Ira padła praktycznie do moich stóp po długiej przemowie. Przez chwilę patrzyłem na nią z góry nie wiedząc co ze sobą zrobić. Jedyne co mogłem zrobić to stać z otwartymi ze zdumienia ustami.
- Nie jesteś... pasożytem. - Wydukałem po chwili, dalej wsłuchując się w jej szloch.
Powoli kucnąłem i delikatnie uniosłem Irę za ramiona, tak by spojrzała mi prosto w oczy.
- N i e j e s t e ś p a s o ż y t e m. - Dokładnie zaakcentowałem każdą literkę, żeby dać jej to dosadnie do zrozumienia.
- J... Jestem... - Wydukała przez łzy.
Przybliżyłem się do niej i starałem się jakoś zetrzeć mokrą ciecz z jej policzków.
- Już... Spokojnie... Nie płacz skarbie. - Sam nie wiem czemu tak ją nazwałem.
W końcu tylko się przyjaźnimy prawda? Jesteśmy przyjaciółmi. Chyba...
Ponownie objąłem dziewczynę i zacząłem głaskać ją po włosach mając nadzieję, iż to coś pomoże.
Ona jednak dalej szlochała i pociągała nosem wciąż roniąc kolejne łzy. Ja tylko próbowałem ją jakoś zagadać i cały czas coś do niej mówiłem by jakoś odwrócić jej uwagę od tych złych rzeczy jakie miała w głowie. (Nie wychodziło mi to zbyt dobrze, ale ten fakt pomińmy)
Oczywiście cały czas siedzieliśmy na podłodze, ale w tamtym momencie cieszyłem się, że była ona podgrzewana.
Dokładnie tak spędziliśmy następną godzinę, dopóki Ira nie stała się zmęczona do tego stopnia, iż zasnęła w moich ramionach. Tak więc zaniosłem ciemnowłosą do jednej z sypialni i delikatnie ułożyłem na łóżku przy okazji okrywając ją kołdrą i kocem. Nie mogąc się powstrzymać - ucałowałem jej czoło i gasząc światło wyszedłem z pomieszczenia.
Przez chwilę jeszcze krzątałem się po apartamencie słysząc jak Ira przewraca się z boku na bok. W międzyczasie zjadłem lekką kolację i wykąpałem się.
Przechadzając się jeszcze między sypialniami usłyszałem jak dziewczyna zrywa się z łóżka.
- Wszystko w porządku? - spytałem.
- Um... Tak.
- Na pewno?
- ...
- Mam dziwne pytanie. - podrapałem się zażenowany po karku.
- Pytaj.
- Mógłbym... Spać z tobą? Albo chociaż obok? Nie wiem na podłodze? Wiesz... Tak na wypadek jakby coś się zadziało w nocy... Czy coś. - Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. - Chociaż w sumie i tak nie zostało nam zbyt wiele czasu na spanie. - Zaśmiałem się gorzko.
Iruś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz