Ariana | Blogger | X X

piątek, 28 września 2018

Od Naomi CD Austina

Tak więc skończyło się na tym, iż zgubiłam moją rudowłosą przyjaciółkę i siedziałam przed facetem, który o mało co mnie nie zabił. Ciekawie prawda? Opierałam swoją głowę o łokieć, który swoją drogą znajdował się na ladzie. Kręciłam bezceremonialnie słomką mieszając moje upragnione mojito, chociaż jakby nie patrzeć to było zbędne zajęcie.
  - Można chociaż wiedzieć jak się nazywasz? - Uniósł pytająco brew szorując jakieś szklanki, tak jak to robią wszyscy barmani w hollywoodzkich filmach.
 - Jestem Naomi. - Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się.
 - Neomi, brzmi nie najgorzej
 - Naomi.
 - No mówię Neomi.
 - Na-o-mi! - Przeliterowałam praktycznie krzycząc mu do ucha, gdyż podszedł bliżej.
 - Dobra, dobra nie musisz tak krzyczeć. - Wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia i wolną ręką potarł swoje ucho mamrocząc jeszcze coś pod nosem.
 - A ty?
 - Austin Kalif Jones, ale wystarczy Austin - Puścił mi oczko.
Plus był taki, że miałam z kim rozmawiać, bo ten złotowłosy zgred postanowił gdzieś zwiać. Właśnie w tamtym momencie poczułam na sobie czyiś wzrok. Odwróciłam się powoli i rozejrzałam na wszystkie strony, a moim oczom ukazała się siedząca niedaleko nas wyżej wspomniana dziewczyna i moja grupka znajomych. Wyszczerzyła swoje idealne zęby w uśmiechu i pokazała mi kciuka w górę. Czy to była jakaś aluzja w moim kierunku? Czy aż tak bardzo chcieli się mnie pozbyć, żeby siłą wypychać mnie przed randomowego faceta? Chyba później będę musiała z nią porozmawiać.
W pewnej chwili miałam ochotę pokazać jej środkowy palec, ale moja kultura osobista mi na to nie pozwalała, więc sobie odpuściłam.
 - Twoja koleżanka chyba chce nas zeswatać. - Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
 - Ona każdego chce zeswatać z każdym, żadna nowość, ale najwyraźniej tym razem chcą się mnie pozbyć na dłużej. - Przewróciłam teatralnie oczami. - Cóż, chyba nie wyjdzie jej po raz kolejny. - Ponownie oparłam podbródek na mojej dłoni i uśmiechnęłam się.
Jak widać sytuacja sprzed kilku godzin przestała się liczyć i chociaż starałam się być miła. W końcu nie miałam w nawyku szerzenia nienawiści do osób, których nie znam. Mimo to dalej trzymałam Austina na dystans i na niektóre pytania odpowiadałam zdawkowo. Po jakimś czasie wreszcie wypiłam ostatniego łyka mojego napoju i żegnając się z barmanem po prostu wróciłam do mojej paczki. Oczywiście najpierw zostałam zasypana przez resztę pytaniami. A później przez Lisę, która chciała znać każdy szczegół naszej rozmowy. Gdy po raz setny tego wieczora krzyknęłam na cały głos, iż nie szukam chłopaka, a wszyscy się zaczęli śmiać myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok.
Mimo to zabawa dalej trwała w najlepsze. Po jakiejś godzinie praktycznie każdy był już wstawiony i miałam wrażenie, że tylko ja zachowywałam w miarę świadomość umysłu. Trochę tańczyłam, gadałam z kolejnymi nieznajomymi ludźmi, odciągałam moich głupich przyjaciół od równie głupich pomysłów i przy okazji kilka razy zerkałam na Austina. Na szczęście nie widział jak wlepiałam w niego wzrok, bo a to był zajęty rozmową z jakąś inną dziewczyną, a to podawał komuś drinki i napoje, więc nie zostałam nakryta.

*time skip*

Cytując klasyk. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Przyznam, że akurat wtedy nawet ja bawiłam się nie najgorzej. Chociaż późniejsze taszczenie wszystkich i robienie za podpórkę nie za bardzo mi się spodobało... W każdym razie, dzisiaj czekał mnie dzień przeprowadzki. Kolejnej w ciągu tego miesiąca. Jakoś tak wyszło, że nigdzie nie mogłam znaleźć swojego miejsca i takim oto sposobem tydzień po owej imprezie znalazłam się przed wrotami Zimowego Poranka, gdzie znajdowało się kilku znanych z widzenia mi ludzi. Powitana przez bodajże Cassie i Lucasa czułam, że szybko się tam zaklimatyzuję i ponowna zmiana miejsca zamieszkania będzie zbędna. 
Rozpakowawszy wszystkie moje bagaże i manatki na szybko sprawdziłam media i wróciłam myślami do mojej rudowłosej przyjaciółki. Od dobrych pięciu dni nie odpisuje na sms-y i wiadomości, połączeń nie odbiera, a przechodząc obok jej domu nie widziałam dobrze znanego mi auta. Czyżby się na mnie obraziła? Pojechała gdzieś nawet mi o tym nie mówiąc?
Pocieszałam się jednak tym, że nie tylko ze mną chwilowo zerwała kontakt, bo nikt z całej reszty nie widział jej od dnia imprezy. To również mnie zaniepokoiło. Co jeśli coś jej się stało? Później będę musiała się w końcu przejść do jej mieszkania.
Wychodząc z mojego pokoju trafiłam na ten idealny moment, gdy kolejny współlokator właśnie przekraczał frontowe drzwi.
 - Znowu ty? - spytałam z rezygnacją. - Śledzisz mnie czy jak?
 - Chciałabyś. - Prychnął pod nosem i sobie poszedł.
Ktoś tu jest nie w humorze.
 - O, to wy się znacie? - spytała Lizzie.
 - Tak jakoś wyszło. - Zmarszczyłam brwi siadając na kanapie.
A co jeśli to on zrobił coś Lisie? Od początku wyglądał na podejrzanego typka, jeżdżącego bmw i rozjeżdżającego ludzi na ulicach. Może później uda mi się coś od niego wyciągnąć? 

Austin? Nao zrobiła z ciebie bandytę cri :c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz