Jak to ja, uparta kobieta dążąca do spełniania swoich zadań. Miałam przywyknąć do normalnego życia? Wystarczyło mi zaledwie kilka dni. Miałam zacząć pracę? Odpowiednie papiery i umiejętności wrzuciły mnie do analfabetycznych detektywów. Musiałam w sumie dużo zmienić, lecz jedynie kto przy mnie został, to Marou. Ten ptak nawet na chwilę mnie nie zostawia. Zawsze jest gdzieś w okolicy, choć powinien wrócić w swoje rejony i prowadzić dzikie życie. Mój czarny bus dawno znalazł nowego właściciela, zaś w moje ręce wpadł czarny hellcat, który spodobał się również Austinowi. On jednak zżył się z autem ojca i w sumie dobrze. Tylko bawarka została nam po rodzicach i w sumie dom, który nadal stoi pusty.
Po pracy udałam się od razu na obiad do pobliskiej knajpki, gdzie serwują bardzo dobre pierogi oraz placki ziemniaczane w ostrym sosie. Posiłek oczywiście znikł w przeciągu kilku minut i popiłam go naturalną herbatą z ziół. To idealne połączenie dodało mi wiele więcej energii niż miałam rano i mogłam zająć się sobą. Wybiła akurat trzecia godzina, więc z restauracji skierowałam się od razu do stajni. Dawno mnie tam nie było przez ostatnią misję w pracy.
Gdy zatrzymałam się pod wcześniej wspomnianym miejscem, zauważyłam dwie znane mi kobiety oraz obcego mężczyznę. Skierowałam się do głównego wejścia i usłyszałam, że jest to nowy stajenny. No cóż, czas zapoznać się z nowymi ludźmi, lecz to nastąpi z czasem. Wolałam zająć się jakimś mądrym zwierzęciem niż człowiekiem. Zabrałam potrzebne mi rzeczy i podeszłam do jednego z boksów, gdzie stał siwy ogier. To dzisiaj musiałam się nim zająć, osiodłać i zabrań na przejażdżkę.
- Słyszałem, że możesz zapoznać mnie z tutejszymi końmi - odparł nagle mężczyzna, który podszedł do mojego boksu.
- Mogłabym, lecz wypada się najpierw przywitać - powiedziałam kierując wzrok na bruneta.
- Owen - rzekł wyciągając dłoń w moją stronę.
- Anna - odpowiedziałam ignorując jego gest - Daj mi chwilę..
Oporządziłam swojego ogiera i widząc, że jest z nim wszystko dobrze, zajęłam się nowym znajomym. Wyjaśniłam mu tutejsze zasady oraz zadania, które trzeba wykonywać każdego dnia. Przedstawiłam też kilka koni i ostrzegłam przed typowymi dzikusami, które naprawdę są dzikie. Gdy Owen wiedział już wszystkie podstawy, wróciłam do ogiera i sprawnie go osiodłałam.
Minęła dobra godzina, a ja spokojnie pokonywałam tutejszy las. Spokojny kłus między drzewami pozwolił ponownie złączyć się z naturą, a gdy tylko znalazłam się na łące, Marou dołączył do spaceru. Jako, że była już jesień, o tej godzinie było już szaro, więc zostałam zmuszona zawrócić do stajni. Zatrzymałam ogiera na lekkim wzniesieniu i poklepałam go po szyi, zaś ptaszyna wylądował tuż obok mnie. Czułam.. wolność i zadowolenie, lecz to uczucie szybko przeminęło, gdy usłyszałam warczenie wrogich wilków. Skierowałam spojrzenie w źródło dźwięku, a Ci sprawnie mnie otoczyli. Chwyciłam pewnie konia za wodze i zaczęłam szukać drogi ucieczki, lecz na marne. Odruchowo chwyciłam za plecy, lecz oczywiście nie zabrałam ze sobą łuku. Przeklęłam pod nosem i jednocześnie uspokajałam wierzchowca, który zaczął nerwowo tupać w miejscu. Nagle kopytny stanął dęba i chamsko zrzucił mnie ze swojego grzbietu. Podniosłam się i chwyciłam za ostrze przy pasie, po czym skierowałam się przodem do wilków. Nim się obejrzałam, jeden z nich skoczył na moją osobę i przyparł do ziemi. Nie spodziewałam się tego i byłam już gotowa wbić nóż w szyję, lecz ten odpuścił i zaczął uciekać.. tak samo jak reszta psowatych. Ponownie się podniosłam i spojrzałam na jedynego obecnego tutaj wilka. Biały basior patrzył się prosto na moją osobę, lecz nie wyglądał na agresywnego.
- Ha.. likantrop - powiedziałam półszeptem i skryłam ostrze w pasie - Dzięki - dodałam uspokajając oddech i skierowałam się do konia, który nerwowo stukał kopytami.
Zaczęłam go uspokajać głaskając po szyi i szepcąc spokojne słowa, które dość szybko zadziałały.
- Chyba powinnaś wracać, robi się ciemno - usłyszałam nagle męski głos, inny niż Owen'a.
- Właśnie miałam taki zamiar - zerknęłam na rozmówcę - Jeszcze raz dziękuję - wsiadłam sprawnie na siwego ogiera i poprawiłam kosmyki włosów - Jestem Anna, a teraz sam wracaj do centrum.. okolica nie jest bezpieczna - lekko się uśmiechnęłam czekając na reakcję mężczyzny.
Levin? :v
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz