- A Ty? Gdzie pracujesz? - spytał ciemnowłosy.
- Jestem stajenną - odpowiedziałam upijając łyk wina - Uwielbiam zwierzęta. Czasami pomagam mojemu bratu przy autach - dodałam spokojnie i lekko westchnęłam. Nie lubię kłamać, ale co się nie robi dla pracy.
- Wcześniej coś robiłaś? Bo w sumie tak nagle pojawiłaś się w mieście - kontynuował.
- Wcześniej byłam w Chicago - zerknęłam na bruneta - Nauka, znajomi i takie tam.
- Ciekawe miasto. A co Cię skłoniło do wyjazdu? - cicho westchnęłam.
- Chęć spokoju - rzekłam stanowczo chcąc zakończyć rozmowę na mój temat - Trochę też podróżowałam. Duluth, Fargo czy Williston, znajdzie się również Nowy York i okolice - dodałam spokojnie chcąc poruszyć temat trzeciego miasta - Williston też ciekawie wyglądało, ale za pusto.
- Racja.. sam stamtąd uciekłem. Ze spokojnego miasta zrobiło się miasto widmo - odparł Levi.
- Mieszkałeś tam? Nie spodziewałam się tego po Tobie - lekko się zaśmiałam - Znaczy.. myślałam, że jesteś z większego miasta.. na takiego wyglądasz - dodałam szybko udając zmieszaną.
- Mieszkałem w podobnym - oznajmił unosząc kąciki ust.
Rozmowa ciągnęła się przez dobrą godzinę, a wino już dawno się skończyło. Oczywiście nie piłam go w dużej ilości, bo mógłby mi zaszkodzić. Levi jednak.. stał się bardzo rozmowy. Wyczułam od niego również inny alkohol, co znaczyło, że pił też wcześniej.
- Nie raz widziałam, że Owen na noc znika. Czasami się martwię, bo wraca nad ranem.. wiesz, kolega z pracy - kontynuowałam nakręcanie bruneta - Wiesz, może gdzie wtedy znika?
- Nie mówił Ci? Pracuje też w klubie nocnym.. w jednym z większych w okolicy - powiedział - Jako były komendant prasuje do tego zawodu - dodał wyjaśniając.
- Rozumiem.. W sumie wygląda dobrze, jak mężczyzna, więc pewnie ma łatwo - odparłam udając głupią - Ostatnio zrobiło się tłocznie w Elmo.. Jakby jakaś wielka rodzina się wprowadziła.
- W sensie mafia? Gang? Nie zwróciłem na to większej uwagi, choć przyznam, że Owen czasami znika na całe dni i wraca znacznie później - wygadał się Levi.
- Ciekawe.. znaczy się.. to niedobrze. A co jeśli on się w coś wmieszał? - udawałam przejętą tą sytuacją - Trzeba się upewnić, że jest bezpieczny.
Po kilku minutach Levi oznaczył, że łapie go zmęczenie i postanowił opuścić moje skromne progi. Gdy tylko zamknęłam za nim drzwi, sięgnęłam za telefon i wybrałam numer do Austina.
Anna: Chyba coś mam na temat rodziny
Austin: Szybko. A co?
Anna: Nasz dzik może być zamieszany w mafię. Jego przyjaciel się trochę wygadał.
Austin: Jutro to ogarnę. Nikomu nie mów, szczególnie szefowi. A teraz się pilnuj. Bayo.
Anna: Trzymaj się mój bohaterze. ♥
Odłożyłam telefon do saszetki i ubrałam ciemne ubrania, chcąc zrobić mały zwiad po okolicy. Wypuściłam Marou na zewnątrz i sama opuściłam posiadłość. Nie chciałam robić hałasu autem, więc przybrałam wilczą postać i skierowałam się w stronę stajni. Tam osiodłałam karego wałacha i chcąc być niezauważona, pojechałam przez las prosto do domu znajomych.
Światła w ich posiadłości się świeciły i wyglądało na to, że oboje są w środku. Zaraz jedna brama garażu się otworzyła i wyjechał czarny raptor Owen'a. Chcąc się czegoś dowiedzieć, zaczęłam podążać za warkotem silnika terenówki.
Wycieczka nie trwała długo i po kilku minutach dotarłam do opuszczonej chatki na granicy miasta. Dzik zatrzymał się obok niego, a z zewnątrz domku wyszła jakaś kobieta i dwóch mężczyzn. Nie znałam ich, a chcąc być w ukryciu, zeskoczyłam z konia i przykucnęłam nieco bliżej.
- Ktoś Cię śledził? - spytała kobieta.
- Pewnie tak - odparł szybko - Wiesz jak to jest na takim zadupiu..
Tak bardzo skupiłam się na nasłuchiwaniu, że nie usłyszałam zbliżającego się grupki mężczyzn. Ciche chrząknięcie z jego strony obudziło we mnie zmysły samoobrony. Wyjęłam broń z kabury i wycelowałam prosto w grupkę.
- Co tutaj robisz piękna? - zapytał jeden z nich - Jesteś na czyimś terenie - dodała.
- Teren jest miasta - odparłam - Z resztą.. byłam się przejść - wskazałam na wałacha.
- Tak.. A ta broń? - zaśmiał się chcąc mi ją zabrać - Cwana..
- Odpuść sobie..
Mężczyźni otoczyli mnie i nagle zabrali mi broń. Jedynym ratunkiem był tutaj cud, który nastał szybciej niż się spodziewałam. Męski głos dobiegający z chatki wzdrygnął nie tylko mnie, ale też obcą grupkę, która spojrzała w stronę dźwięku. Uczyniłam to samo i był tam wcześniej wspomniana kobieta oraz kilku mężczyzn. Grupka na widok Dzika postanowiła się oddalić, co w sumie było dobrym pomysłem. Sama skierowałam się na wałacha i wskoczyła na jego siodło w biegu. Widziałam kątem oka, że owym mężczyzną był Owen..
Rano pojechałam na komendę, choć osobiście miałam wolne, i zapisałam wszystko co wiem. Austin mi w tym wszystkim pomógł i kazał mi się pilnować, gdyż nigdy nie wiadomo jak zareaguje na to dzik. Koło południa wróciłam do domu i zajęłam się sobą. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi, lecz gdy je otworzyłam, usłyszałam nagły huk i oślepłam na kilka sekund. Odruchowo zamknęłam drzwi i cofnęłam się w stronę schodów, lecz jakieś osoby i tak weszły do środka. Nagły ból żeber, brzucha, pleców.. Mimo tego, zaczęłam się bronić.. lecz bez skutku. Marou zauważył tą sytuację i zareagował, lecz mało to zdziałało. Sytuację uratował Levinn, który dziwnym trafem akurat teraz znalazł się w moim domu. Pozbył się napastników i podszedł do mnie, gdyż za bardzo nie wiedziałam co się dzieje. Dopiero po kilku sekundach doszłam do siebie i mogłam w pełni obadać sytuację.
- Wszystko dobrze? - spytał Levi widząc mój lepszy stan.
- Tak.. dzięki - odpowiedziałam czując, jak rany na ciele zaczęły się goić - Nie wiem kto to kurwa był, ale szybko zakończy swój żywot - dodałam poprawiając sweter na sobie. - Opiszesz mi ich wygląd..? Na pewno lepiej ich widziałeś.
Levinn? :3
940 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz