Ariana | Blogger | X X

sobota, 9 lutego 2019

Od Riley CD Gabriela

"Ignoruj mnie". Ta jasne, łatwo powiedzieć. Zapewne przystąpiłabym na ten plan, gdyby nie świadomość, iż mój szanowny chłopak podejrzewać będzie każdego, kto się akurat na drodze napatoczy. Sam fakt, że uznał Kennę za rzekomą wspólniczkę Braiana to dość niepokojący objaw. Kto będzie następny? Um, tego to już chyba nawet nie chcę wiedzieć, co gorsza, wciąż nie mam pojęcia jak się stąd tego całego Sherlock'a pozbyć. Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę wszystkie moje koleżanki zostaną posądzone o czyny, które nawet im samym nie przyszłyby do głowy. No nic, pozostaje tylko mieć nadzieję, iż Gabriela w końcu znudzi to całe śledztwo i opuści lokal nie płosząc swoim zachowaniem potencjalnych klientów. Hah, i pomyśleć, że jeszcze wczoraj tak bardzo obawiałam się Braiana, podczas gdy dziś bardziej przeraża mnie pilnowanie, by Leith zupełnie przypadkiem nie urwał jakiemuś przypadkowemu kolesiowi łba. Było trzymać język za zębami.
- Zamiast się bawić w rycerza, lepiej zatrudnij do tej roboty profesjonalistów, jeśli da ci to satysfakcję, iż jestem bezpieczna; bo nie zamierzam patrzeć jak moje koleżanki po kolei lecą na odział intensywnej terapii. - burknęłam, zakładając dłonie na piersi, jednak mężczyzna zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na moje słowa. Jak zwykle.
Z racji tego, że jego zdecydowanie zbyt wygadane ostatnio usta wciąż pozostawały zamknięte i nie zapowiadało się, aby miał zamiar kontynuować dyskusję, z cichym westchnieniem odeszłam zrezygnowana z powrotem za ladę. Jakby tego było mało, z upływem czasu do kawiarni zwalili się kolejni klienci. Swoją drogą, dlaczego ci wszyscy ludzie nie są teraz w pracy? Czy życie nie cierpi mnie aż tak bardzo, by zsyłać tabuny ludzi akurat dzisiaj?
Nie rozmyślając już zbyt wiele nad swą nędzną dolą, na co zresztą przy natłoku zajęć i tak nie mogłam sobie jako tako pozwolić; zajęłam się przygotowaniem zamówień.
- A ten to długo będzie tak tu siedzieć? - zaczepiła mnie Wendy, lekkim ruchem głowy wskazując na przeglądającego właśnie jakieś czasopisma Gabriela.
W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami z wymownym westchnięciem - Nie wiem, nie mam teraz do tego głowy. Jak chce, to niech sobie siedzi nawet do późnej nocy, byleby nie straszył więcej Kenny, bo dziewczyna od dobrej godziny nie chce opuścić stanowiska za ladą. Tia, zapowiada się bardzo ciekawy dzień...
~•~●~•~
Z racji tego, iż po pracy miałam jeszcze masę wolnego czasu i bynajmniej nie zamierzałam zmarnować dzisiejszego popołudnia na beznamiętnym gapieniu się w ekran telewizora (co swoją drogą pewnie prędzej czy później i tak zrealizuję, ale na pewno nie teraz), tak więc gdy tylko wybiła godzinka piętnasta dosłownie wyfrunęłam z kawiarni, mając już w główce szczegółowo obmyślony plan działania, czego chyba nie za bardzo spodziewał się Gabriel, który o dziwo do tej pory nie zrezygnował z pilnowania mnie.
- A ty to właściwie dokąd? - wysunął pytanie, szybko mnie doganiając.
Zerknęłam kątem oka na wyraźnie podminowanego tą całą sytuacją chłopaka i wzruszywszy ramionami, odparłam - Spacer? Zakupy? Skoro już jesteśmy tu razem, to może i kino?
- A może by tak po prostu do domu...? - przerwał, pochwyciwszy mą rękę, najpewniej z zamiarem odejścia teraz w stronę auta, jednak wykręciwszy dłoń z lekkiego uścisku, spojrzałam na niego z politowaniem, dość jasno dając mu do zrozumienia, że przegina.
- Chcesz to jedź do domu, wrócę niedługo. - oznajmiłam cmokając go w policzek i ruszyłam przed siebie.
Oczywiście musiałby stać się cud, by Ash choć raz w życiu mnie posłuchał.

~•~Jakiś czas później~•~

- Rileeeey, długo jeszcze? - wycedził przeciągle przez zęby mężczyzna, opierając się plecami o ścianę.
- Nikt ci nie kazał iść ze mną do sklepu, więc siedź cicho - zauważyłam ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy znikając za zasłonką.
- Nikt ci nie kazał przymierzać tej samej koszuli dwadzieścia osiem razy - odburknął zniecierpliwiony, by po niedługiej chwili jakby nigdy nic wpakować się do przebieralni - Zresztą, założę się, że w domu masz kilka identycznych.
- Czyżby?
Brunet rzucił mi pełne politowania spojrzenie, nie wiedzieć czemu kąciki jego ust znów uniosły się ku górze serwując mi kolejny, perfidny uśmieszek. Czasem naprawdę mam ochotę go strzelić.
- Hm, no wiesz, jak szafa z ciuchami to jeden wielki pierd*lnik, to w sumie trochę ciężko się w tym poła... - nie dokończył, kiedy czarny stanik wylądował centralnie na jego twarzy.
Nim zdążył w jakikolwiek sposób zaprotestować zaplotłam dłonie na jego szyi i wpiłam się w usta mężczyzny, kończąc pocałunek lekkim nadgryzieniem dolnej wargi - Doceniam troskę, ale bądź tak miły i daj mi się przebrać. - szepnęłam jednym ruchem ręki wypychając go z powrotem za zasłonę.

Gabryś? W zaistniałych okolicznościach możesz mnie zadźgać, udusić, utopić, a nawet zapalić świeczkę waniliową...

713 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz