno? Tak, to chyba dobre określenie.
 - Gdzie mieszkasz? - spytałem.
 - W ,,Po bratersku". Nie wiem czy kojarzysz.
 - Hah, nawet bardziej niż by mogło ci się wydawać. Też tam mieszkam od dzisiaj! - Wypiąłem dumnie pierś i poczułem jakby i ona się rozweseliła. - Chodź, pójdziemy razem. - Puściłem jej oczko i złapałem za jej małą dłoń, ciągnąc w odpowiednią stronę.
W czasie tej wędrówki mój telefon jeszcze kilka razy zadzwonił, lecz skutecznie ignorowałem wszelkie sygnały od Gabriela.
Niedługo po jakichś dziesięciu minutach znajdowaliśmy się już na miejscu. Rozstaliśmy się na głównym korytarzu, a ja napisałem tylko krótkiego sms'a do chłopaka oznajmiając, iż jestem w domu.

***
Następnego dnia cały dzień nie widziałem się z Claudią. Może to dlatego, że z chłopakami cały dzień uparcie ćwiczyliśmy do dzisiejszego turnieju? Koszykówka to była moja druga miłość zaraz po gitarze, którą dostałem na dwunaste urodziny od Max. Taaaak, dalej ją trzymam i przyznam, że dalej działa bez zarzutu! Całe to zamieszanie rozpoczęło się już od dwunastej, więc nie miałem nawet czasu w spokoju zjeść obiadu. Mecz miał zacząć się dokładnie za pięć godzin. Wszyscy przygotowywali się ze swoimi trenerami. Atakujący (w tym ja) rzucali do kosza lub robili wsady, a broniący kosza ćwiczyli wyskoki. Wszystko szło dokładnie po naszej myśli, do tego byliśmy zdecydowanym faworytem w dzisiejszej rozgrywce. 

***
Wybiła godzina siedemnasta, a gwizdek sędziego odbił się echem po wielkiej sali. Ludzi było od groma i niektórzy nie mieścili się nawet na trybunach, więc stali gdzie tylko znalazło wolne się miejsce. Dobra. Najwyższa pora to wygrać! Uśmiechnąłem się do siebie i podałem piłkę mojemu znajomemu z drużyny.

Claudia? Nie chce mi się opisywać przebiegu meczu winc... xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz