Ze względu na to, iż dzisiejszy dzień był pełen wrażeń i dziwnych incydentów postanowiłam wcześniej położyć się spać. Jak zwykle owinęłam się najgrubszym kocem jaki miałam i poczułam mojego zwierzaka kładącego się obok mnie na sąsiedniej poduszce. Ah, jak miło zasypiało u czyjego boku, nawet jeśli jest to malutki piesek, który trochę chrapał. Spało by się jeszcze lepiej, gdyby nie fakt, iż cały czas bałam się, że zaraz ktoś wbije mi do pokoju i strzeli pistoletem w głowę. Ciekawa perspektywa co nie?
Pomińmy już fakt, w którym od czasu do czasu wracałam myślami do pocałunku z Austinem. W sumie nie wiem co mną wtedy kierowało. Najwyraźniej zrobiłam to pod wpływem impulsu i zbyt dobrego humoru, zapewne teraz bym już tego nie powtórzyła, aczkolwiek robiło mi się tak jakoś milej na serduszku gdy to sobie wspominałam. Ale to przecież nic nie znaczy... Prawda?
Całą noc spałam niespokojnie. Męczyły mnie uciążliwe koszmary i wspomnienia z przeszłości. Ostatnimi czasy często doświadczam podobnych snów, co niezbyt mi się podoba. Normalnie jako dziecko wychodziłam wtedy na dwór przez okno i przechadzałam się po naszym wielkim ogrodzie podziwiając gwiazdy i piękne kwiaty. Teraz jednak nie było takiej opcji.
W każdym razie, zerknęłam na zegarek i zdałam sobie sprawę, że dość późno się obudziłam jak na mnie. Oczywiście cała spocona i wystraszona. Z nocy na noc owe sny są coraz bardziej realistyczne i to mi się nie podoba.
Zdałam sobie sprawę, że nigdzie nie ma mojego psa. Toteż rozpoczęłam poszukiwania w trakcie których przemierzyłam cały dom, do tego stopnia, że nawet przeszukałam pokoje Cassie, Lucasa i Lizzie. Na koniec zostawiłam sobie szanownego pana Jonesa tak na wszelki wypadek. Standardowo weszłam bez pukania, w sumie drzwi były uchylone. Moje oczy dostrzegły jakże uroczy widok, a mianowicie Austin leżący na plecach i mops spoczywający na jego klatce piersiowej. Jak słodko! Oczywiście jako świetny szpieg i gangsterka, wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i szybko zrobiłam im zdjęcie, żeby mieć czym szantażować Kalifa kiedy będę czegoś potrzebować. Uśmiechnęłam się diabelsko, a w mojej głowie pojawił się kolejny, jakże genialny pomysł.
A gdyby tak nieco się tu rozejrzeć? Teoretycznie nic o nim nie wiem, znając życie nie zdradza mi szczegółów odnośnie mafii i całego planu. Plus nie zamierzałam mu grzebać w rzeczach prywatnych, a jedynie zrobić małe rozeznanie w terenie co do materiałów znajdujących się na jego biurku.
Gdzieś w odmętach sterty papierów dokopałam się do czarnej maski, którą już praktycznie znałam na pamięć. Na drugi ogień poszły kartki papieru walające się wszędzie. Rozsiadłam się więc wygodnie na jego krześle i zaczęłam grzebać w notatkach. Chociaż mogłabym rzec, iż nie było tam nic ciekawego co jakoś szczególnie przyciągnęłoby moją uwagę. Ot, imiona jego zaginionych znajomych i kilka mapek, na których dziwnymi znaczkami pozaznaczał jakieś miejscówki. Całej reszty jakoś tak nie widziało mi się sprawdzać. Przypuszczam, że zanudziłabym się na śmierć robiąc to, więc nawet nie próbowałam. Na samym końcu został mi jego laptop. Spłonę w piekle za to, że grzebię mu w rzeczach... Ale może przynajmniej dowiem się czegoś ciekawego o naszych nowych towarzyszach, którzy nie chcą nas opuścić od kilku dni. Kulturalnie przeniosłam się na łóżko i wybudziłam komputer z ,,uśpienia". Przynajmniej nie ma hasła... Nie musiałam nic klikać, gdyż od razu wyświetliła mi się jakaś kobieta torturowana czymś w rodzaju paralizatora. Czy to nie jest czasem ta przyjaciółka Austina? Przyciszyłam trochę dźwięk, aby mężczyzna nie złapał mnie na gorącym uczynku i odtwarzałam nagranie w kółko i w kółko chcąc dopatrzeć się każdego najmniejszego szczegółu. Jednak polegało to tylko na tępym wpatrywaniu się w ekran. I właśnie wtedy rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości. Podskoczyłam lekko całkowicie się tego nie spodziewając i zapominając o właścicielu laptopa sprawdziłam jej zawartość. Nie ma adresata, żadnego tematu, ani żadnego tekstu w środku... Był tam tylko filmik, na którym zauważyłam kawałek rudych włosów.
Przestańcie! - znajomy głos sprawił, że nagle zatęskniłam za obecnością przyjaciółki. Nie róbcie mi nic! - Usłyszałam jej szloch i krzyki. Momentalnie przyłożyłam dłoń do ust nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Robili jej dokładnie to samo co przyjaciółce Austina z tym, że ten filmik o wiele bardziej poruszył moje skamieniałe serduszko.
- Co ty robisz? - Podskoczyłam słysząc znajomy głos przy uchu.
- C...Co? Nic.
- Grzebiesz mi w komputerze. - Stwierdził.
- Bo sam nigdy byś mi nie powiedział, więc chciałam się czegoś dowiedzieć na własną rękę. - Prychnęłam. - Kiedy zamierzałeś powiedzieć mi o tym, że przysyłają ci filmiki z torturowania twoich znajomych?
- Niedługo. Dostałem go dopiero wczoraj w nocy. Wysłali kolejny filmik. - Wskazał palcem na ekran.
- Na nim... Jest... Lisa. - Szepnęłam cicho. - Robią jej... Dokładnie to samo co tamtej dziewczynie. - Powiedziawszy to zamknęłam oczy i odstąpiłam miejsce brunetowi. Nie miałam zamiaru więcej na to patrzeć. Gdy Austin ogarniał wyżej wspomniany film, moim jedynym pocieszeniem okazał się Toby merdający wesoło ogonkiem. Przynajmniej jego to nie dotyczy.
- Jednak już mam dosyć tej mafii. - Mruknęłam sama do siebie, chociaż nie wiem czy Kalif mnie nie usłyszał.
Austin? Nie miałam pomysłu cri
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz