Ariana | Blogger | X X

piątek, 8 lutego 2019

Od Austina CD Naomi

        Po opuszczeniu pokoju brunetki, krzyczałem w środku, lecz na zewnątrz zachowałem kamienną twarz. Chłód moich emocji był tak bardzo odczuwalny, że wchodzący do środka lokator, odsunął się na bok i umożliwił mi bezproblemowe wyjście z domu. Wsiadłem do auta i odjechałem. Potrzebowałem zastrzyku adrenaliny, który uspokoiłby wszelkie nerwy, lecz na chwilę obecną było to mało możliwe. Większość dróg tego wypizdowa było zaśnieżonych lub oblodzonych, a za miastem jeszcze gorzej. Skierowałem się więc w kierunku domu, a pomimo wcześniej wspomnianego faktu, cisnąłem drogą ponad setkę. Nerwowo zacisnąłem dłonie na kierownicy, jakbym miał ją zaraz wyrwać i wyrzucić przez okno, a następnie przywitać się z przydrożnym drzewem.. Na szczęście do tego nie doszło. Po kilkudziesięciu minutach drogi, stanąłem pod domem i zastanowiłam się nad ty, co właśnie się wydarzyło. Powinienem chyba do tego przywyknąć.. Mając pewien pomysł, chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do sierżanta. Po drugim sygnale odebrał.
- Witam. Czy grupa wsparcia już wyruszyła? - spytał bezuczuciowym tonem.
- Cześć Jones. Grupa jeszcze nie wyruszyła. Jednak to przemyślałeś? - spytał i pomimo, że go nie widziałem, miał on na twarzy uśmiech.
- Tak. Za chwilę pojawię się na komisariacie - odpowiedziałem i rozłączyłem się.
Wysiadłem z auta i wszedłem do posiadłości, gdzie szybko ubrałem termoaktywny strój pod ubranie, uzupełniłem kaburę swoim glockiem, zaś po drugiej stronie pasa zaczepiłem pokrowiec z nożem łowcy. Upewniłem się co do posiadanej amunicji, po czym wróciłem do auta razem z Argo. Nawet on wyczuł moje totalne załamanie i nie próbował zaczepiać, co robić dość często. Siedział spokojnie na tylnej kanapie i czekał, aż dotrzemy pod komisariat.
Kilka minut po północy.
Gotowi i dobrze wyposażeni do akcji opuścili czarnego busa. Zwartym szykiem podeszliśmy pod hale, gdzie przebywa, poszukiwana od dość dawna, szajka narkotykowa. Oprócz naszego oddziału, były też trzy inne z dużego miasta, z czego my jesteśmy dodatkowym wsparciem. Czemu wcześniej zastanawiałem się nad wzięciem udziału w akcji? Łatwo można tutaj zginąć. Przestępcy posiadają wojskową broń, która w umiejętnych rękach jest zabójcza. Czasem wystarczy jeden strzał w udo i można szybko się wykrwawić. W ten sposób zginęła nasza wtyka, którą zbierała dla nad informację, do czasu gdy to mafia dowiedziała się o wycieku danych.
Wracając do akcji. Obstawiliśmy trzy wejścia oraz drogę kanałową, która mogłaby posłużyć jako droga ucieczki.  Gdy kierujący dał znak rozpoczęcia, granaty dymne wleciały do środka, zaś my założyliśmy maski wspomagające oddychanie i wkroczyliśmy do środka hali. Szajka wyglądała, jakby była na to gotowa, gdyż większość przestępców posiadała przy sobie karabiny automatyczne. Rozpętało się piekło..
Koło drugiej w nocy.
Gdybym był cywilem, nazwaliby mnie mordercą, ale dzięki temu, poczułem upragnioną adrenalinę, a zarazem mogłem wyżyć się mordując część przestępców, którzy wobec nas stwarzali duże zagrożenie. Jednak wystarczyła chwila nieuwagi i zdążyłem złapać kulkę pod lewym obojczykiem. Nawet bycie likantropem nic tutaj nie zdziała.. Ból rozniósł się na cały tors, ręce zaczęły drętwieć, zaś wzrok powoli się dwoił. Wycofałem się z linii ognia i oparłem o mur, lecz to nie wystarczyło. Napastnik podszedł bliżej i chciał wystrzelić kolejna serię, lecz nie doszło do tego. Policjant, który właśnie do mnie dotarł, postrzelił go prosto w czaszkę.
- Wszystko okey? - spytał szybko, na co tylko przytaknąłem - Oberwałeś..
- Draśnięcie - zerknąłem lekko za róg muru.
- Nie zgrywaj twardego. To rana otwarta.. - kontynuował - Wycofaj się do lekarzy.
- Wycofam, gdy poczuje się naprawdę źle. 
Usłyszałem tylko ciche westchnięcie. Nie widząc kolejnych przeciwników, ruszyłem dalej wraz z drugim policjantem. Zaraz dotarła do nas większa grupa i równą linią sprawdzaliśmy dalsze korytarze. Nagle przed nami nastąpił błysk, zaś do uszu dotarł przeraźliwie głośny pisk. Coś przed nami wybuchło i skutecznie odrzuciło z dwa metry od źródła ładunku. W moim przypadku skończyło się na lekkim stłuczeniu, reszta również wyszła bez szwanku.. no oprócz jednego z nich, który uderzył o ścianę i stracił przytomność. Próby ocucenia nic nie dały.
- Zabiorę go do sanitariuszy - powiedziałem i przy pomocy drugiego policjanta, podniosłem mundurowego.
- Tylko nie daj się po drodze zabić - odparł mężczyzna, który wcześniej uratował mi życie.
- I wzajemnie.. - rzuciłem, po czym skierowałem się w drogę wyjścia.
   Gdy tylko lekarze odebrali ode mnie rannego, pozbyłem się maski z twarzy, aby złapać trochę świeżego powietrza. Wystarczyła chwila i gdy adrenalina wyczuła spokój, od razu puściła. Przez co z rany zaczęła sączyć się krew, a ból rozniósł się na całe ciało. Widząca do lekarka, od razu do mnie podeszła i zaprowadziła do drugiego ambulansu. Posadziła mnie na siedzeniu, którego oparcie było z lekka pochylone do tyłu. Z racji, że byłem jeszcze przytomny, pozbyłem się górnej części stroju w postaci kamizelki kuloodpornej, która puściła pocisk na wylot, oraz koszulki wraz z ubraniem termoaktywnym. Oczywiście wcześniej lekarka sama chciała się tym zająć, lecz pogubiła się w kolejności zaczepów kamizelki.. Zdarza się. Oparłem wygodnie głowę na oparciu i starałem się nie zamknąć oczu, gdyż to od razu pozbawiłoby mnie przytomności. Sanitariuszka działa szybko, lecz delikatnie i po zaledwie chwili z rany wyjęła ciało obce, zszyła ją oraz zabezpieczyła w postaci opatrunków. W międzyczasie przyszedł policjant, który wydał mi nową koszulkę oraz bluzę, którą teraz ubrałem na siebie. Pomimo zszytej rany, ból ponownie zaczął się nieść na tors, a ręce znów drętwiały..
- Jakbyś mogła, podaj metamizol lub inny ketoprofen.. - mruknąłem poprawiając się na siedzeniu.
- Nie mogę.. Oba środki mogłyby Ci zaszkodzić. - rzekła zerkając na mnie.
- Nie interesuje mnie to, że może mi to zaszkodzić.. Po prostu proszę Cię o podanie leku przeciwbólowego, chyba że chcesz zaraz widzieć tutaj wilka zamiast człowieka. - powiedziałem wracając wzrokiem na kobietę, która najwyraźniej się zestresowała.
Niechętnie uczyniła moją prośbę i gdy środek zaczął działać, opuściłem karetkę w celu obadania sytuacji.
Koło czwartej nad ranem. Kilka minut po zakończeniu akcji.
Była to jedna z najdłuższych akcji, w której brałem udział, gdyż trwała prawie cztery godziny. Poszkodowanych policjantów było sześciu z czterech grup, z czego pięciu z nich trafiło do szpitala, szósty wrócił z nami do zbrojowni policyjnej. Rozłożyliśmy sprzęt na swoje miejsce, spisaliśmy wszystkie braki w amunicji, pancerzu oraz broni. Pisanie raportu wziąłem na siebie, lecz dwóch mundurowych pomogło mi w uzupełnieniu danych i po piętnastu minutach mogłem zamknąć teczkę oraz odłożyć ją na biurko sierżanta. Pomimo, iż nie powinienem prowadzić, wsiadłem do bawarki wraz z Argo, który przez ten czas był w policyjnym kojcu, po czym wróciłem do domu. Było już po czwartej i nawet nie czułem jakiekolwiek zmęczenia. Położyłem się na łóżku i tak leżałem..
Koło ósmej rano.
Udało mi się na chwilę przymknąć oko, lecz gdy tylko poczułem ciepło słońca, wstałem i zająłem się sobą. Ciepły prysznic, zmiana opatrunku na szytej ranie, która jak na złość nie chciała się goić.. Później jakieś śniadanie oraz posiłek dla Argo.
W pewnym monecie dostałem wiadomość od Anny, że zaraz przyjedzie z Naomi do mnie, gdyż coś ma mi do przekazania. Jeszcze jej mi tutaj brakuje..
Nie czekałem długo, a w progu stała ciemnowłosa, która na przywitanie złożyła pocałunek na moich ustach. Przepraszała mnie i wspomniała o pierścionku, który musiał mi wypaść w jej pokoju. No tak, o tym kompletnie zapomniałem. Wpuściłem ją do środka, zaś Anna siedziała w aucie..
- Teraz to wszystko dostrzegłaś po ujrzeniu pierścionka? - rzuciłem odwracając od niej wzrok - Tyle człowiek się nagadał, namęczył i Ty dopiero teraz to wszystko zauważyłaś? - prychnąłem trzymając nerwy na wodzy.
- Austin..
- I jeszcze myślisz, że mówienie "przepraszam" wszystko naprawi - przerwałem jej i nawiązałem z nią kontakt wzrokowy. Była.. przerażona, zaś mną szastały nerwy - Przez to wszystko jestem wypruty z emocji.. - dodałem spokojniejszym tonem, byleby zgasić gniew -.. do tego nic nie spałem i nie zrozum mnie źle, ale chciałby odpocząć po nocnej zmianie - wyjaśniłem zerkając na Nao - Rozgość się lub przyjdź po południu, gdy będę bardziej rozmowny - położyłem się na rozłożonej kanapie i szczerze, nie musiałem długo czekać by zasnąć, gdyż stało się to od razu.

Naomi?




1257 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz