Powolnym ruchem dłoni przysunęłam szklankę z wodą do ust. Silny ból głowy skutecznie uniemożliwiał wykonywanie jakichkolwiek czynności, przez co już po chwili znalazłam się z powrotem na kanapie. O bogowie! Za jakie grzechy?
Ciekawe jak po tym wszystkim czuje się Cassie... Właśnie, Cassie! Z cichym jęknięciem podniosłam się z koca, przechodząc do sąsiedniego pomieszczenia, błądząc wzrokiem w poszukiwaniu dziewczyny. Ku memu rozczarowaniu, nigdzie jej nie było. Dziwne. Może wyszła z domu? Nie no, zostawiłaby mi jakąś wiadomość... Chyba.
Ze stanu rozmyślań wyrwał mnie dopiero odgłos zamykających się drzwi, u których progu ujrzałam rudą.
- Em, cześć? - kąciki jej ust delikatnie uniosły się ku górze w nieco zakłopotanym uśmiechu.
- Hej... - odwzajemniłam jej uśmiech - Gdzie byłaś? - zapytałam po chwili.
- Wyszłam na ganek odetchnąć świeżym powietrzem, trochę dziwnie się czuję po tej nocy... - wyjaśniła zdejmując płaszcz - Dawno wstałaś?
- Nie, niedawno, znaczy... ee, sama nie wiem... - podrapałam się po głowie zażenowana. Tak, alkohol zdecydowanie ma na mnie bardzo zły wpływ.
- Chodź, zrobię ci herbaty, to się rozbudzisz.
- Nie, nie. Nie ma takiej potrzeby. Dziękuję, że pozwoliłaś mi u siebie przenocować... - "znowu" dorzuciłam w myślach.
- Nie dziękuj, przecież nie mogłam cię zostawić w takim stanie samej w domu - odparła wyjmując dwa kubki z szafki. Co rozumie przez "w takim stanie"?
- Wybacz, chyba trochę przesadziłam z alkoholem - zachichotałam wewnętrznie strzelając sobie solidnie w czoło. Głupia ja.
- Tak, nie da się ukryć.
Popatrzyłam na przyjaciółkę, nie wiedząc co powiedzieć dalej. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo musiałam się wczoraj wygłupić. Zaraz! Czy ja wtedy czasem nie... Nie no, to to akurat jest niemożliwe, przecież nie pocałowałabym panny La Mettrie... prawda? Dlaczego więc w mojej głowie wraz z błogimi chwilami z parkietu przewija się również ta dziwna wizja? Boże, a może ja naprawdę to zrobiłam?! Eh, im więcej sobie przypominam tym bardziej zaczynam żałować, że w ogóle dałam się zaciągnąć na tę całą zabawę. Pozostaje tylko mieć nadzieję, iż Cassie będzie na tyle wyrozumiała i nie ochrzani mnie, gdy już możliwie dojdę do siebie, chociaż tak na dobrą sprawę powinna to zrobić. Muszę to jakoś naprawić. Tylko jak? Co mam jej powiedzieć? Jak zacząć? Dobra, koniec tej paniki.
- Przepraszam, Cassie. Naprawdę nie chciałam, żeby to tak wszystko wyszło... - powiedziałam ze skruchą w głosie, wciąż nie mogąc spojrzeć jej w oczy. Bardzo chciałam to zrobić, ale coś głęboko w środku po prostu mi tego zakazywało. Wstyd? Strach? Miło... O, nie! Margaret, nawet o tym nie myśl.
- Bo wiesz, chodzi o to że... - głos stanął mi w gardle. Kurde, opanuj się dziewczyno! Ona nie czuje tego co ty... - Wtedy w klubie... um, znaczy, kiedy poprosiłam cię do tańca i... - z każdym słowem ręce trzęsły mi się coraz bardziej. Trudno, najwyżej zrobię z siebie idiotkę (w sumie to chyba już zrobiłam) - Jak ja mam to do cholery powiedzieć?! Zależy mi na tobie! Starałam się to ukrywać, ale nie potrafię b-bo... Zakochałam się w tobie! - wykrzyczałam ze łzami w oczach, ukrywając twarz w dłoniach.
Cassie?
582 słowa = 5 L
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz