Cóż, marny ze mnie dietetyk pod tym względem niestety...
Zimowy Poranek świecił pustkami i wokół nie było żywej duszy. Przypuszczam, że wszyscy dalej są na łyżwach, a Nao znowu biega za Austinem po klubach czy coś. Na szybko odblokowałam telefon czując wibracje i zauważyłam kilka sms-ów od moich współlokatorów, aczkolwiek postanowiłam odpisać później. W końcu teraz miałam gościa.
Oczywiście zaproponowałam różne rodzaje napojów i zaczęłam przyrządzać magiczną miksturę, wyjątkowo smakującą każdemu z mojej rodziny i znajomych. Tylko wtedy nie uciekali ode mnie, gdy kręciłam się przy kuchence, blacie i czajniku. Szybko zabrałam się za przygotowaniu owego napoju dodając tam cynamonu, małych pianek, które ostatnio kupiłam i oczywiście bitej śmietany.
Nadchodziła jesień, więc taka kawa tworzyła całkiem przyjemny klimat w połączeniu z kolorowymi liśćmi i pochmurnymi dniami.
W tym czasie Margaret zajmowała się zabawą z moim nowym, czworonożnym przyjacielem.
W przeciągu kilku minut brunetka zdążyła oddzwonić do siostry i podać mi talerzyki, bowiem Lizzie ostatnio przygotowała całkiem dobre ciasto, a jak już jeść to dużo i kalorycznie. Prawda?
Zdecydowanie nie jestem najlepszym dietetykiem. Przeze mnie moi przyszli pacjenci przytyją niżeli schudnąć.
W każdym razie. Skończyło się na to, że dziewczyna wpadła na mnie przez co poczułam się nieco skrępowana. Nie przywykłam do takiej bliskości innych ludzi i było to całkiem nowe uczucie. A jednocześnie przyjemne... Nawet mama z tatą nigdy nie poświęcali mi tyle uwagi, a co za tym idzie rzadko byłam narażona na kontakt fizyczny. Moje policzki przybrały różowy kolor, więc odwróciłam głowę w drugą stronę. Zaraz uzna mnie za jakąś aspołeczną wariatkę. Ja to czuję!
- Prze...Przepraszam... Niezdara ze mnie. - Odstawiła szkło na blat i zaśmiała się nerwowo.
Grunt, że nic się nie potłukło, każdy jest w jednym kawałku i nikt nie krwawi.
- Nic się nie stało. Zdarza się hah. - Przekręciłam teatralnie głowę w bok, tak jak robią to szczeniaki.
Chyba jestem zbyt dziecinna.
- Dobrze, że nie niosłam wtedy naszej kawy, bo skończyłabyś jak ten facet z kawiarni. - Zgarnęłam kubki z parującym napojem i postawiłam je po obu stronach.
Oczywiście zaczęłyśmy rozmawiać na różne tematy, niektóre bardziej inne mniej poważne. Skończyło się na tym, iż zaszczyciłam pannę Argent historią jak to całkiem przypadkiem spadłam ze schodów i rozcięłam sobie policzek oraz wargę. Ah, te ciekawe przeżycia!
W końcu jednak zaczęło nam ciutkę brakować tematów do rozmowy, a w telewizji (warto wspomnieć, iż przeniosłyśmy się do salonu) właśnie rozbrzmiewała reklama najnowszego filmu, horroru swoją drogą i to bardzo dobrego według opinii.
- Nah, jak ja dawno nie byłam w kinie. - Żachnęła się Margaret.
- Czemu?
- Jakoś tak nie miałam z kim i przy okazji czasu brakowało. - Wzruszyła ramionami.
- Hmm, co ty na to aby wybrać się dzisiaj całkiem przypadkiem do kina? - Zaproponowałam z uśmiechem.
- Uuu, jestem za!
~*~*~*~*~
Takim oto sposobem znalazłyśmy się w jednej z galerii w centrum miasta stojąc przed kinem i wybierając jakieś wolne miejsca, a przyznam szczerze, że było ich mało. W końcu po jakimś czasie znalazłyśmy jakieś na uboczu, gdzie nie siedziało zbyt dużo ludzi i jeszcze chwilę pochodziłyśmy po sklepach czekając na seans filmu pod tytułem Ciche miejsce.
Od dobrych kilku minut zapatrzone byłyśmy w wielki ekran, nieco się spóźniłyśmy więc ominęła nas spora część reklam i teraz mogłyśmy delektować się początkiem filmu. Nie zapowiadał się strasznie - wręcz przeciwnie zaczął mnie nudzić, więc kulturalnie rozpoczęłam rozmowę z Margaret. Po jakimś czasie jednak akcja zaczęła się rozwijać, a ja słyszałam wokół krzyki przestraszonych dziewczyn i niekiedy nawet mężczyzn. Dobra, to było straszne i nieco ohydne... Zwłaszcza jak pająki zaczęły wychodzić z martwych organów jakiejś laski.
- Aaa! - Krzyknęłam w pewnym momencie i odruchowo przylgnęłam do boku brunetki nie patrząc na ekran.
- Ale fajne! - krzyknęła zafascynowana.
- Okropne!
- Nieee znasz się! Ten film to życie. - Uśmiechnęła się tryumfalnie.
Przez resztę filmu trzymałam ją za rękę chcąc dodać sobie jakoś otuchy ale nie pomagało to ani trochę bo z minuty na minutę było coraz straszniej.
Dopiero gdy wszystko się zakończyło, a my zaczęłyśmy wracać do domu po ciemku udzielił nam się nastrój zbliżającego się halloween i Cichego miejsca.
- A co jeśli coś nas zaatakuje i porwie? - spytałam łapiąc dziewczynę pod ramię.
- Nic ci nie będzie, jesteśmy bezpieczne! - Uśmiechnęła się.
- Słyszysz to?! Nikogo nie ma wokół a słyszę jakby ktoś za nami chodził. - Obróciłam się gwałtownie wokół słysząc odgłos czyiś kroków.
Margaret? *lenny*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz