- Za dużo dla mnie poświęcasz... Nerwy, kran, majtki, tyle pieniędzy na motocykl, a teraz chcesz pozbyć się dobrej opinii szefowej. - stwierdził Gabriel nim zniknął za drzwiami garażu. Ta, jasne. Coś takiego jak "dobra opinia szefowej" dawno temu zdążyło już przeminąć z wiatrem, począwszy od moich niemalże codziennych spóźnień aż po dwukrotnie wylaną na klienta kawę za co oczywiście po dziś dzień szanowna pani Roy potrąca mi z pensji. A zresztą, jeśli zajdzie taka potrzeba zawsze mogę poszukać innej pracy, prawda?
- To się nazywa miłość skarbie. - posłałam brunetowi szeroki uśmiech, po czym zgarnąwszy ze stolika kolejną ścierkę powróciłam do osuszania podłogi.Swoją drogą chyba najwyższa pora pomyśleć nad jakimś kajakiem albo przynajmniej niewielkim pontonem dla Hadesa, który w obawie przed kolejną domową powodzią uciekł na kanapę. Biedaczysko.
- Hades, chodź tu - poklepałam kolano cmokając do psiaka. Czworonóg powoli zsunął się z siedzenia i podszedłszy bliżej zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem.
- No tak, jeszcze nie mieliśmy okazji lepiej się poznać. - z uśmiechem pogładziłam miękką sierść na jego głowie. Doberman delikatnie zamerdał ogonem i zaserwował mi soczystego, mokrego buziaka, by chwilę później skierować wzrok na drzwi od łazienki gdzie przebywał właśnie jego pan, po czym bez dłuższego namysłu potruchtał do sąsiedniego pomieszczenia chcąc sprawdzić czy Gabriel nie potrzebuje czasem jego pomocy. Ach, gdyby Ruby była taka pomocna... choć przyznać trzeba, że przy porządkach w kuchni, w tym sprzątaniu pod lodówką jest niezastąpiona, zwłaszcza kiedy trzeba powywalać stamtąd wszystko co teoretycznie nigdy nie powinno się tam znaleźć (hah, nie zdziwię się jeśli któregoś pięknego dnia wraz ze stertą śmieci wygrzebie wygrywający los i zdobędziemy główną pulę w lotto. Cóż, pomarzyć zawsze można).
- Gotowe! - zakomunikował z dumą ukochany zamykając niewielką skrzynię z narzędziami.
- Brawo panie złota rączka! - klasnęłam w dłonie i dorzuciłam - Jak się jeszcze kiedyś będziesz chciał zrewanżować za BMW to zainwestujemy w nowego mopa, dobrze? - zasugerowałam podszedłszy do bruneta i przytuliłam się do jego torsu. Chłopak zerknął na mnie przewracając zabawnie oczyma, a na jego twarzy przez moment zawitał lekki uśmiech. Niestety, tylko na moment.
Niecałą godzinę później, zaraz po śniadaniu zebraliśmy się do wyjścia. Rozsiadłszy się wygodnie na stanowisku kierowcy Gabriel przekręcił srebrny kluczyk, jednak Mustang ani drgnął; więc spróbował drugi raz, potem trzeci, czwarty... Za piątym nie wytrzymał.
- Ku*wa, co jest?! - warknął Leith nieudolnie starając się odpalić silnik, ale wciąż z marnym skutkiem.
- Może lepiej pojedziemy motocyklem...? - zasugerowałam widząc złość, która z każdą chwilą coraz bardziej zalewała jego twarz.
- Nie. - mruknął tylko wysiadając szybko z forda aby otworzyć maskę. Po dłuższych zmaganiach z uporem samochodu stwierdziliśmy, że jednak najrozsądniej będzie skorzystać z BMW.
- Jeśli chcesz to możemy wstąpić później do mechanika, może on coś zaradzi... A póki co, kiedy załatwimy już tę sprawę z pogrzebem; wstąpimy do mnie po samochód żebyś miał czym jeździć - mruknęłam siadając za mężczyzną, a ten odwrócił się do mnie z pełnym politowania spojrzeniem.
- Dziękuję, ale zrobimy tylko to pierwsze.
- A to niby czemu?
- Wybacz skarbie, ale nie jeżdżę złomem - Ash wyszczerzył się złośliwie. Wow, czyżby stary kochany Gabriel powrócił? No na to wygląda. Uff, a już się bałam.
- Ej! Nie obrażaj mojego złomu! - syknęłam zdzielając go ręką po plecach, choć w głębi duszy bardzo się cieszyłam, że ukochanemu powoli wraca humor.
Na szczęście zakład pogrzebowy znajdował się niedaleko miejskiego zoo, czyli około kilometra od domu Gabriela, więc sama droga nie trwała bardzo długo (aczkolwiek zważywszy na pogodę nie zaliczyłabym jej do jednych z najmilszych). Niebo ściemniało nakryte płaszczem burych chmur, nietrudno było wywnioskować, iż zbiera się na kolejną ulewę. Ledwie zdążyliśmy wyjechać, a już rozpadało się na dobre. Cudownie.
~•~●~•~
- Gotowy? - ściągnąwszy z głowy kask zerknęłam pytająco na chłopaka, którego dłonie wciąż pozostawały zaciśnięte na kierownicy. Widząc to delikatnie pogładziłam ręką jego policzek składając na nim ciepły pocałunek - Nie martw się. Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz.Po dłuższej chwili namysłu Gabriel westchnął tylko ciężko bez słowa zsiadając z pojazdu.
Gabryś? Trochu się naczekałaś na to opko, przepraszam. Postaram się odpisywać szybciej ^-^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz