Strony

piątek, 9 listopada 2018

Od Jake'a CD Belli

Bella owinięta w kołdrę wyglądała doprawdy śmiesznie, jak pingwinek. Łatwo było się domyślić, że w takiej kołdrze nie jest wygodnie chodzić, a więc przyniosłem jej granatowy szlafrok (który swoją drogą był na nią za duży, co wyglądało uroczo), a kołdrę odłożyłem na łóżko.
- No, to co masz ochotę zjeść na śniadanie? - zapytałem, opierając się o futrynę od drzwi kuchennych.
- Hmm... - mruknęła, udając zamyślenie. - Ty już chyba wiesz, co.
- W takim razie ty sobie usiądź, - z uśmiechem odsunąłem krzesło od stołu, tak aby dziewczyna mogła usiąść - a ja zrobię coś do jedzenia.
Wyjąłem z lodówki potrzebne składniki, i postawiłem patelnię na palniku. Zacząłem przygotowywać jajecznicę i bekon.
***
- Ok, nagrobek będzie gotowy najprawdopodobniej jutro. - stwierdził mężczyzna. - Na kiedy termin pogrzebu?
- Może być ten piątek. Piętnasta. - mruknąłem, wciąż nie odrywając wzroku od mojej ręki leżącej na biurku mężczyzny.
- Ok... - mruknął przeciągle. - To będzie sektor dwunasty, tuż obok ścieżki.
- Dobrze. To już wszystko?
- Jeszcze tylko musi pan zapłacić za to wszystko. Czytaj sam pogrzeb, ubrania, trumny, nagrobek, kwiaty, ozdoby i inne takie rzeczy.
Zapłaciłem odpowiednią kwotę, i podniosłem się z krzesła z zamiarem wyjścia.
- Panie Jake! - zawołał z tyłu facet.
- Tak? - odwróciłem głowę.
- Miałem jeszcze coś panu przekazać. Otóż mój znajomy pracuje w miejscu zajmującym się testamentami, spadkami i takimi rzeczami. Nazwy tego nie pamiętam... - złapał się za głowę. - Ale prosił, żeby panu przekazać, żeby dzień po pogrzebie pan, i reszta potomstwa Arona Jacksona i Maxine Arancii stawili się tam.
- Dobrze... - mruknąłem, po czym wyszedłem.
***
Po zawiadomieniu wszystkich członków rodziny o śmierci moich rodziców, podaniu miejsca i terminu pogrzebu, oraz po powiedzeniu im innych rzeczy z tym związanych, przyjechałem do domu.
Podwiozłem też Jerry'ego, który swoją drogą nie wyglądał wcale lepiej ode mnie, wiedząc już co się wydarzyło.
W domu Jerry poszedł do swojego pokoju. Gabriela zastałem w kuchni, jedzącego. Bella zaś czekała na mnie w moim pokoju.
- Cześć, skarbie. - uśmiechnąłem się szczerze do dziewczyny, powodując tym samym, że skierowała wzrok na mnie

Belluś? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz