Strony

środa, 5 grudnia 2018

Od Naomi CD Austina

Któż by pomyślał, że tak idealny wieczór mógłby skończyć się w tak okropny sposób?
Impreza trwała w najlepsze, a ja w tamtym momencie dziękowałam sobie, że nie wypiłam zbyt dużo i miałam w miarę trzeźwy umysł. Wybuch nieco mnie zdezorientował, a późniejszy krzyk ludzi tylko utwierdził w tym, że dzieje się coś złego. Wraz z Austinem padliśmy na podłogę, a moje usta opuścił cichy pisk. Widziałam nawet kilka martwych ciał którzy leżeli gdzieś z boku odsunięci przez siłę odrzutu bomby. No to fajnie...
Wymieniliśmy kilka zdań i bez większego opóźniania zaczęliśmy uciekać jednym z tylnych wyjść.
Niestety jednak zazwyczaj nie mieliśmy zbyt dużego szczęścia i tym razem również nasz pech dał o sobie znać.
Biegliśmy ulicą do momentu, gdy Austin nie zatrzymał się ugodzony w ramię jakąś strzałą. Osunął się na ziemię. Oczywiście nie obeszło się bez zwrotów typu.
Uciekaj Nao!
Zostaw mnie!
Uciekaj!
Kurwa!
Nie mogłam wystawić na śmierć najbardziej wkurzającej osoby na świecie, bez niego moje życie ponownie okryłoby się monotonią, toteż oczywiście zostałam przy nim próbując jakoś uratować sytuację. Nie wyszło mi to zbytnio, bowiem już po chwili wyżej wspomniana strzałka dostała się również do mojego organizmu.
 - Likantrop! - krzyknął ktoś z oddali z wyczuwalnym rosyjskim akcentem.
Ze względu na to, że chcąc nie chcąc byłam kobietą o zdecydowanie mniejszej odporności i sile niż mężczyzna, toteż film urwał mi się trochę wcześniej niż mojemu towarzyszowi. Pamiętam jedynie, że wnieśli nas do auta w towarzystwie rosyjskich rozmów, których w połowie nie rozumiałam iii... Jeszcze w między czasie Austin dostał czymś w twarz. Mnie natomiast wnieśli odsuwając wszelką kulturę w daleki kąt i najprościej w świecie rzucili mnie na podłoże z daleka od bruneta.
~*~*~*~*~
Obudziłam się od razu wyostrzając wszystkie zmysły co spotkało się z niesamowitym bólem głowy i moim jęknięciem. Miałam zakryte oczy i zakneblowane usta, co nie stawiało mnie w lepszej pozycji. Oczywiście ręce również były związane, więc bazowałam tylko i wyłącznie na słuchu. Po pomieszczeniu przechodziło kilku mężczyzn robiąc hałas, gdzieś w oddali słyszałam czyjeś nieudane próby mówienia i jęki, a obok wyczułam ciepło czyjegoś ciała. Strzelałam, że był to Austin, aczkolwiek były to tylko przypuszczenia. W końcu zdenerwowana jakimś cudem rozluźniłam zawiązaną na moich oczach chustę, która później spadła na ziemie. Moje domysły były trafne. Spojrzałam na Austina i miałam ochotę się uśmiechnąć widząc go całego i zdrowego. Łzy miały ochotę spłynąć po policzkach, ale przecież obiecałam sobie, że nie będę więcej płakać. Do tego zdrętwiałe kości, bolący kark i zimno otulające mnie z każdej strony wcale nie ułatwiało zadania.
Miałam ochotę okryć się kocykiem, tak jak to zawsze miałam w zwyczaju robić w moim domu, aczkolwiek teraz nie było to możliwe. Próbowałam również jakoś oprzeć głowę na ramieniu co dawało marne skutki, aczkolwiek byłam tak wykończona, że chciałam ponownie odpłynąć.
W tle słychać było jakieś jęki i krzyki, a później jakieś stalowe drzwi otworzyły się, a przez nie weszli mężczyźni prowadząc po ramieniem zakrwawionego faceta. Pchnęli go pod ścianę i uśmiechnęli się widząc, że możemy być świadkami całej sytuacji. Potem akcja rozgrywała się szybko. Jeden z nich wyciągnął pistolet i strzelił do bezbronnego człowieka. Jak miło.
Następnie bez słowa, jeszcze chwilę krzątali się po ohydnym pomieszczeniu i rozeszli się w swoje strony zostawiając nas samych. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia z Austinem i zaczęły się próby uwolnienia. Z początku usiłowałam jakoś wyjąć knebel z moich ust - z marnym skutkiem niestety. Później jakimś cudem odwróciliśmy się do siebie plecami by pomóc sobie w jakiś sposób uwolnić ręce, aczkolwiek okazało się, że były całkiem mocno związane. Jones poluźnił jedynie sznury związujące moje dłonie, lecz nie na tyle bym mogła się wydostać. To samo usiłowałam zrobić w jego przypadku. Jednak bycie kobietą jest czasem uciążliwe, bowiem nie miałam na tyle siły by jakoś to rozluźnić i tyle umiejętności by bez widzenia tego w jakiś sposób rozwiązać.
Cholera. Warknęłam zirytowana i przewróciłam teatralnie oczami, a Austin westchnął. Marny ze mnie ninja, szpieg czy chociażby policjant...
Nasze starania poszły na nic, gdyż już chwilę później jeden z mężczyzn ponownie zawitał w naszych progach i zdenerwowany podszedł do mnie biorąc bez krzty delikatności na ręce i transportując w drugi koniec pomieszczenia. 
 - Bez takich numerów, bo skończycie tak samo jak kolega wcześniej. - Mruknął zirytowany po rosyjsku.
Jak to dobrze, że znałam chociaż podstawy i potrafiłam wyłapać niektóre słowa i mniej skomplikowane zdania.
 - Niedługo może nawet pozbędziesz się tego knebla z twoich ślicznych ust. - Czy kolejny facet ma zamiar mnie podrywać.
 - Spierdalaj - Usiłowałam krzyknąć, aczkolwiek wyszedł z tego jakiś marny bełkot.
Blondyn zaśmiał się i zniżył do mojego poziomu, podczas gdy ja kątem oka zerkałam na przyjaciela.
 - Niedługo dołączy do was ktoś jeszcze, pewnie go znacie. - Uśmiechnął się i wstając poczochrał moje włosy.
W dalszej kolejności podszedł do Jones'a i zaczął coś do niego mówić, aczkolwiek już cichszym głosem tak że nie byłam w stanie dosłyszeć ich rozmowy. 
Zza drzwi nagle rozbrzmiały czyjeś piski, tym razem kobiece co nieco dodało mi otuchy i siedziałam jak na szpilkach. Wtórowały im przekleństwa wypowiadane przez jakiegoś mężczyznę z dziwnie znajomym głosem łudząco przypominającym ten Victora. Niee... To przecież nie możliwe.
Głośny huk towarzyszył wejściu kolejnych osób.
Najpierw Victoria prowadzona przez jednego z mężczyzn próbująca się wyrwać, a za nią wyżej wspomniany osobnik eskortowany przez dwójkę znacznie roślejszych Rosjan.
 - Victoria! - Ponownie krzyknęłam, a niezrozumiały bełkot sprawił, że wszyscy zwrócili na mnie uwagę. 
Cholerny knebel!

Austin? Troszku nudnawo :c
Słowa: 876 :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz