Strony

sobota, 17 listopada 2018

Od Austina CD Minervy

    Przyznam, że Minerva wygląda na ciekawą osobę, która jednak skrywa w sobie trochę tajemnicy. Oczywiście nie będę jej wypytywać o to, gdyż każdy człowiek ma do tego prawo. Nawet ja, z jednej strony dobry policjant, z drugiej zaś człowiek, dla którego słuszne zabijanie jest czymś prostym. Szczerze, to nigdy nie myślałem, że stanę się tym, kim obecnie jestem. Z resztą.. w chwili obecnej nie ma czasu na zastanawianie się nad swoim życiem, gdyż po odprowadzeniu ciemnowłosej, zostałem od razu wezwany na komendę. Ci to mają wyczucie czasu. Zapakowałem się z psem do auta i pojechałem do wyznaczonego miejsca. Tam zastałem grupę wsparcia w postaci uzbrojonych po zęby policjantów oraz Victora, głównego kryminalnego, który nerwowo tłumaczył bodajże plan działania kierującemu akcją. Na mój widok szybko do mnie podszedł i odciągnął lekko na bok.
- Słuchaj.. będziesz nam potrzebny.. a właściwie Argo.. i Ty w sumie też - zaczął irytując się przerwami we własnym zdaniu - Potrzebny będzie dobry węch - dodał opierając dłonie na moich barkach - Ponoć w okolicy znaleźli szajkę narkotykową - wyjaśnił znacznie spokojniej.
- Rozumiem - zdjąłem jego ręce z mojego ciała, gdyż trochę dziwnie to wyglądało - W takim razie do auta i w drogę - westchnąłem opuszczając pomieszczenie, do którego ledwo wszedłem.
   Stary, niemalże rozpadający się dom, oddalony kilka mil od Elmo i nikt nie zwracał na niego uwagi. Już po samym wyjściu z pojazdu czułem te opary metaamfetaminy oraz nieprzyjemny zapach chloroformu, który w dużej ilości doprowadza do omdlenia, raka, a nawet śmierci. Ta mieszanka chemiczna stworzyła trudne warunki do pracy, jednakże musiałem w tym czymś wytrwać. Argo tym za bardzo się nie przejmował i gdy wyczuł próbkę, od razu przystąpił do działa. Okazało się, że cała produkcja chemii znajdowała się w piwnicy. Antyterroryści po uzyskaniu rozkazu, wykonali swoje zadanie i gdy zrobiło się bezpiecznie, do akcji wkroczyłem ja oraz Argo. Mimo "czystego" terenu, towarzyszyło mi kilku uzbrojonych policjantów, tak w razie ataku człowieka pod wpływem psychotropów. W końcu producent musi być pewny swoich wyrobów.
   Nim zdążyłem dobrze obadać teren i wraz z Victorem zapisać to w dokumentacji, zrobił się już późny wieczór, a jedynym naszym oświetleniem były duże lampy z dachu policyjnego busa. Ciemny las, stary budynek oraz skrzypiące w nim okna tworzyły niezły klimat horroru, w którym zdecydowanie nie chciałbym grać. Scena wyglądała na miejsce typowego mordercy, który za dnia jest dobrym człowiekiem, zaś w nocy staje się seryjnym mordercą. Przez tą myśl poczułem nieprzyjemny dreszcz na ciele, który po chwili zanikł, gdy usłyszałem rozkaz powrotu do bazy. To jednak nie koniec, gdyż na komendzie musiałem spisać raport i oddać go Victorowi, który widząc moje zmęczenie, od razu skierował mnie do wyjścia. Może typ jest czasem denerwujący, lecz rozumie drugiego człowieka, szczególnie gdy wie, że jestem likantropem.
Z ulgą wsiadłem do bawarki, a na tylnej kanapie rozłożył się mój czworonożny przyjaciel. Lekko uśmiechnąłem się na widok śpiącego psa i zająłem się prowadzeniem pojazdu, aby bezpiecznie trafić do domu. Droga jak zwykle przebiegłe bez problemu, lecz żeby nie zasnąć, musiałem "trochę" przekroczyć prędkość i poczuć adrenalinę. Gdy tylko auto stanęło obok garaży, zgasiłem rozgrzany silnik i pozwoliłem mu się ostudzić. Upewniłem się co do bezpieczeństwa pojazdu i wysiadłem z niego wraz z Argo. Czworonóg od razu zaczął coś węszyć i przyjął czujną postawę, unosząc wysoko łeb oraz stawiając uszy, skierowane w kierunku lasu. Nie zdążyłem nawet wziąć oddechu, aby powiedzieć cokolwiek do psa, gdyż ten pędem ruszył między drzewa. Na szybkości zamknąłem bawarkę poprzez pilot, który schowałem do skórzanej kurtki i pobiegłem za psem. Pomimo nawoływania, ten kompletnie się nie słuchał i powoli zacząłem go gubić. To wymusiło na mnie szybką przemianę, która niestety będzie bardziej bolesna ze względu na potrzebę czterech łap. Jednak przez posiadane doświadczenie, wyrównałem wilczy bieg i podążyłem za warczeniem psowatego, który doprowadził mnie do obcego z wyglądu wilka. Cicho warknąłem dając znak psu, aby się uspokoił i zbliżyłem się do obecnej wadery. Jej zapach uświadomił mnie, że jest to ktoś znany i niedawno poznany, więc mogłem odetchnąć z ulgą. Że nie przepadam za wilczym ciałem, wróciłem do ludzkiej i niczym gwiazda filmu akcji, otrzepałem lekko skórzaną kurtkę i poprawiłem kaburę przy pasie. Zerknąłem na waderę i posłałem lekki uśmiech.
- Uważaj na las nocną porą, nigdy nie wiadomo kto czeka za krzakiem - rzekłem spokojnie i oddaliłem się w stronę domu.
Z jednej strony z chęcią bym z nią został, z drugiej zaś byłem bardzo zmęczony, a rano muszę iść do pracy. Nie wiem jak ja to wytrzymam.

Minerva? Słabo wyszło, wiem ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz