Strony

niedziela, 11 listopada 2018

Od Minervy CD Austina

Jak dotychczas Elmo, a raczej jego mieszkańcy mile dziewczynę zaskoczyli. Nie licząc pomocnego policjanta-współlokatora Minerva zdążyła poznać właściciela stajni, oraz sprawującą bezpośrednią opiekę nad zwierzętami kadrę. Wszyscy byli stosunkowo uprzejmi, co pozytywnie nastawiło kobietę i zdecydowanie wpłynęło na jej postrzeganie świata. Odstawiwszy wierzchowca do przeznaczonego mu boksu i załatwiwszy wszelkie formalności dotyczące jego najmu dziewczyna nakarmiła wałacha i upewniła, się czy żłób ma drożny, pozbawiony cudzych tudzież własnych odchodów. Na koniec podała wierzchowcowi parę ostatnich marchewek, które ukryły się sprytnie w jej kieszeni. W momencie gdy stała opierając się o boks i obserwując swojego konia przed ostatecznym pożegnaniem usłyszała kroki, miarowy, ludzki chód, któremu towarzyszyło dreptanie wiernego psa. Nie odwróciła się jednak. Pozwoliła przybyszowi „podkraść” się niezauważonemu. Minerva próbowała zidentyfikować postać po zapachu, lecz zamiast wyczuć naturalną, ludzką woń do jej nozdrzy docierał jedynie zapach psa.
- Wygląda na zmęczonego – odezwał się mężczyzna zbliżając się na optymalną dla prowadzenia konwersacji odległość. – Z daleka pochodzisz?
Czarnowłosa odwróciła się gwałtownie dodając swojemu udawanemu zaskoczeniu na autentyczności. Poprawiła nieco włosy, co mogło sprawiać wrażenie standardowego zabiegu pielęgnacyjnego, jednak dziewczyna w ten sposób upewniła się, czy jej niezbyt reprezentacyjne lewe oko pozostawało ukryte.
- Ah, tak, znaczy się, ma prawo być. W sensie zmęczonym – pomimo względnego przygotowania na nadchodzącą rozmowę język dziewczyny zaczął jej płatać figle. – Przyjechaliśmy dzisiaj z takiej małej miejscowości, parę godzin jazdy wierzchem na południowy zachód stąd. A ja pochodzę z Wysp. Spod Londynu, w gwoli ścisłości, ale to chyba słychać.
- Nie da się ukryć – zaśmiał się mężczyzna, a Starkówna odwzajemniła uśmiech.
- A ten koleżka? Co to za przystojniak – dziewczyna wskazała stojącego wiernie przy nodze właściciela psa.
- To jest Argo – przedstawił zwierzę mężczyzna, po czym wskazał grzebiącego w sianie i szykującego się do snu karego wałacha. – Z kim w takim razie ja mam uprzejmość?
- Ten pan po mojej prawicy znany jest we świecie pod imieniem Sauron – odparła z żartobliwą kurtuazja.
Nastała chwila niezręcznej ciszy przerywana cichym parskaniem obecnych w stajni koni. Milczenie przerwał Austin zadając pytanie, czy Minerva zamierzała wrócić do Zimowego Poranka, gdyż w tej sytuacji mógłby jej potowarzyszyć w drodze powrotnej. Mile zaskoczona propozycją czarnowłosa przyjęła ofertę, po czym, pożegnawszy się z koniem ruszyła razem z mężczyzną oraz jego psem w kierunku prowadzącym do posiadłości. Wyprawa nie trwała długo, a spacerowiczom towarzyszyła spokojna, niezobowiązująca konwersacja, dzięki której oboje mogli poznać swoje profesje, zainteresowania i fragmenty historii. Tej ostatniej jednak Austin wyraźnie unikał, a Minerva czując jego niechęć wobec tematu nie naciskała. Gdy w końcu doszli do budynku, a ich drogi rozeszły się prowadząc ich do swoich pokoi, pożegnali się uprzejmie ze świadomością, że z racji miejsca zamieszkania zapewne nie raz dane im będzie się jeszcze spotkać. Starkówna dotarłszy do swojej kwatery rzuciła się padnięta na łóżko. Miękkie, wygodne, zapewne ciepłe. Zebrała jednak siłę woli, żeby przemóc zmęczenie. Miała jeszcze parę rzeczy koniecznych do zrobienia, a zaczęła od długiego, gorącego prysznica. Następnie rozpakowała się i wniosła drobne przemeblowania mające na celu zwiększenie komfortu przebywania w pomieszczeniu. Gdy jednak położyła się na łóżku z zamiarem zaśnięcia, okazało, że w cale nie jest aż tak śpiąca, jak jej się wydawało. Bardziej niż zmęczenie odczuwała potrzebę wybiegania się po lesie w wilczej postaci. Nie czekając więc ani chwili dłużej ubrała się w wygodny dres, żeby pod pretekstem pójścia na jogging, opuścić posiadłość i skierować się do lasu. Gdy zagłębiła się wystarczająco daleko pomiędzy drzewa przybrała swoją zwierzęcą formę. Jej ciało pokryło się czarną jak węgiel sierścią, twarz wydłużyła się tworząc pysk, w którym schowany język utracił zdolność artykulacji jakichkolwiek słów, a dookoła niego wyrosły długie, ostre kły. Kończyny oraz kręgosłup zmieniły proporcje tworząc smukłe, wilcze odnóża oraz podniesiony z zadowolenia ogon. Oczy zaś przybrały charakterystyczną barwę ujednolicając się i przywracając dziewczynie pełne pole widzenia. Gdy transformacja dobiegła końca na niebie widniał już połowicznie wypełniony bladą poświatą księżyc. Skąpany w jego blasku las wyglądał bajecznie. Minerva niespiesznie truchtając kontemplowała otaczający ją krajobraz nie mogąc nacieszyć się jego widokiem. Wtem, kątem oka dostrzegła ruch, a jej nozdrza wypełnił wyraźny zapach. Woń innego wilka, która z nie wiadomych przyczyn wydawała jej się dziwnie znajoma…

Austin? Is that u?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz